Brytyjska kolej zostanie sparaliżowana

Brytyjscy kolejarze zrzeszeni w związku zawodowym RMT rozpoczęli we wtorek strajk, który będzie trwał do środy, a następnie zostanie wznowiony w piątek i potrwa do soboty. Oznacza to, że większość połączeń kolejowych w Wielkiej Brytanii nie będzie w tych dniach obsługiwana. Oddzielny strajk w czwartek organizują również maszyniści ze związku zawodowego ASLEF.

Państwowy zarządca infrastruktury kolejowej w Wielkiej Brytanii Network Rail poinformował, że oczekuje się, iż podczas dni strajków obsługiwanych będzie tylko 20 proc. połączeń kolejowych w kraju. Pociągi, które będą kursować, rozpoczną przejazdy później i skończą je wcześniej - podróże będą możliwe tylko między godz. 7.30 a 18.30 czasu lokalnego. Strajki mogą mieć wpływ na usługi kolejowe w całej Anglii, Szkocji i Walii.

Oznacza to, że brytyjska sieć kolejowa zostanie sparaliżowana w pierwszym tygodniu pracy w 2023 roku - skomentowała telewizja Sky News. Pasażerowie zostali poproszeni o udawanie się w podróż koleją jedynie, jeśli jest to konieczne.

Sekretarz generalny RMT Mick Lynch ostrzegł, że akcja strajkowa będzie prowadzona do momentu, aż rząd przestanie "blokować" porozumienie ze spółkami kolejowymi w sprawie wysokości podwyżek płac i bezpieczeństwa zatrudnienia. Lynch twierdzi również, że "bezprecedensowy poziom ingerencji ministerialnej" uniemożliwia postępy w negocjacjach oraz zapewnił, że przedstawiciele RMT są "chętni do rozmowy przez całą dobę".

Według dziennika "The Times" rząd obawia się, że miliony pasażerów zrezygnują z usług kolejowych w rezultacie najgorszego tygodnia zakłóceń na kolei od 30 lat. Źródło rządowe powiedziało dziennikowi, że strajk to "akt autoagresji - pokolenie pasażerów spisze na straty koleje. Mówimy tutaj o powstaniu trwałych blizn. Im dłużej będą trwać strajki, tym większe jest tego ryzyko".

Mick Whelan, sekretarz generalny związku zawodowego ASLEF, reprezentującego maszynistów, stwierdził, że nie mają oni wielkiego wyboru i musieli podjąć strajk, ponieważ nie dostali podwyżek od kwietnia 2019 roku. Podkreślając, że jego związek zawsze chętnie negocjuje z przewoźnikami kolejowymi, dodał:

"Piłka jest po ich stronie. Firmy lub ten konserwatywny rząd, który za nimi stoi, mógłby teraz zakończyć ten spór, składając poważną i rozsądną ofertę płacową. To zależy od nich".

Branża kolejowa jest pod presją finansową ze względu na straty, jakich doznała w czasie pandemii Covid-19. Szefowie firm kolejowych wskazują, że aby pozwolić sobie na podwyżki płac, należy uzgodnić reformy i modernizację kolei, co będzie oznaczało redukcję zatrudnienia.

Źródło

Skomentuj artykuł: