Modelowa marża rafineryjna, wokół której rozpętano ostatnio burzę, nie przekłada się na poziom naszego zysku netto – przekonuje w rozmowie z portalem Business Insider prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. Nie łupimy kierowców - zapewnia.
Prezes Orlenu odniósł się w wywiadzie do wyników spółki za I kw. br. "W I kwartale wykorzystaliśmy nasze moce przerobowe w 94 proc., aby zaspokoić zwiększony popyt na paliwa. Mamy rekordowy przerób. Sprzedaż wzrosła o 15 proc. i to jest również rekord. Jeżeli mówimy o detalu, to chcę bardzo mocno podkreślić – nie łupimy kierowców. Wynik EBITDA LIFO (wynik operacyjny powiększony o amortyzację według metodologii LIFO – red.) tego segmentu jest porównywalny do I kwartału 2021 r., mimo że w tym czasie sprzedaż wzrosła o 13 proc." - powiedział Obajtek. Dodał, że w tym czasie spółka obniżyła marże paliwowe w Polsce i w Czechach.
Na pytanie, co zrobi Orlen, gdy Polska zaprzestanie importu ropy Urals z Rosji, Obajtek odparł, że obecnie 70 proc. surowca w systemie całej grupy Orlen pochodzi spoza Rosji, "co zapewnia odpowiedni poziom bezpieczeństwa". "Oczywiście Orlen ma również kontrakty długoterminowe. Część z nich kończy się w tym roku. Aby je zerwać przed terminem, potrzebny byłby akt wyższego rzędu w formie embarga na przykład na poziomie UE" - poinformował.
Jak mówił, kontrakt z Saudyjczykami zakłada zwiększenie poziomu dostaw do 400 tys. baryłek dziennie. "Łącznie w skali roku będzie to 20 mln ton ropy, podczas gdy całkowite potrzeby nowej grupy Orlen po fuzji z Lotosem wyniosą 46 mln ton. Są również inne kierunki, z których możemy importować surowiec w ramach kontraktów oraz uzupełniać zakupy na rynku spotowym. Tak więc jesteśmy przygotowani na ewentualność unijnego embargo na surowiec z Rosji" - oświadczył prezes Orlenu.
Pytany o ceny paliw na stacjach w kolejnych miesiącach, odpowiedział, że nie wiadomo, jak będzie rozwijał się konflikt wojenny i jak szybko inne kraje będą w stanie zwiększać wydobycie. "Są też kwestie techniczne związane z potencjałem przesyłu i transportu ropy. Tak więc nie będę bawić się we wróżenie z fusów. Sytuacja wojenna powoduje niepewność na rynku. Otoczenie makro, różnego rodzaju sytuacje losowe mogą zmienić diametralnie sytuację nawet w ciągu jednego dnia" - przyznał.
Zapytany, czy nie rozważa znalezienia innego partnera do przejęcia części aktywów Lotosu niż węgierski MOL, który jest silnie powiązany z biznesem rosyjskim, Obajtek stwierdził, że jest to straszenie Polaków, "opowiadanie im bajek". "MOL nie jest firmą rosyjską, nie ma w akcjonariacie kapitału rosyjskiego. Poza tym, Węgrzy już od dawna są w Polsce poprzez około 80 stacji zależnego słowackiego Slovnaftu. I do tej pory nie stanowili żadnego zagrożenia? W Polsce jest ok. 8 tys. stacji, MOL będzie miał zaledwie kilka procent rynku i to ma zmienić układ sił? Przecież to absurd. Warunki zaradcze fuzji z Lotosem musimy spełnić. Wymiana partnera spowodowałaby, że do fuzji nie dojdzie. A na to ani my, ani polska gospodarka nie może sobie pozwolić" - podsumował.