“Dożynki” na rynku motoryzacyjnym w Europie. Winna Bruksela?

Nowe auto za 24 tys. zł? Tak to możliwe, ale nie w Europie tylko w Indiach. Polityka Komisji Europejskiej doprowadziła do tego, że w Unii Europejskiej auta nie tylko drożeją, lecz zaczyna ich brakować. 
Maruti Suzuki wprowadziło niedawno na na indyjski rynek model Alto K10. To niewielki miejski samochodzik, w dodatku z ubogim wyposażeniem, ale będzie oferowany za niecałe 24 tys. zł - czyli za kwotę za nowiutki model od dawna niespotykaną w Europie.
Co za te pieniądze można dostać w Polsce? Starego diesla z dużym przebiegiem, albo malutkie autko miejskie też już po przejściach. To prawdziwy koszmar, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że japońsska konstrukcja spełnia wszystkie  surowe normy emisji, a do tego pali tylko 4 l/100 kilometrów. Polak, który chce kupić coś podobnego, musi się liczyć z wydatkiem 50-70 tysięcy złotych. 
A wszystko to w dużej mierze “zawdzięczamy” unijnym urzędnikom, którzy w zakresie emisji CO2 z samochodów są coraz bardziej wymagający, a założenia pakietu klimatycznego Komisji Europejskiej „Fit for 55” - zdaniem wielu ekspertów - pogrążą rynek.
Pierwsze efekty tego już widać - w pierwszym półroczu 2022 roku zarejestrowano w Polsce tylko ,4 tys. nowych samochodów osobowych – o 12,3% mniej w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Gorsze wyniki sprzedaży zanotowały również segmenty samochodów dostawczych (-18,3%), samochodów ciężarowych (-2,5%), przyczep i naczep (-8%) oraz autobusów (-8,9%). W dodatku produkcja pojazdów samochodowych w Polsce w ciągu pierwszego półrocza 2022 roku wyniosła tylko 214,3 tys. sztuk – co oznacza spadek o 14,6% rok do roku i poważne problemy dla kwitnącej kiedyś branży w naszym kraju. - Spadki, które obserwujemy w kolejnym miesiącu, właściwie we wszystkich kategoriach pojazdów, nie dziwią w kontekście wciąż nierozwiązanych problemów z dostępnością półprzewodników i trwającą wojną w Ukrainie. Warto jednak podkreślić, że po raz pierwszy od wielu lat spadła liczba pojazdów kupowanych przez przedsiębiorstwa. Biorąc pod uwagę to, że sprzedaż pojazdów dostawczych i ciężarowych uznaje się za sygnał wyprzedzający koniunkturę gospodarczą, obecna sytuacja może oznaczać, że przedsiębiorcy myślą o przyszłości bez optymizmu - podkreśla – Jakub Faryś, Prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. - Cieszy natomiast wzrost liczby pojazdów niskoemisyjnych, a w konsekwencji – bardzo szybki spadek sprzedaży nowych samochodów osobowych z silnikami diesla, których kupujemy już tylko ok. 10 procent - dodaje.  

W raporcie podano, że w okresie od stycznia do czerwca tego roku Polacy zarejestrowali 86,9 tys. samochodów osobowych z napędami alternatywnymi, czyli o 10,3 proc. więcej w porównaniu z tym samym okresem 2021 r. Ale jak podkreślają eksperci, to głównie zasługa dopłat i ulg na samochody hybrydowe oraz elektryczne. Inaczej nikt by ich nie kupił, bo ceny zaczynają się powyżej 100 tys. zł i ostro idą w górę do ćwierć miliona złotych i więcej.
Według badań przeprowadzonych przez Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA), różnice w sprzedaży samochodów elektrycznych w UE są wyraźnie związane ze standardem życia w danym kraju. Popularność samochodów elektrycznych jest bezpośrednio związana z PKB na mieszkańca danego kraju, co wyraźnie wskazuje, że przystępność cenowa pozostaje głównym problemem w ich upowszechnianiu. Ale i bogaci Europejczycy mają już problemy z zakupem nowych eko-aut. W drugim kwartale 2022 r. we Włoszech - na jednym z największych rynków w Europie - liczba rejestracji samochodów napędzanych wyłącznie energią elektryczną spadła o blisko 20 proc., z kolei w bogatych Niemczech, gdzie są  programy wsparcia na te auta, sprzedaż pozostała na niemal tym samym poziomie (spadek o 0,5 proc.). - Podobnie jak ma to miejsce w przypadku rozmieszczenia sieci infrastruktury ładowania, istnieje wyraźny podział uzależniony od przystępności cenowej samochodów elektrycznych między Europą Środkowo-Wschodnią a Europą Zachodnią, a także wyraźny podział na północ i południe - twierdzi Eric-Mark Huitema, dyrektor generalny ACEA. Kraje, w których całkowity udział samochodów elektrycznych w rynku utrzymuje się poniżej 3% mają średni poziom PKB poniżej 17 000 euro. Taka sytuacja ma miejsce m.in. w krajach Europy Środkowo-wschodniej, a także w Grecji. Co więcej, pięć krajów z najniższym stopniem rozpowszechnienia samochodów elektrycznych ma również bardzo niewiele punktów ładowania – każdy poniżej 1% łącznej wartości UE. Udział w rynku samochodów elektrycznych przekraczający 15% ma miejsce tylko w bogatszych krajach Europy Północnej ze średnim PKB przekraczającym 46 000 euro. Prawie trzy czwarte całej sprzedaży samochodów elektrycznych w UE koncentruje się w czterech krajach Europy Zachodniej o jednym z najwyższych PKB (Szwecja, Holandia, Finlandia i Dania). Pozostała ćwierć udziału sprzedaży jest rozłożona na 23 kraje członkowskie. - Musimy zrobić wszystko, by Europa nie podzieliła się na Europę dwóch prędkości - apeluje prezes PZPM Jakub Faryś. - Wyciągnijmy wnioski z programów wsparcia wdrożonych z sukcesem w innych krajach i sprawmy, by Polska oraz pozostałe kraje Europy Środkowej nie odstawały od reszty Europy tak pod względem liczby zarejestrowanych pojazdów z napędami niskoemisyjnymi, jak i pod względem dostępności infrastruktury do ładowania i tankowania paliw alternatywnych - dodaje. Europejscy producenci samochodów od dawna apelują o odpowiednie programy i zachęty ze strony UE, które przyczynią się do stymulowania sprzedaży eko-pojazdów w dłuższej perspektywie. Bez tego przeciętnego klient nie stać na eko-rewolucję.

Źródło

Skomentuj artykuł: