Spodziewamy się minimalnego wzrostu PKB w 2023 r. o 0,1 proc.; dla konsumentów trudniejsza będzie pierwsza połowa przyszłego roku, kiedy w pełni odczują szok inflacyjny i ciężar podwyżek stóp procentowych – powiedział główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak.
„Spodziewamy się minimalnego wzrostu PKB w 2023 r. o 0,1 proc. Ale trzeba tutaj zaznaczyć, że paradoksalnie, to będzie wynik zbliżony do blisko 5-proc. wzrostu PKB, jaki osiągnęliśmy w 2022 r.” – powiedział główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak.
Jak wyjaśnił, ten paradoksalny efekt bierze się stąd, że i w tym i w poprzednich latach mieliśmy do czynienia z wielkimi zaburzeniami statystycznych miar aktywności gospodarczej wskutek potężnych szoków, jakimi były i są pandemia i wojna na Ukrainie.
„Wynik 2022 r. jest pod dużym wpływem efektu przeniesienia, który dodaje do dynamiki PKB ok. 3 proc. Z kolei na wynikach roku 2023 również odbije się efekt przeniesienia, tyle że będzie miał wpływ negatywny i odejmie ok. 1 proc. od wzrostu PKB. W efekcie więc poruszamy się w granicach wzrostu PKB na poziomie 1-2 proc. - oczywiście, gdybyśmy mieli warunki porównywalne z tymi, jakie panowały w gospodarce przed pojawieniem się tych zaburzeń” – powiedział Piotr Bujak. „Co istotne i pozytywne, rok 2023 pod względem aktywności gospodarczej i inflacji powinien być lustrzanym odbiciem roku 2022” – dodał.
Zwrócił uwagę, że w roku 2022 w gospodarce z miesiąca na miesiąc narastał trend stagflacyjny, który został wywołany przez wojnę na Ukrainie. Było widać spadek tempa wzrostu gospodarczego oraz wzrost inflacji wraz z upływem kolejnych kwartałów.
„Rok 2023 pod tym względem powinien być odwrotnością – słabo zaczniemy i będziemy się odbijać w ciągu roku pod względem tempa wzrostu gospodarczego. Jednocześnie rok zacznie się inflacją na wysokim poziomie, która będzie spadać. W sumie 2023 rok nie powinien odczuwalnie gorszy niż rok 2022, choć oczywiście w pewnym obszarach różnice będą istotne. A więc na poziomie makro te lata będą podobne, ale dla konsumentów pierwsza połowa 2023 będzie trudniejsza, wtedy bowiem w pełni odczują szok inflacyjny i ciężar podwyżek stóp procentowych. Pod tym względem rok 2023 będzie dla nich trudniejszy od poprzedniego” – powiedział główny ekonomista PKO BP.
Wskazał, że według prognoz banku rok 2023 zacznie się z inflacją powyżej 20 proc. – tyle będzie w styczniu czy lutym; potem nastąpi jej szybki spadek w okolice – średnio – 15 proc. w II kw., ok. 12-13 proc. w III kw. oraz poniżej 10 proc. w IV kw.
„Przy tak szybkim spadku inflacji oraz w obliczu zahamowania koniunktury i niewielkiego wzrostu bezrobocia oraz zakładając, że główne banki centralne zakończą cykle podwyżek na przełomie I i II kw., można oczekiwać przynajmniej poważnej dyskusji w RPP na temat obniżek stóp procentowych. Zakładamy, że obniżki zaczną się już od września i będą dwie, za każdym razem po 25 pkt. bazowych. Mocniejsze zmiany nastąpią w kolejnym roku, jeśli inflacja nadal będzie się obniżać i wracać do celu” – powiedział ekonomista.
PKO BP prognozuje, że bezrobocie w ujęciu Eurostatu wzrośnie z 2,9 proc. na koniec tego roku do 3,3 proc. średniorocznie. Stopa bezrobocia liczona według polskiej metodologii wzrośnie z 5,3 proc. na koniec tego roku do 5,4 proc. na koniec 2023 r.
„Jeśli miałbym wskazać pożądane niespodzianki, które mogą się pojawić w przyszłym roku, to jest trochę sygnałów, że ten globalny szok inflacyjny zacznie odpuszczać w większym stopniu, niż się obecnie oczekuje, a więc inflacja może będzie spadać szybciej. Drugim pożądanym wydarzeniem byłoby, gdyby losy wojny na Ukrainie potoczyły się korzystnie, co mogłoby być czynnikiem, który tę globalną dezinflację uruchomi i mocno poprawi perspektywy wzrostu. Trzecia rzecz, ważna dla stabilności makroekonomicznej i dla możliwości finansowania gospodarki – to napływ środków unijnych, zarówno z KPO, jak i z nowego budżetu. Tych środków nie ma w naszym scenariuszu na rok przyszły i gdyby się pojawiły, poprawiłyby możliwości rozwojowe” – powiedział Piotr Bujak.