Coraz ciemniejsze chmury nad branżą lotniczą

Firmy zajmujące się serwisem samolotów i produkcją dla nich części zamiennych przewidują utratę przychodów w wysokości 60 miliardów dolarów. 

Firmy serwisowe i producenci części zamiennych, którzy utrzymują samoloty w gotowości , szykują się w tym roku do spadku sprzedaży nawet o 75% sprzedaży i dalszych kłopotów w najbliższej przyszłości. Najbardziej bolesne jest dla nich, gdy linie lotnicze „parkują” lub wycofują z użytkowania tysiące samolotów z powodu pandemii koronawirusa. 

W zeszłym roku branża obsługująca lotnictwo warta była około 80 miliardów dolarów sprzedaży. Głównymi graczami są tu m.in. General Electric Co i Rolls-Royce Holdings Plc, a także firmy systemowe, takie jak Honeywell International Inc (HON.N) i Raytheon Technologies Corp RTX.N oraz wielu mniejszych dostawców. 

Na przykład obsługa jednego śmigłowca kosztuje rocznie średnio 3 miliony dolarów i stanowi znaczną część przychodów większości wspomnianych firm. Taki wskaźnik wydatków będzie nie do utrzymania ponieważ kryzys utrudnia podróż samolotem i zmniejsza liczbę godzin spędzanych przez samoloty i śmigłowce w powietrzu, odsuwając w czasie ich przeglądy i remonty.

- Przewidujemy zmniejszenie zapotrzebowania na konserwację, naprawę i remont o 60 proc. lub więcej w przypadku komercyjnych silników lotniczych w 2020 r.. A produkcja silników i części spadnie o 40-50 proc.

powiedział Kevin Michaels, dyrektor zarządzający firmy doradczej AeroDynamic, specjalizującej się w dziedzinie lotnictwa i kosmonautyki.

- Na rynku będziemy mieli nadwyżkę tysięcy samolotów. Aby ją zrównoważyć, trzeba będzie  wycofać z użytkowania tysiące samolotów - tłumaczy ekspert.

Spadek nawet 75 proc. przychodów z usług, co stanowi około 60 miliardów dolarów utraconej sprzedaży, został oszacowany przez analityka Richarda Aboulafię z firmy Teal Group zajmującej się doradztwem lotniczym. Podaje on następujący przykład. Niższe zapotrzebowanie na nowe silniki spowoduje, że przemysł ponownie weryfikuje prognozy dotyczące popytu na usługi, ponieważ mniej silników będzie wymagało serwisowania i części zamiennych. 

Skutek jest taki, że tysiące zwolnień są już planowane lub są w toku, ale niektórzy eksperci z branży lotniczej sugerują, że wpływ będzie prawdopodobnie głębszy niż pierwotnie sądzono, i wskazują na kilka trudnych lat. Rynek ma się poprawić dopiero w 2023 r. 

Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego poinformowało w zeszłym tygodniu, że linie lotnicze stracą 84 miliardy dolarów w 2020 roku, a ich przychody spadną o połowę do 419 miliardów dolarów, co jest najgorszym rokiem w historii sektora.

- To będzie bardzo brutalny czas dla firm zależnych od przychodów z rynku wtórnego tj. serwisującego lotnictwo - powiedziała Aboulafia.

- Cięcia pracy i cięcia wydatków dopiero się zaczęły - dodał. - Produkcja samolotów i części zamiennych również zaczęła się zmniejszać.

Około 18 000 samolotów, czyli około 65 proc. światowej floty, zostało uziemionych w kwietniu i przez większość maja, a przemysł planuje obecnie globalną recesję i przyszłość, w której podróże służbowe zostaną ograniczone, a wczasowicze będą odpoczywać bliżej domu. 

Szacunki zebrane przez Reuters sugerują, że zmniejszony popyt spowoduje, że w 2021 r. będzie używanych mniej niż 20 000 samolotów w porównaniu z aktywną flotą szacowaną na około 27 000 samolotów w 2019 r. Wszyscy analitycy, z którymi rozmawiał Reuters, powiedzieli, że nie spodziewają się powrotu wydatków na utrzymanie floty do poziomu z 2019 r. aż do 2023 r.

Liczby dotyczące obecnego wieku flot sugerują, że od 1500 do 2600 samolotów można wycofać w ciągu następnych 12 miesięcy, ponad trzy razy więcej niż w typowym roku. Przy 3 milionach dolarów za samolot, co stanowi 7,8 miliarda dolarów utraconych przychodów z rynku wtórnego. 

Ale samoloty powyżej 10 lat również wymagają więcej pracy. Według firmy konsultingowej Oliver Wyman stanowią one około 48 proc. obecnej floty, ale stanowią ponad połowę kosztów utrzymania. Tak więc utracone przychody prawdopodobnie wzrosną.

- Po wycofaniu statków powietrznych operatorzy będą wydobywać części z samolotów na emeryturze, zamiast kupować nowe części od dostawców - powiedział Robert Spingarn, analityk Credit Suisse. 

Koszty serwisu przypadające na samolot również różnią się drastycznie. Utrzymanie nowego Boeinga (BA.N) 737 może kosztować mniej niż 1,5 miliona dolarów, zaś 777 lub 787 czterokrotnie więcej. Delta Air Lines Inc, na przykład, tnie flotę o 18 samolotów Boeing 777, których zdaniem jednego z analityków Reutera utrzymanie kosztuje średnio 7,3 miliona dolarów rocznie. Timothy Kuder z firmy doradczej Frost & Sullivan powiedział, że linie lotnicze prawdopodobnie dokonają „znaczących” redukcji miejsc pracy, gdy we wrześniu skończy się moratorium na nowe zwolnienia. Co to oznacza dla firm polegających na przychodach z rynku serwisowego? Będzie mniej biznesu, i firmy produkujące części oraz zajmujące się obsługą techniczną nie  będą w stanie utrzymać swojego stanu zatrudnienia. Decyzje linii lotniczych pociągną za sobą w dół całą branżę.

Skomentuj artykuł: