To był filar gospodarki Białorusi. Wojna i polityka zniszczyły sektor IT

Sektor IT przez wiele lat był istotnym filarem gospodarki Białorusi i oknem na Zachód i nowoczesność w kraju rządzonym przez Aleksandra Łukaszenkę. Brutalna polityka reżimu doprowadziła jednak do eksodusu znacznej części specjalistów z tej branży, a problem pogłębiła dodatkowo wojna, w którą Białoruś w istotnym stopniu jest zaangażowana. Czy IT na Białorusi ma jeszcze jakieś szanse?

Sektor IT na Białorusi ma swoją dłuższą historię. Tuż po upadku Związku Sowieckiego, ludzie z doświadczeniem w przedsiębiorstwach zajmujących się montażem komputerów, zaczęli sukcesywnie składać je już na własny rachunek. Szybko zaczęły powstawać firmy z branży komputerowej, jednak większość przedsiębiorstw, które dziś określilibyśmy mianem sektora IT, pozostawały w rękach państwa. Przez lata trwała fluktuacja kadr między sektorem publicznym a prywatnym.

Ceny sprzętu, szczególnie importowanego, były w porównaniu do zasobności portfeli przeciętnych Białorusinów wysokie i niewiele osób mogło pozwolić sobie na posiadanie komputera osobistego. Mimo niewielkiej komputeryzacji społeczeństwa, zaplecze branży było jednak spore – od lat 90. na Białorusi działało kilka dużych przedsiębiostw z sektora IT, m.in. IBA, EPAM czy Belhard. Do tego należało dodać nieźle wykształconych pracowników i wszystko to wyglądało jak gotowy przepis na sukces. 

Na początku lat dwutysięcznych coraz głośniej mówiło się o powstaniu na Białorusi nowej „Doliny Krzemowej”. W efekcie, we wrześniu 2005 r. Aleksandr Łukaszenka podpisał dekret o stworzeniu Parku Wysokich Technologii (HTP), który dawał preferencyjne warunki firmom z branży informatycznej. Inicjatorem powstania Parku był dyplomata i polityk Walery Cepkała (będący w latach 2005-2017 prezesem HTP), a „ojcem chrzestnym” Michaił Miasnikowicz, ówczesny przewodniczący Prezydium Narodowej Akademii Nauk Białorusi.

Rezydenci Parku zwolnieni zostali z ceł oraz uzyskali specjalne przywileje podatkowe (m.in. w zakresie podatku dochodowego). W ciągu niespełna trzech lat funkcjonowania, udało się ściągnąć do położonego pod Mińskiem Parku około 60 firm (ok. 30 proc. z kapitałem zagranicznym), zatrudniających łącznie ponad 5000 osób. Jak podaje sam Park na swoich stronach, w październiku 2020 r. w ramach HTP zarejestrowano ok. 1000 podmiotów zatrudniających ok. 60 tys. osób. Warto jednak dodać, że w 2015 r. wszedł w życie dekret „nowelizujący” ten z 2004 r. i rozszerzający pożądany zakres działalności firm, a w 2018 r. poszerzono go o dodatkowe korzyści dla przedsiębiorstw i sprzyjające warunki do rozwoju startupów. Jak podaje Biełsat, w 2019 r. udział sektora IT w gospodarce Białorusi wyniósł 6,5 proc. PKB i był to odsetek porównywalny z dochodami z rolnictwa.

Białoruska branża IT i jej pracownicy zyskiwali na uznaniu na całym świecie, a jednym z okrętów flagowych jest chociażby firma Wargaming, twórca popularnej gry „World of Tanks”. Szeroka współpraca zagraniczna i duża skala eksportu dóbr i usług sprawiła, że IT było oknem na świat w prowadzonej przez Łukaszenkę izolacjonistycznej polityce Białorusi.

Na rosnący w siłę sektor na Białorusi cieniem położyła się właśnie polityka. Po sfałszowanych wyborach w sierpniu 2020 r. na ulice wyszło tysiące Białorusinów, domagających się demokratycznych przemian na Białorusi. Do protestów dołączyło również wielu przedstawicieli branży IT, a warto dodać, że jednym z kluczowych pretendentów do walki o prezydencki fotel był wspomniany już Walery Cepkała. Władze w Mińsku, by ograniczyć dostęp Białorusinów do relacji mediów niezależnych i zagranicznych, postanowiły wówczas wprowadzić... blokadę internetu. Niezbyt fortunne rozwiązanie dla kraju, który chce być postrzegany jako rekin rynku high-tech.

Biznes nie lubi zawirowań, więc szybko pojawiły się apele branży IT o zakończenie brutalnych represji wobec protestujących. Niestety, nieustająca przemoc państwowa i prześladowania przeciwników reżimu Łukaszenki budowały coraz gorszą atmosferę dla jakichkolwiek przedsięwzięć. Polityczny kryzys doprowadził do stopniowego eksodusu informatyków z Białorusi.

Spółki zaczęły wycofywać z Białorusi kapitał i zamykać swoje biura i przedstawicielstwa, a specjaliści IT – postanowili poszukać spokojniejszego życia za granicą. Szacuje się, że do końca 2021 r. Białoruś opuściło ponad 20 tys. informatyków. Kierunki, jakie wybierali, to przede wszystkim Polska, Litwa i Ukraina. Rząd polski aktywnie działał na tym polu, tworząc program "Poland Business Harbour", tworzony m.in. przez Radę Ministrów oraz PAiH i PARP, którego celem było stworzenie zachęt dla białoruskich informatyków.

Jak przekonywał na początku 2021 r. rząd, przyniósł on skutek. O ile w pierwszych tygodniach exodusu, latem i wczesną jesienią 2020 r. do Polski trafiało ok. 10 proc. specjalistów IT z Białorusi, o tyle w marcu 2021 r. było to już blisko 50 proc. 

To, że od powstania programu, Polskę wybiera czterokrotnie więcej specjalistów IT niż wcześniej odbieramy jako docenienie przez białoruską społeczność cyfrową tych działań. Motywuje nas to do kontynuacji tych działań i dalszej rozbudowy polskiego ekosystemu wsparcia – mówiła wówczas Justyna Orłowska, pełnomocnik premiera ds. GovTech.

Sytuacja na Białorusi nie sprzyjała pracy specjalistom IT. Oprócz niepewnego klimatu biznesowo-inwestycyjnego, dochodziło do aktów represji wobec pojedynczych osób związanych z sektorem. 

Firmom w ogóle trudno jest teraz zatrudniać ludzi, bo każdy może trafić do aresztu, a komputery wraz z przechowywanymi na nich ważnymi informacjami mogą być konfiskowane. (…) Jeśli to, co się teraz dzieje, będzie się ciągnąć, to sfera IT na Białorusi ulegnie zupełnemu zniszczeniu – mówił w wiosną 2021 r. w rozmowie z Biełsatem białoruski informatyk, Franciszek Dziadou, który opuścił swój kraj jeszcze przed wyborami w 2020 r.

Rosyjska inwazja na Ukrainę spotęgowała problemy sektora IT na Białorusi, która za sprawą łukaszenkowskiej polityki częściowo została wciągnięta w wojnę. Dyktator w Mińsku umożliwił rosyjskim wojskom inwazję na Ukrainę z terenów kraju, a także pozwolił na wykorzystanie lotnisk i obszarów przygranicznych do prowadzenia ataków z powietrza. Wiele krajów zdecydowało się objąć Białoruś podobnymi sankcjami, co Rosję.

Białoruś robi co może, by zatrzymać specjalistów odpowiedzialnych za – jak mówią złośliwi - „dekartoflizację” gospodarki krajowej. Odpływ branży IT zaniepokoił Łukaszenkę. Park Wysokich Technologii zapowiedział wprowadzenie dodatkowych zachęt, ale eksperci nie mają wątpliwości, że nie przyniosą one takich rezultatów, jakich oczekują władze w Mińsku. 

Z jednej strony trwa walka o utrzymanie specjalistów-”patriotów”, a z drugiej strony informatycy nie są szczególnie ograniczeni „terytorialnie” i mogą pracować praktycznie w każdym kraju świata, a wiele z nich ciągle mierzy się z problemem niedoboru kadr w branży IT. 

Z jeszcze innej strony, informatycy, którzy wyjechali z Białorusi, przekonują, że dalsza praca i życie specjalistów w kraju rządzonym przez Łukaszenkę "powoli staje się w wielu miejscach czarną plamą".

- Obecnie jest więcej masowych relokacji firm IT niż w 2020 r. Niektórzy klienci odmawiają współpracy z firmami IT zlokalizowanymi na Białorusi. Nie chcą wysyłać tam pieniędzy - mówi Lew Lwouski, ekonomista i pracownik BEROC w rozmowie z euroradio.fm.

Kolejnym problemem jest ograniczony przepływ obcej waluty na Białoruś, co rzutuje zarówno na płace, jak i na możliwości inwestowania np. w start-upy. Do tego dochodzi również kwestia bezpieczeństwa pracowników.

- Myślę, że białoruski sektor IT nie umrze, ale nie będzie go już na Białorusi - dodał Lwouski.

Źródło

Skomentuj artykuł: