22 lipca Sejm przyjął ustawę o dodatku węglowym. Na dofinansowanie może liczyć każde gospodarstwo domowe, którego źródłem ogrzewania jest głównie węgiel bądź paliwa węglopochodne. Ale już teraz węgiel jest dużo droższy niż rok temu bądź nie jest dostępny. Czy taniej będzie wykorzystać drewno opałowe? Tłumaczy Bartłomiej Baranowski z portalu domiporta.pl.
Średnie gospodarstwo domowe potrzebuje na ogrzanie domu jednorodzinnego ok. 3-5 t węgla na sezon grzewczy. Od ub. roku cena tony węgla wzrosła z ok. 800 zł do ok. 2-3 tys. zł. To oznacza problem dla 3 mln domów w Polsce.
Ten ważny dla wielu gospodarstw domowych surowiec zdrożał więc w rok o ok. 300 proc. Poza tym trudno go kupić. Na wielu skupach, węgla po prostu nie ma. Prognozy mówią o braku od 4 do 5 mln t surowca, podaje serwis muratorplus.pl. Problem dotyczy zarówno ciepłowni, jak i indywidualnych gospodarstw domowych.
By w jakiś sposób zrekompensować te problemy, rząd zdecydował o zakupie węgla za granicą, a ponadto przegłosował ustawę dotyczącą dodatku węglowego. Ten ma wynosić 3 tys. zł. Niewielka to jednak pociecha dla osób, które muszą kupić ok. 4 t węgla na sezon, a jedna może kosztować nawet 3 tys. zł i więcej. Ostateczna cena surowca w tym roku, nie jest znana, ponieważ wprowadzenie dodatku może podnieść jego cenę w detalu, ostrzega przed tym przewodniczący związku „Sierpnia 80” w Polskiej Grupie Górniczej.
Na szczęście dla osób, które usilnie poszukują zamiennika dla węgla w piecu, rozwiązaniem może być tzw. drewno opałowe. Ustawodawca (być może celowo) nie precyzuje przecież, na co należy przeznaczyć rządową dotacje.
O ile jednak z dostępnością drewna jest lepiej niż węgla, to trzeba mieć na uwadze parę kwestii.
Drewno do kotła musi być suche, czyli takie, które od momentu ścięcia było sezonowane przez 15-18 miesięcy. Natomiast drewno wilgotne „wędzi się”, zamiast palić, powodując wydzielanie zwiększonych ilości sadzy. Używanie wilgotnego drewna znacznie obniża temperaturę spalania, czego następstwem jest osłabienie ciągu w kominie. W efekcie dym rozchodzi się po kotłowni, a ogień przygasa.
Kolejną bardzo istotną kwestią, jest kaloryczność drewna opałowego. Ta jest różna w zależności od wielu czynników. Na kaloryczność wpływ mają nie tylko rodzaj drewna, ale także stopień jego wysuszenia czy gęstość.
Niestety, żadne z analizowanych rodzajów drewna opałowego nie ma zbliżonej kaloryczności opałowej do węgla kamiennego. To powoduje, że należy go spalić w przeliczeniu na kilogramy więcej niż węgla.
W sytuacji, gdy na rynku brakuje węgla, coraz większym zainteresowaniem cieszy się drewno opałowe. Ceny więc rosną z tygodnia na tydzień. Jak podaje serwis muratorplus.pl ceny drewna opałowego wzrosły od 2021 roku o ok. 100 proc.
Analizując ceny z wybranych nadleśnictw w lipcu br., zespół Domiporta.pl wyliczył, ile należy zapłacić, by uzyskać ilość drewna umożliwiającą uzyskanie substytutu spalenia tony węgla kamiennego. Najkorzystniej pod tym względem wypada bukowina. W sprzyjających warunkach, by uzyskać substytut spalenia tony węgla, wystarczy kupić bukowinę za ok. 1073 zł. Dużo taniej niż tona węgla obecnie. Ale to wartość minimalna, bo na drugim końcu bieguna cen bukowiny jest już kwota wynosząca ok. 3 657 zł. Czyli porównywalna z toną węgla kamiennego.
Zakładając, że przeciętne małe gospodarstwo domowe zebrało dotychczas takie same środki na zakup opału, jak w roku ubiegłym - ok. 3,5 tys. zł - oraz otrzyma dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł, ma łącznie do wydania na ogrzewanie 6,5 tys. zł. Teoretycznie, kupując obecnie ten surowiec, może liczyć na od 2 do 2,5 t węgla, z potrzebnych czterech na jeden sezon grzewczy.
Natomiast gdyby tę kwotę przeznaczyć na zakup drewna opałowego, można by było uzyskać teoretycznie substytut nawet 6 t węgla, kupując bukowinę. Ale trzeba zaznaczyć, że byłoby to drewno najpewniej niedostatecznie wysuszone. Najlepszy stosunek ceny minimalnej do maksymalnej ma brzoza. W wariancie optymistycznym nabywca mógłby otrzymać nawet substytut 5 t węgla, a w najgorszym 2,5 t węgla.
Teoretycznie drewno opałowe może być bardzo dobrym zamiennikiem węgla, którego może na rynku zabraknąć bądź będzie za drogi. Ale przed wyruszeniem na zakupy należy całość jeszcze raz przemyśleć. Drewno opałowe może być sposobem na oszczędności ogrzewania w tym sezonie, ale nawet w najbardziej opłacalnym wariancie nie można go traktować jako stałego zamiennika.