Ceny energii przerażają Europejczyków

Coraz więcej krajów wprowadza osłony dla rodzin przed skokowymi wzrostami cen energii i paliw. Przyczyną wzrostów cen są nie tylko drożejące surowce, ale i parapodatki w postaci opłat od emisji nakładane przez Unię Europejską.

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez zapowiedział uruchomienie planu pomocy dla obywateli w związku z drastycznym wzrostem cen energii. Ogłosił, że z programu, który obejmie głównie najbiedniejsze rodziny, wypłaconych zostanie 100 mln euro dopłat. Cena energii elektrycznej w Hiszpanii osiągnęła rekordowy poziom 213,29 euro za 1 MWh. Rząd Francji też zapowiedział dodatki, które mają zrekompensować rosnące rachunki. Osoby, które zarabiają miesięcznie mniej niż 2 tys. euro netto, otrzymają jednorazowo 100 euro tzw. dodatku inflacyjnego. Włochy natomiast obniżyły VAT od energii elektrycznej.

Nad rozwiązaniami mającymi rekompensować wysokie ceny pracuje też od dłuższego czasu polski rząd. Pomoc trafi do osób w najtrudniejszej sytuacji. Takie działania – Polski i innych krajów unijnych – są zgodne z propozycjami, jakie przedstawiła Komisja Europejska w połowie października.

Problem z wysokimi cenami gazu i ograniczonymi dostawami z Rosji budzi podejrzenia o celową politykę Kremla, mającą m.in. wymusić na Unii Europejskiej dopuszczenie do uruchomienia gazociągu NordStream 2. 1250-kilometrowa rura między Rosją a Niemcami jest już gotowa, ale jej rozruch hamują przeszkody natury biurokratycznej. Jak twierdzą Rosjanie, zatwierdzenie tego gazociągu umożliwiłoby zwiększenie dostaw o 10 procent.

Natomiast na ceny energii elektrycznej bezpośrednio wpływa koszt zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla. W ciągu ostatnich 4 lat ceny tych praw wzrosły aż o 1200 procent, z ok. 5 euro do 60 euro za tonę. W wyniku tego koszt zakupu uprawnień do emisji stanowi już nawet 50 procent kosztów producentów energii. ETS, czyli unijny system handlu emisjami ma służyć finansowaniu walki ze zmianami klimatycznymi i zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych. Środki, które trafiają do budżetów państw, przynajmniej w połowie powinny być przeznaczane na inwestycje sprzyjające redukcji gazów cieplarnianych oraz na system wsparcia dla odbiorców energii. W tym roku Unia Europejska wyznaczyła nowy cel redukcji emisji gazów cieplarnianych: o 55 procent do 2030 roku (w porównaniu ze stanem z roku 1990). Żeby to się udało, zdaniem Komisji Europejskiej konieczne jest rozszerzenie działania systemu ETS na branże takie jak budownictwo czy transport.

Jednak w obecnej sytuacji część państw podnosi problem konieczności wprowadzenia zmian w systemie ETS. Hiszpania na przykład proponuje doraźnie ustalenie górnego limitu ceny zezwoleń na emisję CO2. O wprowadzenie maksymalnych cen zezwoleń zaapelował też premier Polski Mateusz Morawiecki, nasz rząd chce także opóźnienia wdrożenia unijnego pakietu "Fit for 55". - Radykalnych działań w tej sprawie na ostatnim szczycie w Brukseli domagali się premierzy Hiszpanii i Polski: Pedro Sánchez i Mateusz Morawiecki - przypomina Izabela Kloc, poseł PiS do Parlamentu Europejskiego. - Niestety, większość przywódców ze średnim entuzjazmem przyjęła ich żądanie, aby rynkowi uprawnień do emisji dwutlenku węgla (ETS) nie tylko się przyglądać, ale także interweniować i zapobiegać spekulacjom. Generalnie wszystkie unijne instytucje zachowują w tej kwestii dziwną bierność. Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiedzialny za Zielony Ład jest przekonany, że za wzrost cen odpowiada wolny rynek i nie wolno ingerować w jego mechanizmy. Jest to kpina z tysięcy europejskich przedsiębiorców, którzy znaleźli się na skraju bankructwa - zaznacza. Ostatecznie, dzięki naciskom obu premierów pozostali przywódcy zgodzili się, aby Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych przeanalizował ewentualne spekulacje w systemie ETS. Niestety, kolejny postulat - o zrewidowanie hurtowego rynku energii elektrycznej - przepadł. - Zamiast tego przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała na listopad wstępną ocenę, a później przygotowanie w tej sprawie stosownych zaleceń. Zostaną przedstawione w kwietniu 2022 r. - podkreśla Kloc. Jej zdaniem unijna machina działa i w tej sprawie powoli i biurokratycznie. A ceny prądu w UE idą też w górę za rosnącą ceną gazu. Bruksela nie chce się zająć spekulacjami i na tym rynku.

Czy UE może konkretnie wpłynąć na zmianę sytuacji? Cytowany przez portal dw.com Thilo Schaefer z Instytutu Gospodarki Niemieckiej uważa, że w niewielkim stopniu. – To do państw członkowskich należy złagodzenie skutków społecznych. Komisja Europejska może doradzać państwom członkowskim i koordynować środki, zwłaszcza w celu zapobiegania zakłóceniom na rynku – dodaje w dw.com Simone Tagliapietra, z brukselskiego think-tanku Bruegel. Część ekspertów oczekuje, że skutek w średnim terminie może przynieść zapowiedziane śledztwo w sprawie przyczyn gwałtownego wzrostu cen gazu (czyli de facto – w sprawie działań rosyjskiego Gazpromu).

Polska nie godzi się na żadne rozwiązanie, które będzie odbywało się kosztem najsłabszych. Podobne głosy pojawiają się w innych krajach. Słowacka prezydent Zuzana Czaputova uznała, że chociaż Słowacy borykają się z rosnącymi cenami, to dobrą wiadomością jest to, że jest to zjawisko przejściowe. Drugą dobrą wiadomością, jest według słowackiej prezydent fakt, że rosną również płace.

Zwróciła uwagę, że chociaż wzrost cen dotyka wszystkich, to jest pewna grupa ludności, która będzie znacząco poszkodowana. Według ekspertów to około 800 tys. spośród 5 milionów obywateli Słowacji, które są zagrożone ubóstwem.

Prezydent podkreśliła, że ponad 5,7 proc., czyli około 370 tys. osób, nie może z przyczyn finansowych ogrzać swoich domów i mieszkań. Oceniła, że rozwiązaniem może być podwyżka dodatku mieszkaniowego, ale należy zmienić definicję osób, który go otrzymują. Powinien on, zdaniem Czaputovej, obejmować szerszą grupę osób niż obecnie. Czaputova uznała też, że rząd powinien rozważyć wprowadzenie nowego świadczenia dla osób, które zostały dotknięte przez ubóstwo energetyczne.

Źródło

Skomentuj artykuł: