O dalsze spadki inflacji do końca roku będzie już znacznie, znacznie trudniej. Spodziewamy się, że inflacja CPI utrzyma się w przedziale 6,5-7 proc. do końca roku – prognozuje ekonomista Banku Pekao Piotr Bartkiewicz w komentarzu do wtorkowych danych GUS.
GUS opublikował we wtorek szybki szacunek inflacji w październiku. Inflacja w ujęciu rocznym spadła do 6,5 proc. z 8,2 proc. we wrześniu. W ujęciu miesiąc do miesiąca ceny wzrosły o 0,2 proc.
„Październik kończy też okres ekstremalnie wysokiej bazy statystycznej i o dalsze spadki inflacji do końca roku będzie już znacznie, znacznie trudniej. Spodziewamy się, że inflacja CPI utrzyma się w przedziale 6,5-7 proc. do końca roku”
Stwierdził on, że w kwestii prognoz inflacji na rok 2024 widać podział na dwa obozy.
„Pierwszy z nich zakłada kontynuację dezinflacji i prognozuje średnią inflację w okolicy 5 proc. w przyszłym roku, wskazując m.in. na rolę kontekstu europejskiego (dezinflacyjnego), niskie ceny żywności i wygasanie efektów drugiego rzędu w inflacji bazowej. Drugi z obozów postrzega obecne poziomy inflacji jako bliskie lokalnemu dołkowi i tworzące niską bazę na przyszły roku. W zależności od założeń co do kształtowania się cen regulowanych, spodziewa się odbicia inflacji do 7-8 proc. r/r w II połowie przyszłego roku. My zapisujemy się do tej pierwszej grupy”
W jego ocenie, dane o inflacji w październiku nie wpływają znacząco na perspektywy polityki pieniężnej, jako że „potwierdzają bazowy scenariusz, w który wierzy RPP”, i ostatnie projekcje NBP.
„Listopadowe posiedzenie przyniesie zatem cięcie stóp o 25 pb. W kolejnych ruchach RPP nie będzie już automatyzmu i losy dalszych cięć zależą nie tylko od perspektyw inflacji, ale również od otoczenia zewnętrznego (czyli ewentualnego łagodzenia polityki pieniężnej na rynkach rozwiniętych) oraz od krajowego miksu polityk (możliwego złagodzenia polityki fiskalnej w 2024)”