Czy koronawirus namiesza na rynku mieszkań?

Jesteśmy przyzwyczajeni do codziennych informacji o wzrostach cen mieszkań. Nikt jednak nie spodziewał się sytuacji, której właśnie jesteśmy świadkiem: pojawieniem się tak bardzo nieprzewidywalnego czynnika, jakim jest obawa przed zakażeniem koronawirusem – uważa dyr. Marcin Jańczuk, analityk rynku mieszkaniowego z firmy Metrohouse.

Według statystyk raportu Barometr Metrohouse i Gold Finance, ceny mieszkań w największych polskich miastach wzrosły na rynku wtórnym o kilkanaście proc. W niektórych lokalizacjach, jak np. we Wrocławiu i Gdańsku za mkw. mieszkania trzeba było zapłacić ponad 20 proc. więcej niż przed rokiem. Wiele czynników wskazywało, że rajd cenowy może potrwać dłużej. Rynek wtórny jest bardzo podatny na zmiany widoczne na rynku pierwotnym, a tam rosnące koszty inwestycji mają bezpośredni wpływ na kształtowanie się cen. 

Dodatkowo, brak dostępnych możliwości pomnażania posiadanego kapitału sprawia, że mieszkaniówka jest napędzana przez zakupy inwestycyjne. Niewątpliwie jest to czynnik windujący ceny. Katalog powodów wzrastających cen mieszkań jest oczywiście znacznie dłuższy. 

Rzadko kto w sytuacji istotnych wzrostów cen analizuje możliwość pojawienia się osłabienia popytu. Ten pojawił się znienacka i funkcjonuje pod nazwą „koronawirus”.

Ankieta przeprowadzona 11 i 12 marca wśród agentów Metrohouse, którzy każdego dnia obsługują tysiące klientów poszukujących do zakupu mieszkania dowodzi, że pojawienie się zagrożenia w postaci koronawirusa już przyczynia się do zmniejszenia popytu na mieszkania. Tak odpowiedziało 44 proc. ankietowanych agentów. Jednocześnie 38 proc. jest odmiennego zdania (reszta nie ma opinii na ten temat). Zdania są więc podzielone, ale jak widać pandemia wywołuje zamęt na rynku. 

Agenci firmy pytani o to, czy w przyszłości koronawirus może mieć wpływ na zainteresowanie rynkiem nieruchomości w 46 proc. odpowiadają, że może mieć to „niewielki wpływ”, choć kolejne 35 proc. jest przekonana, że wpływ będzie „istotny”.

Tak więc w opinii 81 proc. ankietowanych pośredników rynek mieszkaniowy odczuje zmniejszenie popytu. Wyniki ankiety nie mogą dziwić. W sytuacji, kiedy media bombardują nas informacjami o kolejnych zakażeniach koronawirusem, trudno skupić się na poszukiwaniach mieszkania – zwłaszcza, gdy nakazuje się ograniczenie kontaktu z innymi, a pozostawiane w domach dzieci wymagają atencji ze strony rodziców. 

Co może być zatem bodźcem do osłabienia popytu w najbliższym czasie? Na rynku mieszkań powodów jest wiele. Począwszy od tych związanych z działaniem w stanie zagrożenia zdrowia aż po aspekty natury psychologicznej, czy te związane z ograniczeniem dostępu do usług niezbędnych w procesie obrotu nieruchomościami.

Zawirowania, jakich doświadczaliśmy w przeszłości, m.in. upadek Lehman Brothers, czy gwałtowny wzrost kursu franka działają na rynek mieszkaniowy destrukcyjnie. O ile jednak przytoczone powyżej przykłady pozwalają na postawienie tezy dotyczącej określonego wpływu na rynek nieruchomości, to w przypadku pandemii wpływ sytuacji na rynek mieszkaniowy jest dość nieprzewidywalny. Wiele zależy od czasu niezbędnego na opanowanie wirusa, a tym samym uspokojenie nastrojów społecznych. Należy sobie zadać pytanie: kiedy życie powróci znów na normalne tory? 

Klienci kupujący zaczynają upatrywać w koronowirusie możliwości zahamowania trendu wzrostowego. To normalne w tego typu sytuacjach. Każdy kryzys dla poszukiwaczy okazji jest upatrywany jako okazja. Na wygranej pozycji będą osoby, które są w stanie szybko podjąć decyzję o zakupie. Na obecnej sytuacji mogą skorzystać np. flipperzy (przedsiębiorcy nabywający mieszkania w celu ich dalszej odsprzedaży po zainwestowaniu w remont) oraz  nabywcy gotówkowi, których kartą przetargową jest szybka realizacja transakcji. 
W następstwie koronawirusa kurek z  klientami może zostać przykręcony, co może mieć wpływ na pogorszenie się nastrojów w branży, która przez ostatnie lata przeżywała okres wyjątkowego rozkwitu. Sytuacja zaskoczyła wszystkich – niezależnie od tego, czy jest to deweloper, czy drobny ciułacz marzący o zakupie małego mieszkania na start. Jak w każdym takim przypadku zalecany jest spokój i monitoring rynku, który da odpowiedź dotyczącą możliwych następstw obecnej sytuacji – napisał na zakończenie Jańczuk.
 

Skomentuj artykuł: