Narodowy Bank Polski w ostatnich latach akumulował zaskakująco duże ilości złota, a w minionym roku zyskał na tym ponad 30 mld zł - poinformował "Puls Biznesu". Dziennikarze gazety podkreślili, że nie jest to bezpośredni zysk, lecz wzrost wartości posiadanych przez bank aktywów.
"PB" wyjaśnił, że sama zmiana wyceny złota posiadanego przez NBP dodała do jego aktywów 32 mld zł.
"Nie jest to zysk sensu stricto, bo nie powiększa wyniku banku i nie jest realizowany przez sprzedaż kruszcu, ale wartość posiadanych aktywów przez to wzrosła"
- zaznacza gazeta. Przypomina, że od początku 2025 r. złoto (w przeliczeniu na złotówki) zdrożało o ponad 15 proc.
"Zakład NBP na złoto mógł budzić zdziwienie, bo niewiele banków centralnych krajów rozwiniętych robiło to na taką skalę. W ciągu ostatnich pięciu lat bank centralny zwiększył rezerwy kruszcu dwukrotnie — z 229 do 448 ton. Udział złota w aktywach banku wzrósł z 9 do 15 proc."
- zauważyła gazeta. Dodała, że np. czeski bank centralny w złocie trzyma ok. 3 proc. aktywów, węgierski 8, a rumuński 10 proc.
Dziennikarze gazety zwrócili uwagę, że fundamenty światowego systemu finansowego się zmieniają, a to oznacza, iż "zakład na złoto" mógł mieć sens. "Stany Zjednoczone sygnalizują, że właściciele ich obligacji skarbowych mogą ponosić koszty. W takiej sytuacji posiadanie złota może mieć większy sens niż zwykle" - ocenili.
Przypomnieli, że we wtorkowym sprawozdaniu finansowym NBP za ub.r. bank zanotował stratę przekraczającą 13 mld zł, choć - jak podkreślili - jest to standardowa sytuacja w warunkach wysokich stóp procentowych i wzrostu wartości krajowej waluty.
"Banki centralne takich krajów jak Polska trzymają większość aktywów w instrumentach denominowanych w walutach zagranicznych, co sprawia, że w sytuacji umocnienia krajowej waluty ich aktywa liczone w tej walucie tracą na wartości" - tłumaczyli dziennikarze "PB".
"PB" podkreślił, że straty banku centralnego nie stanowią zagrożenia dla waluty, inflacji i stabilności finansowej kraju, "dopóki nie ograniczają zdolności banku do sterowania stopami procentowymi, czyli w istocie do momentu, kiedy bank nie zostaje zmuszony do dodruku pieniądza, by pokrywać koszty swoich operacji". "Jesteśmy od tego daleko" - zapewnia gazeta.