Trudno oszacować skalę procederu, bo niektórzy wolą milczeć niż narazić firmę na wizerunkowe straty. Bez wątpienia jednak w Polsce dochodzi do prób szantażu przedsiębiorstw, nierzadko o doskonale znanych markach. Potwierdzają to chociażby sądowe wyroki, jakie zapadały w ostatnich latach. Ale ile firm „po cichu” zapłaciło?
Niespełna rok temu szefowie działającej w Polsce sieci sklepów spożywczych otrzymali list z żądaniem okupu – szantażysta chciał 100 tysięcy złotych. Równocześnie groził, że jeżeli nie dostanie pieniędzy, zatruje sprzedawaną przez firmę żywność. Sprawę potraktowano priorytetowo, bo wówczas nikt nie wiedział, czy nie chodzi o szaleńca gotowego zrealizować najgorszy scenariusz. Bogusława K. szybko namierzyli policjanci z Poznania.
Podczas przeszukania jego mieszkania znaleziono kopię listu wysłanego do firmy, którą wziął na cel. Podejrzany „geniuszem zbrodni” na pewno nie był, miał na koncie inne prymitywne (choć poważne) przestępstwa. Tym razem Bogusław K. usłyszał zarzut usiłowania wymuszenia rozbójniczego.
„Oskarżony został przez Sąd Rejonowy Poznań Grunwald i Jeżyce uznanym za winnego i wymierzona mu została kara 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności”.
Cyjanek i bomba
W Europie Zachodniej ofiarami tego procederu padały w przeszłości znane na świecie koncerny. Do najbardziej spektakularnych nadal bez wątpienia należy przypadek szantażu Nestle, choć od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu.
Najpierw pojawiły się groźby zatrucia produktów spożywczych i żądanie ogromnego okupu – milionów w diamentach. Wkrótce w musztardzie popularnej marki znaleziono cyjanek potasu! Truciznę odkryto także w majonezie. W Niemczech wybuchła panika. Towar wycofano, firma poniosła ogromne straty. Nie tylko materialne!
A co ze sprawcą? Wpadł przy przekazaniu okupu, choć sposób wymyślił iście filmowy. Diamenty miały dostarczyć... gołębie pocztowe.
„Szantażystę ujęto dzięki temu, że gołębiom przyczepiono radionadajniki umożliwiające ich lokalizację”.
Przed laty innego rodzaju problemy miała szwedzka Ikea, a konkretniej – sklepy działające w Holandii. W Amsterdamie i okolicach Rotterdamu podłożono bomby (przy ich rozbrajaniu ranni zostali saperzy). Za odstąpienie od kolejnych ataków bandyci zażądali ćwierć miliona euro. Firma odmówiła. Szantażystów złapano po kilku miesiącach w Portugalii. Okazali się nimi... Polacy! Obu skazano na kilkuletnie więzienie.
Szantażyści z „gangu Olsena”
Naśladowcy znaleźli się w Polsce. Nie sposób wskazać kto był pierwszy, ale sporo zamieszania swego czasu wywołali nastolatkowie z Kielc. Listy (pełne błędów ortograficznych) podpisane „Myśliciel”, wysłali do kilku znanych firm, grozili zatruciem towarów cyjankiem, żądali od kilkunastu do nawet dwustu tysięcy złotych.
Ponieważ wszystkie listy były nadane na dworcowej poczcie w Kielcach tamtejsi policjanci rozpracowywali aferę. Szantażyści wpadli przy podejmowaniu okupu. Pomysłodawcą okazał się 17-letni Rafał, pomagali mu dwaj młodsi koledzy.
Z kolei szefostwo zagranicznej sieci sklepów działających w Polsce otrzymało pogróżki, że dojdzie do wybuchu w ich markecie. Albo zapłacą milion złotych za spokój. Szantażystę namierzono błyskawicznie, bo do przekazania okupu, podał numer... własnego bankowego konta!
Takich spraw zazwyczaj się nie upublicznia, załatwiane są po cichu, bo każda mimo wszystko naraża wizerunek firmy, która stała się obiektem ataku. Stąd nie sposób określić skali zjawiska.
Co ciekawe, nawet branżowe portale nie zajmują się tematem – co najwyżej opisują poszczególne przypadki, ale brak kompleksowych analiz. Przez to dominuje pogląd, że proceder z szantażowaniem firm jest marginalnym problemem.
Nie spotkałem się z podobną historią. Nie twierdzę, że ich nie było, ale nikt o nich nie wspominał.
Poważne ryzyko
Niemal każdego roku dochodzi do kolejnych przypadków. Zmieniają się metody działania szantażystów, ale cel ciągle jest ten sam...
Obecnie Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadzi śledztwo mające wyjaśnić okoliczności próby wyłudzenia ogromnej sumy od znanej firmy mleczarskiej z Wielkopolski. Jej zarząd dostał ultimatum: okup albo w internecie pojawi się film pokazujący rzekomej nadużycia przy produkcji żywności. Szefowie przedsiębiorstwa natychmiast złożyli zawiadomienie o przestępstwie. I zostało wszczęte postępowania dotyczące:
„kierowania groźby bezprawnej spowodowania postępowania karnego wskutek złożenia bezpodstawnego zawiadomienia dotyczącego popełnienia przestępstwa polegającego na fałszowaniu produktów mleczarskich” - tłumaczy naszemu serwisowi prokurator Wawrzyniak.
Wbrew pozorom ryzyko takich ataków nie dotyczy jedynie branży spożywczej. Przekonali się o tym organizatorzy... koncertów muzycznych. Całkiem niedawno dostawali paczki ze świńskim ryjami i żądaniem okupu w bitcoinach. Jeśli nie zgodziliby się zapłacić, to szantażyści zamierzali dzwonić na policję w dniu koncertu i zgłaszać fałszywe alarmy bombowe. W skutek takich działań koncerty byłyby odwoływane. Okup nie został zapłacony, a autorzy gróźb trafili za kratki.
Sporym problem na całym świecie stało blokowanie danych w firmowych komputerach i żądanie okupu za ich ponowne udostępnienie. W przypadku tzw. ransomware dosłownie każdy może stać się ofiarą. Przekonała się o tym nawet duża kancelaria prawnicza!