Turyści w Beskidy przyjechali, ale nie jest ich dużo. Jak podała prezes Wiślańskiej Organizacji Turystycznej Karolina Wantulok, góry zapełniają się w weekendy. Górale spodziewają się, że prawdziwy szturm nastąpi w lutym, choć wypoczynek w Beskidach podrożał.
- Jest ruch, ale mały. Tak było zawsze, gdy wypoczywały województwa inne niż mazowieckie i śląskie. Oblężenie nastąpi zapewne w lutym, gdy ferie będą właśnie w tych dwóch województwach. Obecnie nie ma najmniejszego problemu ze znalezieniem miejsca noclegowego – powiedziała Wantulok.
Jak zaznaczyła, w Beskidach zima jest w pełni. Przybywa śniegu i utrzymuje się mróz. Trasy i stoki są dobrze przygotowane. W tygodniu w Wiśle tłumów nie ma, ale w weekendy jest inaczej. Parkingi zapełniają się głównie samochodami z rejestracjami z Górnego Śląska. - W weekend można jednak też znaleźć miejsce noclegowe – wskazała Karolina Wantulok. Podobnie jest w Szczyrku. Zdaniem Sandry Kulki z informacji turystycznej, widać to szczególnie na ulicach, które się nie korkują.
Turyści, którzy będą chcieli spędzić czas w górach, muszę w te ferie nieco głębiej sięgnąć do kieszeni. Ceny w sezonie są wyższe niż poza nim. - Podwyżki były. Docierają do mnie informacje od gestorów obiektów, że je wprowadzili. To, co się dzieje z cenami gazu, prądu, czy żywności, nie pozostało bez wpływu na koszty. Oczywiście, nikt nie winduje cen tak, by odstraszyć klientów, ale podwyżki nastąpiły. To z pewnością ma wpływ na liczbę gości – wyjaśniła szefowa Wiślańskiej Organizacji Turystycznej Karolina Wantulok.
Górale liczą, że aura i turyści dopiszą w lutym. Jak powiedziała Karolina Wantulok, co bardziej zapobiegliwi dokonują już rezerwacji, choć wszyscy dopytują o możliwości odzyskania pieniędzy w przypadku zachorowania na COVID-19 czy objęcia kwarantanną.