Prezydent Donald Trump w końcu spełnił obietnicę z kampanii wyborczej dotyczącą podniesienia ceł na import z Chin – ogłaszając w sobotę cła w wysokości 10% na wszystkie chińskie towary w ramach szeroko zakrojonych środków handlowych. Teraz pytanie brzmi: jak mocno Pekin odpowie?
Jak dotychczas Pekin obiecał złożyć skargę do Światowej Organizacji Handlu i „podjąć odpowiednie środki zaradcze”, nie precyzując jednak, w jakiej formie.
Nałożenie 10-procentowego cła na chińskie towary importowane do Stanów Zjednoczonych „poważnie narusza zasady WTO” – stwierdziło w niedzielę chińskie Ministerstwo Handlu, dodając, że Chiny będą „zdecydowanie bronić swoich praw”.
Ta odpowiedź, przynajmniej jak dotąd, była zauważalnie mniej konkretna niż ta ze strony Meksyku i Kanady, które szybko zobowiązały się do szybkich ceł odwetowych. Istnieją jednak powody, które mogą sugerować stosunkowo łagodną reakcję drugiej co do wielkości gospodarki świata.
Jak pisze portal CNN Business Pekin cieszy się niespodziewanie ciepłym początkiem drugiej kadencji Donalda Trumpa – jest to mile widziany rozwój sytuacji dla chińskich przywódców, którzy starają się uniknąć eskalacji tarć handlowych i technologicznych w tym samym czasie, gdy gospodarka kraju uzależnionego od eksportu zwalnia.
Chiński przywódca Xi Jinping i Donald Trump odbyli, jak to określił amerykański przywódca, „bardzo dobrą” rozmowę telefoniczną na kilka dni przed objęciem urzędu przez Trumpa, a w jego ceremonii inauguracyjnej wziął udział najwyższy rangą chiński urzędnik, jaki kiedykolwiek został wysłany na takie wydarzenie.
Prezydent USA wysłał również inne sygnały, że jest w trybie zawierania umów z Pekinem – wielokrotnie zapewniając, że ma nadzieję na współpracę z Xi w celu zakończenia agresji Rosji na Ukrainie i sugerując w niedawnym wywiadzie dla Fox News, że jego zdaniem Waszyngton i Pekin mogą osiągnąć porozumienie handlowe.
Według CNN, niedawny ton wzajemnych rozmów może sugerować Pekinowi, że być może lepiej nie eskalować za bardzo tego konfliktu, przynajmniej na razie.
10-procentowe cła są dalekie od ponad 60-procentowych ceł, które Donald Trump zasugerował, że mógłby nałożyć na chińskie towary podczas kampanii wyborczej.
Oczekuje się, że zarządzony przez Donalda Trumpa przegląd, który ma się odbyć 1 kwietnia, wskaże, czy Biały Dom nałoży dalsze cła na Chiny czy nie. W międzyczasie Pekin ma czas na zbudowanie relacji z Donaldem Trumpem lub przeforsowanie umowy prewencyjnej, aby uniknąć surowszych sankcji gospodarczych.
Przekaz płynący z najwyższego szczebla politycznego Chin na razie jest pojednawczy. Chiński wicepremier Ding Xuexiang powiedział w zeszłym miesiącu elitom zgromadzonym w Davos, że Pekin chce „promować zrównoważony handel” ze światem, podczas gdy Xi wezwał do „nowego punktu wyjścia” w stosunkach amerykańsko-chińskich.
Jak na razie chińscy eksperci zbagatelizowali wpływ 10-procentowych ceł – w obliczu szerszej debaty na temat tego, czy eskalacja wojny handlowej w Chinach przysłużyłaby się Chinom, jak za czasów pierwszej administracji.
Jednak zwiększenie stosowania kontr środków, a także cła odwetowe, mogą być posunięciem Pekinu w nadchodzących tygodniach jeśli Trump nałoży wyższe cła w nadchodzących miesiącach.
Jak przypominają eksperci Stany Zjednoczone zaimportowały z Chin towary o wartości 401 miliardów dolarów, przy deficycie handlowym w wysokości ponad 270 miliardów dolarów w ciągu pierwszych 11 miesięcy ubiegłego roku. To sprawiło, że Chiny wyprzedziły Meksyk jako główne źródło towarów importowanych do USA.
Chińskie media państwowe podały w niedzielę, że eksport tego kraju do USA stanowi zaledwie 3 proc. ich PKB i mniej niż 15 proc. całkowitego chińskiego eksportu.