Ten pomysł pomoże bić rekordy sprzedaży obligacji skarbowych? Do wygrania 1 mln zł

Możliwość wygrania nawet miliona złotych to argument, który ma skusić Polaków do zakupu zupełnie nieoprocentowanych obligacji skarbowych. Nie ulega wątpliwości, że jeśli papiery te trafią do sprzedaży, to będą się cieszyły dużą popularnością – przewiduje HRE Investments.

To pomysł, który nie jest polskim wynalazkiem. Tego typu instrumenty są lub były dostępne na przykład w Szwecji, Danii, Irlandii, Francji, Belgii, Indiach, Japonii, Pakistanie czy Wielkiej Brytanii. Na Wyspach w tzw. „premium bonds”, czyli w nieoprocentowane obligacje z loterią, Brytyjczycy w listopadzie 2019 r. zainwestowali kwotę około 84 mld GBP. Tam do puli trafia 1,4 proc. odsetek, a nagrody są rozlosowywane nie co roku, tylko co miesiąc. W efekcie w samym tylko grudniu br. rozlosowano nagrody o wartości ponad 98 mln funtów, w tym m.in. dwie nagrody główne (po 1 mln GBP) i 6 nagród drugiego stopnia (po 100 tys. GBP) – wynika z danych NS&I. Tak jak w rodzimym pomyśle - tylko nagrody są zyskiem inwestorów.

Ciekawostką jest to, że pojedynczą obligację można kupić za 1 GBP, a nagrody są zwolnione z podatku. Istnieje jednak limit maksymalnej kwoty, którą można zainwestować na poziomie 50 tys. GBP.

W tej sytuacji także i u nas jest niemal pewne, że ten rodzaj papierów cieszyłby się dużą popularnością. To mogłoby pomóc ministerstwu finansów bić kolejne rekordy sprzedaży detalicznych papierów skarbowych. Przypomnijmy, że w 2018 r. Polacy kupili papiery warte 12,7 mld zł, a już jest pewne, że w bieżącym roku rekord ten zostanie pobity o kolejne miliardy.

Choć mówimy tu jedynie o pomyśle rodzącym się w resorcie finansów, to można pokusić się o symulację jak takie obligacje mogłyby działać.

Najpewniej cena zakupu pojedynczej obligacji wynosiłaby 100 zł. Załóżmy, że dość szybko Polacy zainwestowaliby w nie miliard złotych (ministerstwo szacuje potencjał nawet na około 190 mld). Jeśli na nagrody przeznaczono by 2% z tej kwoty, to co roku byłoby do rozlosowania 20 mln zł w formie premii. To oznacza, że po roku można by było rozlosować na przykład:

  • 10 nagród o wartości 1 000 000 zł,
  • 50 nagród o wartości 100 000 zł,
  • 250 nagród o wartości 10 000 zł,
  • 1 250 nagród o wartości 1 000 zł,
  • 6 250 nagród o wartości 100 zł,
  • 62 500 nagród o wartości 10 złotych.

W efekcie na jakąkolwiek nagrodę mógłby liczyć posiadacz jednej obligacji na 142, a prawdopodobieństwo zgarnięcia pierwszej nagrody wynosiłoby 1 do miliona. Warto dla porównania przypomnieć, że prawdopodobieństwo trafienia „trójki” w lotto to 1 do 57, ale „szóstki” już tylko 1 do prawie 14 milionów.

Nieoprocentowane obligacje z loterią byłyby tym samym twórczym rozwinięciem pomysłu na obligacje premiowe. Przypomnijmy, że te emitowane były już dwa razy – w czerwcu 2018 r. oraz dokładnie rok później. W ciągu tych dwóch miesięcy Polacy kupili je za kwotę 940 mln zł. Można więc powiedzieć, że obligacje te cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. Przypomnijmy, że papiery premiowe były 10-miesięczne. Za każde pożyczone 100 zł dostawaliśmy 25 groszy odsetek oraz możliwość wzięcia udziału w losowaniu premii pieniężnej w wysokości od 10 złotych do 10 tysięcy złotych.

Źródło

Skomentuj artykuł: