Elon Musk a sprawa chińska

W ostatnim tygodniu ekscentryczny miliarder, Elon Musk, znów odpowiednio zadbał o swój rozgłos - zarówno na kanwie politycznej, jak i biznesowej. Przedstawił propozycję „pokoju na Ukrainie” zgodnego z narracją rosyjską, a także zaproponował, by Chiny przejęły częściową kontrolę nad Tajwanem. W tle toczy się także serial dotyczący przejęcia przez miliardera serwisu Twitter. Jaki jest cel zagrywek Elona Muska?

W mijającym tygodniu pisaliśmy o tym, że Elon Musk i jego przedsięwzięcia wypadły nieco z orbity "ulubieńców" Wall Street. Po kwietniowej deklaracji o zakupie przez miliardera serwisu Twitter, akcje Tesli zaczęły istotnie spadać. Do tego dochodzą głosy, że wzrost Tesli, wywindowanej w ostatnich latach, nigdy nie miał realnego uzasadnienia. Firma boryka się także z problemem rentowności, a sam Musk fabryki w Teksasie i w Niemczech nazywa "piecami na pieniądze". Mimo odbicia wartości akcji Tesli w sierpniu i na początku września, od kilku tygodni czołowa firma Muska notuje systematyczny marsz w dół. 

Tymczasem ostatni tydzień przyniósł Elonowi Muskowi niemały rozgłos, przede wszystkim z uwagi na jego aktywność w tematach politycznych. W poniedziałek wieczorem na Twitterze Musk zamieścił dwie ankiety - pierwsza dotyczyła warunków "pokoju ukraińsko-rosyjskiego", którego założeniem miałoby być powtórzenie referendów na terenach okupowanych pod nadzorem ONZ, uznanie Krymu za cześć Rosji, zapewnienie dostaw wody na Krym oraz utrzymanie neutralnego statusu Ukrainy. W ankiecie zagłosowało ok. 2,75 mln użytkowników, a wynik końcowy to 59 proc. głosów na nie. W innej ankiecie zapytał, czy ludność Donbasu i Krymu powinna sama decydować, gdzie chce żyć i tutaj 59 proc. z 2,5 mln głosujących powiedziało "tak". Niezależnie od samych wyników, ankiety spotkały się z ogromnym oburzeniem ze strony ukraińskich władz z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele, a ustępujący ambasador Ukrainy w RFN, Andrij Melnyk stwierdził wprost, że jego dyplomatyczna odpowiedź dla Muska jest taka, by "spie*dalał". W dalszych wpisach Musk przekonywał, że Rosja jest gotowa rozpocząć wojnę totalną, w której Ukraina miałaby małe szanse na zwycięstwo. "Jeśli zależy wam na narodzie ukraińskim, zabiegajcie o pokój" - pisał Musk. 

Wątek „pokoju” uaktywnił nie tylko przeciwników rozwiązań proponowanych przez Muska, ale również jego zwolenników, w tym użytkowników prorosyjskich przekonujących o zasadności działań Rosji na Ukrainie. 

Na tym jednak nie koniec, ponieważ w sobotę, w wywiadzie dla „Financial Times”, Musk zaproponował, by rozwiązać napięcia między Chinami a Tajwanem, oddając część kontroli nad wyspą Pekinowi. Tajwan, w ujęciu Muska, miałby stać się „specjalnym regionem administracyjnym Chin” na „bardziej łagodnych zasadach” niż Hongkong. Oficjalnie strona tajwańska odmówiła komentarza w tej sprawie, jednak głosy mniej oficjalne sugerowały, by Musk „znalazł sobie trzeźwo myślącego doradcę politycznego”. 

Ważnym wątkiem jest również próba powrotu Elona Muska do zarzuconej trzy miesiące temu próby zakupu Twittera. W kwietniu 2022 r. miliarder złożył ofertę zakupu serwisu za 44 mln dolarów, idąc z postulatem "zmniejszenia liczby fałszywych kont". Ostatecznie, w lipcu wycofał się z oferty, a oficjalnym powodem miały być "fałszywe i wprowadzające w błąd informacje o firmie". Twitter podał Elona Muska do sądu, choć akcje serwisu istotnie spadły. Teraz Musk wraca do transakcji i żąda wycofania pozwu. Sąd w Delaware wstrzymał rozpatrywanie sprawy z powództwa Twittera i dał czas na sfinalizowanie umowy zakupu do 28 października.

Przy kwietniowej próbie zakupu Twittera, Musk spotkał się z bardzo mocną krytyką środowisk związanych głównie z lewicą, zarzucających, że poglądy miliardera „zagrożą neutralności platformy”. Sam Elon Musk utrzymywał wówczas, że „skrajna lewica nienawidzi wszystkich, w tym samych siebie, ale nie jest też fanem prawicy”.

„Aby Twitter zasługiwał na zaufanie publiczne, musi być neutralny politycznie, co w praktyce oznacza równoznaczne zmartwienie skrajnej prawicy i skrajnej lewicy” – napisał wówczas w jednym z wpisów Musk.

W przywołanym wywiadzie dla „FT”, miliarder przekonuje, że w kwestii zakupu Twittera „musi być masochistą” i twierdzi, że jego zainteresowanie zakupem portalu „nigdy nie było głównie finansowe”.

"Nie robię Twittera dla pieniędzy. (...) Myślę, że jest ważne, by ludzie mieli maksymalnie godną zaufania i inkluzywną przestrzeń wymiany poglądów i powinna być godna zaufania i przejrzysta tak bardzo, jak to możliwe" - powiedział Musk, dodając, że alternatywą jest "rozdzielenie debaty w różne bańki społecznościowe".

Elon Musk często publikuje na Twitterze kontrowersyjne wpisy, gromadzące pod jego postami zwolenników skrajnych stanowisk. W przypadku rynku kryptowalut wielu ekspertów wprost wskazywało, że aktywność miliardera w mediach tradycyjnych i społecznościowych wpływa na wartości kursu poszczególnych aktywów, co w szczególności dostrzegalne było w przypadku Dogecoina. Pewną przesadą byłoby sądzić, że opinia numeru jeden na liście najbogatszych ludzi świata miałaby duży wpływ na sytuację geopolityczną, jednak warto zwrócić uwagę, jak do wpisu poświęconego wojnie ukraińsko-rosyjskiej odniosła się strona chińska. 

Związana z partią komunistyczną Chin redakcja Global Times, pisze, że "propozycja Muska wyraźnie nie jest zgodna z dominującymi na Zachodzie poglądami na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego" i dlatego miliarder "wywołał gniew wielu proukraińskich użytkowników Twittera".

"Wydaje się, że USA i Zachód opowiadają się za >>wolnością słowa<<, ale pozwalają jedynie na wolność wspierania Ukrainy" - czytamy na stronach Global Times. Dalej można przeczytać, że "na Zachodzie nigdy nie było i nigdy nie będzie absolutnej wolności słowa, a zamiast tego tak zwana wolność słowa ma wiele taby, które coraz bardziej się rozszerzają". Chińczycy zarzucają Zachodowi cynizm i wyznawanie politycznej poprawności w sprawie konfliktu na Ukrainie, której ma nie doceniać Elon Musk.

„Właściwe stanowisko” - tak Musk na Twitterze skomentował analizę Quincy Institute for Responsible Statecraft pt. "Dlaczego Elon Musk ma rację". W tekście autor opisuje "jadowitą reakcję", jaką wywołały w sieci "wojenne" wpisy Muska i wskazuje na konieczność zweryfikowania podejścia USA do wojny. Quincy Institute określany jest jako wskazujący „realistyczną” wizję polityczną, opartą na „dyplomacji i powściągliwości”. W związku z postawą instytutu wobec wojny na Ukrainie, doszło do dwóch rezygnacji, w tym członka zarządu, Paula Eatona. W ubiegłym roku dwóch pracowników QI miało kwestionować ludobójczy charakter prześladowań Ujgurów przez władze w Pekinie. Eksperci Instytutu wskazują także, że polityka USA wobec Chin jest obecnie „zbyt wroga”.

Czy Musk wpisuje się w chińską narrację polityczną? Sugestia podana przez niego na łamach „FT” jest zbieżna z tym, czego wobec Tajwanu oczekiwałby Pekin. Z drugiej strony w tym samym wywiadzie wskazywał, że Chiny mocno dbały o to, by w związku z funkcjonowaniem w Szanghaju fabryki Tesli, w Państwie Środka nie został uruchomiony satelitarny internet z systemu Starlink.

„Sprawa tajwańska” Muska ma – jak się wydaje – podłoże przede wszystkim biznesowe, bo jak zaznacza miliarder, ewentualny konflikt wokół Tajwanu byłby groźny dla fabryki w Szanghaju, stanowiącej w ostatnim czasie jeden z głównych motorów napędowych Tesli z prognozami produkcji w czwartym kwartale 2022 r. na poziomie ponad 250 tys. tysięcy aut. 

Musk patrzy na Chiny też w innym kontekście. Przy ponownej próbie przejęcia Twittera, Musk zapowiada również, że to krok w kierunku stworzenia „aplikacji do wszystkiego”, którą nazwał „X”. Choć nie rozwinął, czym dokładnie miałaby być „everything app”, to komentatorzy wskazują na możliwą inspirację chińską aplikacją WeChat, która służy nie tylko do komunikacji, ale też do robienia zakupów i dokonywania płatności.  Wskazują również, że gdy Tencent – twórca WeChat – zyskał część akcji Tesli, Elon Musk mógł dobrze przyjrzeć się najpopularniejszej w Chinach aplikacji. Choć wielu spekuluje, że plan „everything app” to kolejna z wielkich mrzonek miliardera.

Źródło

Skomentuj artykuł: