Tak zajadłego ataku na Polski Ład chyba nikt się nie spodziewał. Rząd zapewnia, że zyska na nim 18 mln obywateli, a w portfelach Polaków zostanie 17 mld zł. Jednak opozycja, liczne media i eksperci alarmują, że w Polsce właściwie nie ma nikogo, kto skorzysta na Polskim Ładzie.
Premier Mateusz Morawiecki przyznaje, że gdy rząd projektował Polski Ład, spodziewał się, że część opozycji nie zgodzi się z tą “ofertą na poziomie wizji państwa, na poziomie filozofii rozwoju, że spotkamy się z konkurencyjnym pomysłem na Polskę. Szybko się jednak rozczarowałem. Okazało się, że po drugiej stronie nie tylko nie ma planów na przyszłość. Co gorsza, nie ma również chęci, aby naprawiać błędy przeszłości”.
Transformacja zwiększyła nierówności
O jakich błędach mowa? Jak wynika z najnowszego raportu o nierównościach dochodowych przygotowanego przez Paris School of Economics, od roku 1990, a więc od początku tzw. transformacji związanej z planem Leszka Balcerowicza i innymi zmianami gospodarczymi w Polsce wzrost nierówności w naszym kraju jest "spektakularny". Jeszcze 32 lata temu biedniejsza połowa społeczeństwa odpowiadała za 28 proc. dochodów - a dziś jest to tylko 20 proc. Natomiast udział 10 proc. najbogatszych w tym czasie wzrósł z 20 proc. do 38 proc. W ocenie ekspertów z Paris School of Economics taki wzrost przypomina ten znany z Rosji i innych państw bloku wschodniego, w których gospodarka wolnorynkowa zastąpiła poprzedni system, za co odpowiada ich zdaniem "polityka liberalizacji i prywatyzacji faworyzująca przede wszystkim zamożne grupy". Obecnie 1 proc. najbogatszy w Polsce odpowiada za 14,9 proc. łącznych dochodów i kontroluje aż 30,3 proc. zgromadzonego przez polskie społeczeństwo majątku. Natomiast górna warstwa 10 proc. najlepiej sytuowanych to już 61,8 proc. majątku (jego przeciętna wartość to ponad 305 tys. euro na osobę), którzy generują 37,8 proc. dochodów. Klasa średnia, o której tak dużo teraz się mówi, czyli ok. 40 proc. społeczeństwa, według ekonomistów z Paris School of Economics, posiada 38,9 proc. majątku, a jego wartość w przeliczeniu na jedną dorosłą osobę to 48 tys. euro, czyli ok. 125 tys. zł. Klasa ta generuje 42,8 proc. łącznego dochodu - ok. 28,5 tys. euro, czyli 74,1 tys. zł rocznie. A jak wyglądają warstwy najbiedniejsze? Według raportu Paris School of Economics, majątek tej części społeczeństwa w ujęciu statystycznym jest ujemny, gdyż długi przewyższają wartość kontrolowanego bogactwa, do których zalicza się posiadanie mieszkań, oszczędności, ziemi czy samochodów. Dochody tej grupy to zaledwie 19,5 proc. wszystkich dochodów generowanych w Polsce, a ich średnia wysokość roczna to 10,4 tys. euro. Przypomnijmy - mówimy tu o 50 proc. polskiego społeczeństwa. Spośród przeanalizowanych przez ekspertów Paris School of Economics państw podobnie niekorzystna sytuacja najniższych warstw ma miejsce jedynie w RPA, Chile, Meksyku i Brazylii. "Nierówności dochodowe w Polsce są wysokie jak na państwo europejskie – udział zarobków najbogatszych 10 proc. jest zbliżony do tego w Niemczech, ale zdecydowanie wyższy niż w sąsiadujących krajach" - zauważają autorzy raportu. Eksperci Paris School of Economics dodają, że sytuacja majątkowa Polaków odstaje od państw zachodnioeuropejskich, a na tle Europy Środkowej jest średnia. Dodajmy: wszystko to pomimo tego, że od kilku lat rząd PiS realizuje liczne programy społeczne mające wspierać rodziny najuboższe, podnosi płacę minimalną - a co za tym idzie, wpływa na wzrost średnich płac.
Nierówności zabijają
Sprawdza się tu jednak zasada, że wszelkie kryzysy najmocniej uderzają w najsłabsze ekonomicznie warstwy. Tak jest również w przypadku kryzysu związanego z pandemią. Łączna fortuna 10 najbogatszych ludzi, w tym Elona Muska, Jeffa Bezosa i Billa Gatesa, przez dwa lata pandemii urosła ponad dwukrotnie i jest teraz warta 1,5 bln dolarów – wylicza Oxfam, międzynarodowa organizacja humanitarna, zajmującą się walką z głodem na świecie i pomocą w krajach rozwijających się. Jednocześnie podczas pandemii aż 160 mln osób na świecie popadło w ubóstwo i musi przeżyć za mniej niż 5,5 dolara dziennie. W raporcie pt. "Nierówności zabijają", przygotowanym na wirtualne Światowe Forum Ekonomiczne Oxfam donosi, że “ świat jest rozdzierany przez rosnące nierówności: ekonomiczne, płciowe, rasowe i te obserwowane między państwami. To nie przypadek, to wybór, to »ekonomiczna przemoc«, do której dochodzi, gdy fundamentalne decyzje polityczne są podejmowane na korzyść najbogatszych i najbardziej wpływowych osób". Zdaniem ekspertów Oxfam, nierówności przyczyniają się do śmierci 21 tys. osób dziennie, czyli średnio jednej co cztery sekundy – to ofiary m.in. głodu, braku dostępu do opieki zdrowotnej i kryzysu klimatycznego.
Zyski transferują do rajów podatkowych
Oxfam nawołuje w tej sytuacji do opodatkowania najbogatszych. Podobnie uważają autorzy raportu „Global taxes in the post-Covid era" przygotowanego przez Polski Instytut Ekonomicznym. Ich zdaniem globalne wpływy z CIT co roku uszczuplane są o 240 mld dolarów, które korporacje transferują do rajów podatkowych. Kolejnym problemem jest koncentracja kapitału i jego opodatkowanie. Najbogatsi ludzie świata przelali w 2020 roku 7,6 bln dolarów na zagraniczne konta, w celu uniknięcia podatków. Strata z tego tytułu szacowana jest na 200 mld dolarów. “Nadzwyczajny podatek w wysokości 99 proc. od wzrostu majątku osiągniętego przez 10 najbogatszych ludzi świata w czasie pandemii przyniósłby 812 mld dolarów” – wylicza Oxfam.
W Polsce nikt nie proponuje tak wysokiego podatku dla najbogatszych, ale i tak Polski Ład jest obecnie zażarcie krytykowany. - Jeśli dziś słyszymy, że ktoś na Polski Ład narzeka, to jest to głos mniejszości, znacznej mniejszości, może nawet skrajnej mniejszości i nie jest to wcale uciskana mniejszość - uważa premier Morawiecki. Zdaniem szefa rządu nowy program Prawa i Sprawiedliwości "został zaatakowany przez środowiska elit - polityków, dziennikarzy i celebrytów". - Muszę zapytać, kto tak naprawdę oburza się na Polski Ład. Przykro to stwierdzić, ale oburzają się przede wszystkim oderwane od rzeczywistości elity finansowe, elity wielkomiejskie, które nie rozumieją potrzeb normalnych ludzi - powiedział Morawiecki. - Jeśli słucha się dziś mediów, to można odnieść wrażenie, że w Polsce właściwie nie ma nikogo, kto zyskałby na Polskim Ładzie. Dla odklejonych od życia części elit po prostu nie istnieją Polacy, którzy zarabiają poniżej 12000 czy 13000 zł i może nawet nigdy nie istnieli. Liczyło się tylko tak zwane górne 10 proc. Liczyli się tylko mieszkańcy wielkomiejskich elit. Ludzie bogatsi, bywalcy modnych miejsc, celebryci. Kiedy w dzisiejszej debacie mówimy, że ludzie zarabiający do 12800 zł nie stracą na zmianach podatkowych, to miliony polskich rodzin wcale nie pyta, czy to dobrze, czy nie powinno być trochę mniej albo trochę więcej. Te rodziny pytają o to, kto w ogóle w Polsce zarabia 12800 zł. Prawda jest taka, że jeśli ktoś dziś w Polsce zarabia mniej więcej tyle, to należy do kilku procent najlepiej albo lepiej zarabiających Polaków - dodał.
Co ciekawe, jak wynika z danych opublikowanych przez Polski Instytut Ekonomiczny, po zmianach podatkowych opodatkowanie wysokich dochodów w Polsce nadal należy do najniższych w Unii Europejskiej. Jak wskazali ekonomiści, zmiany wprowadzone od 1 stycznia spowodują spadek wysokości dochodów netto dla osób zarabiających powyżej 13 tys. zł brutto miesięcznie. Ten spadek wyniesie ok. 5 proc. w przypadku umów o pracę i ok. 10 proc. w przypadku własnej działalności gospodarczej. „Jednak de facto będą to niewielkie zmiany, nadal sytuujące Polskę wśród krajów o najniższym opodatkowaniu wysokich dochodów w całej UE” – oceniono w „Tygodniku PIE”. Podkreślono, że stawka podatku dla dochodów wynosi nadal 17 proc. poniżej progu, który zwiększył się z 85 tys. zł do 120 tys. zł, oraz 32 proc. dla dochodów, które ten próg przekraczają. Ekonomiści PIE zaznaczyli, że stawka 32 proc. dla najwyższych dochodów to relatywnie niska stawka, bo średnio w krajach UE wynosi ona 39 proc. W połowie krajów UE jest to więcej niż 45 proc., a mniej niż w Polsce – tylko w 7 z państw UE.