Ekspertka ws. składki zdrowotnej: To jest polska tragedia. Stworzyliśmy fałszywą świadomość

Dramatem jest to, że w dyskusji nad obniżeniem składki zdrowotnej udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze, niż ludzie - powiedziała ekspertka Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego do spraw zdrowia dr Maria Libura.

W ubiegły czwartek Sejm skierował do drugiego czytania rządowe projekty obniżające składkę zdrowotną części przedsiębiorców. Obniżka przełoży się na niższe wpływy z tego tytułu do budżetu NFZ, z którego finansowany jest publiczny system ochrony zdrowia.

"Dramatem jest to, że udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze, niż ludzie"

 - powiedziała Libura odnosząc się do rządowych projektów. Zaznaczyła, że było to możliwe przez dużą skalę śmieciowego pseudo-samozatrudnienia w naszym kraju. Podkreśliła, że są osoby, które mają działalność gospodarczą, ale de facto świadczą pracę i powinny mieć umowy o pracę. 

"Pozbawione praw pracowniczych, dzięki obecnej narracji mają poczucie solidarności z milionerami, a nie z własną grupą społeczną" - dodała ekspertka.

"To jest polska tragedia. Wytworzono fałszywą świadomość, przez którą osoby najbiedniejsze podcinają gałąź, na której siedzą, w interesie finansowym najzasobniejszych"

 - zaznaczyła. Libura powiedziała, że osoby te dziś oszczędzą 100 zł na składce zdrowotnej, a jutro będą musiały wydać na najprostszy zabieg kilkadziesiąt tysięcy złotych, albo zapadną na zdrowiu czekając w wieloletniej kolejce coraz mniej wydolnego systemu publicznego.

Zdaniem Libury realne kwoty w okolicach tysiąca złotych miesięcznie zaoszczędzą w drugim kroku zmian składki (od 2026 r. - PAP) ci, którzy mają się finansowo dobrze. Zaznaczyła, że to często użytkownicy abonamentów medycznych, którzy w większości dadzą też radę "wysupłać" 20 lub 30 tys. zł na jakiś pilny zabieg. Podkreśliła, że jednak i tę grupę niewydolność publicznego systemu prędzej czy później dosięgnie, bo nawet oni nie będą raczej w stanie sfinansować sobie procedur wysokospecjalistycznych, np. nowoczesnego leczenia onkologicznego. Dodała, że są świadczenia na NFZ, na których pokrycie nie stać nawet większości z 10 proc. najlepiej zarabiających w Polsce.

Ekspertka powiedziała, że rządowe propozycje realnie zdrenują wątłe zasoby systemu ochrony zdrowia. Zaznaczyła, że w 2025 r. mowa o uszczupleniu budżetu NFZ o blisko 1 mld zł. Zaznaczyła, że w kolejnym roku obniżenie składek przedsiębiorcom to wedle oficjalnych szacunków niższe wpływy do NFZ o blisko 6 mld zł. 

"Możliwe, że wyrwa będzie jeszcze większa"

 - podkreśliła. Libura powiedziała, że już teraz sytuacja finansowa w ochronie zdrowia jest bardzo trudna. Zaznaczyła, że NFZ ma kłopoty z płynnością finansową, co zaczynają odczuwać placówki ochrony zdrowia, a nawet apteki. "Tym samym oczywiście i pacjenci, którym np. odwołano planowe operacje" - dodała.

"W Polsce mamy do czynienia z prywatyzacją przez zagłodzenie systemu publicznego" 

- podkreśliła Libura. Zaznaczyła, że to niebezpieczny mechanizm: publiczny system, który jest niedofinansowany, funkcjonuje coraz gorzej. Dodała, że powoduje to ucieczkę z tego systemu lekarzy i zasobniejszych pacjentów. "W końcu zostają w nim tylko ci, którzy naprawdę nie mają pieniędzy i nie mogą zapłacić za leczenie komercyjnie. Ten scenariusz przećwiczono już na dentystach" - podkreśliła Libura.

Według ekspertki fałszywa jest też narracja, że system publiczny niewiele nam daje. "Przy tak niskim finansowaniu daje nawet dużo" - zaznaczyła.

"Pamiętajmy, że według oficjalnych danych w Europie ponosimy jedne z najniższych wydatków na zdrowie w relacji do PKB. W tym zestawieniu wyprzedza nas nawet Serbia i Mołdawia. Tymczasem sprawny system publiczny jest krytyczną infrastrukturą państwa, jak drogi i sieci energetyczne, co jest szczególnie ważne w obecnej sytuacji geopolitycznej. Wszyscy wokół nas zdają się to rozumieć"

 - podkreśliła.

Libura zaznaczyła, że minister finansów chce rekompensować stratę wpływów ze składki dotacjami podmiotowymi z budżetu państwa. "Jednak 6 mld zł rocznie to nie jest kwota, którą łatwo wziąć z jednej szuflady w budżecie i włożyć do drugiej" - zauważyła ekspertka.

Zdaniem Libury zmiany, które proponuje rząd, będą też nasilać proces wypierania umów o pracę, zmniejszając bezpieczeństwo socjalne pracowników. To wręcz promocja pseudo-samozatrudnienia, bo etatowcy będą niewspółmiernie bardziej obciążeni składkami w stosunku do przedsiębiorców.

Źródło

Skomentuj artykuł: