RPP nic nie zmienia, a złoty najmocniejszy od wybuchu wojny

Rada Polityki Pieniężnej utrzymała stopę referencyjną NBP na pułapie 6,75 proc. Ostatnią jej zmianą była wrześniowa podwyżka jako jedenasty ruch w rozpoczętym jesienią 2021 r. cyklu zacieśniania, który został zintensyfikowany po napaści Rosji na Ukrainę. Agresja skutkowała szeregiem szoków do dziś wpływających na ceny. Kolejnym ruchem będzie obniżka, którą część członków RPP zaczyna coraz śmielej anonsować na czwarty kwartał - komentuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Utrzymanie dotychczasowego kosztu pieniądza nie budzi najmniejszych kontrowersji. Najbardziej nurtującą kwestią było to, czy zwolennicy stosunkowo szybkich obniżek przeforsują zmiany w komunikacji. W ostatnim czasie kilku członków RPP z prezesem NBP Adamem Glapińskim na czele wypowiadało się w tonie mogącym sugerować, że po 8 miesiącach od podniesienia stóp do 6,75 proc. dojdzie do oficjalnego zamknięcia cyklu podwyżek. Otworzyłoby to drogę do bardziej otwartego zasugerowania bliskości cięcia stóp, które mogłoby zostać zainaugurowane już pod koniec roku - podkreśla ekspert.

Zaznacza, że w komunikacie po decyzji takich sugestii jednak nie znajdziemy. "Jest to korzystne dla złotego, który kontynuuje rajd. Kurs euro w środę osunął się poniżej 4,55 zł po raz pierwszy od wybuchu wojny. Od kilkunastu miesięcy najtańszy jest również dolar, USD/PLN spada w kierunku 4,10. Prognozy walutowe Cinkciarz.pl niezmiennie zakładają, że w kolejnych miesiącach złoty pozostanie na wzrostowej ścieżce. Uważamy, że na koniec roku euro będzie kosztować nieco ponad 4,40, a dolar mniej niż 3,95 zł. Nie można jednak wykluczyć, że niekorzystna dla PLN zmiana nastawienia na bardziej łagodne zostanie odzwierciedlona na jutrzejszej, zaplanowanej na 15:00 konferencji prasowej prezesa NBP. Uważamy jednak, że nie zachwiałoby to pozytywnym dla naszej waluty trendem" - dodaje.

Od początku roku ceny konsumenckie podniosły się już o przeszło 5,5 proc., a bazowe notują rekordową dynamikę wynoszącą 12,3 proc. r/r. Europejski Bank Centralny zapowiada otwarcie, że nie skończył podnosić stóp. O włos od pierwszej od niemal roku podwyżki w ubiegłym tygodniu były czeskie władze monetarne. Mimo to część członków RPP prawdopodobnie widzi przestrzeń, by krajowa polityka pieniężna już niebawem podążyła w odwrotnym kierunku. Kluczowych argumentów dostarcza trwająca właśnie najbardziej gwałtowna faza hamowania wzrostu cen.

Impet inflacji w Polsce nadal jest znaczny, ale oczywiście nie tak gwałtowny jak bezpośrednio po napaści Rosji na Ukrainę. W rezultacie dynamika CPI w pierwszym kwartale osiągnęła szczyt i zaczęła ostro hamować. W lutym ceny konsumenckie były o 18,4 proc. wyższe niż rok wcześniej, w kwietniu 14,7 proc. powyżej pułapu z tego samego okresu 2022 r., a w czerwcu dynamika CPI powinna wynosić około 12 proc. r/r. - pisze Sawicki.

Ekspert podkreśla, że o ile wzrost cen bezapelacyjnie minął już szczyt, to nie można powiedzieć tego o wzroście gospodarczym. 

W pierwszym kwartale dynamika PKB mogła wynieść nawet około -1,5 proc. r/r (wstępne dane poznamy w najbliższy wtorek, 16 maja o 10:00). W szczególnie głębokiej zapaści jest konsumpcja, w którą uderzała ujemna dynamika realnych wynagrodzeń. Nastroje gospodarstw domowych już ulegają poprawie, a niebawem wzrost wynagrodzeń ponownie przewyższać będzie dynamikę wynagrodzeń. Stopniowa poprawa koniunktury i krzepnięcie popytu mogą cementować presję inflacyjną, której uporczywość szczególnie widoczna jest w cenach usług. Z tego względu widzimy ryzyko, że dynamika cen konsumenckich pod koniec roku może być zbyt bliska wartości dwucyfrowych, by powstała przestrzeń do obniżek - podaje analityk.

Źródło

Skomentuj artykuł: