Preferencyjny ekokredyt jest przyznawany na podstawie charakterystyki energetycznej budynku. Ostateczne wskaźniki dla konkretnego mieszkania mogą się okazać gorsze, gdy np. jest ono narożne - donosi dzisiaj Dziennik Gazeta Prawna.
DGP opisuje sprawę swojego czytelnia, który na podstawie projektowanego wskaźnika EP (zapotrzebowania na energię pierwotną) dla całego budynku uzyskał w mBanku preferencyjny ekokredyt z niższym o 0,5 pkt proc. oprocentowaniem. Po zakończeniu inwestycji, na podstawie finalnego świadectwa energetycznego okazało się, że wskaźnik dla jego mieszkania jest sporo gorszy i nie spełnia już warunków ekokredytu, klient musi więc płacić więcej.
"I nie ma winnego tej sytuacji" - zauważa DGP. Informuje też, że kredyty z przedrostkiem eko- znajdują się w ofercie kilku banków. A eksperci uważają, że przy ocenie spełniania warunków ekokredytu powinny być raczej brane pod uwagę wskaźniki dla całego budynku niż dla poszczególnych mieszkań.
"W uproszczeniu można powiedzieć, że EP dla budynku jest średnią wartością EP z wszystkich mieszkań, części wspólnych, powierzchni komunikacji itp. Obliczenia EP dla poszczególnych mieszkań mogą, a nawet powinny, bardzo się różnić. Mieszkanie na ostatnim piętrze i do tego narożne ma znacznie większe zapotrzebowanie na energię niż choćby znajdujące się piętro niżej, usytuowane pomiędzy innymi mieszkaniami" – powiedział dziennikarzom DGP dyrektor zarządzający w Krajowej Agencji Poszanowania Energii Dariusz Koc.
DGP zauważa, że wnioski można wyciągnąć ze stanowiska Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Wynika z niego, że maksymalna wartość wskaźnika EP ustanowionego w przepisach jest wymaganiem stawianym budynkowi, a nie pojedynczym lokalom, które się w nim znajdują.