Podstawą globalnej gospodarki jest swoboda w lokowaniu produkcji i sprzedaży produktów. Epidemia w Chinach zakłóciła ten porządek. Na razie na niewielka skalę, ale giganci już zaczynają liczyć straty.
Od lat ekonomiści ostrzegali: jedno kichnięcie chińskiej ekonomii sprawi, że cały świat dotknie grypa. Niestety to powiedzenie - z powodu koronawirusa - stało się faktem. Chiny - fabryka świata, ale też największy rynek zbytu przez epidemię sprawia sporo kłopotów globalnym markom - od producentów odzieży sportowej poczynając a na koncernach naftowych kończąc.
Adidas zamyka sklepy
Jak podał wczoraj Reuters niemiecka firma odzieżowa Adidas zdecydowała, że tymczasowo zamknie „znaczną” liczbę swoich sklepów w Chinach z powodu wybuchu koronawirusa, który zabił prawie 500 osób i zainfekował tysiące ludzi. Niemcy bez owijania w bawełnę stwierdzili, że szybko rozprzestrzeniający się wirus ma negatywny wpływ na ich działalność. Dodali jednak, że nie mogą jeszcze w pełni ocenić skali zagrożenia dla swojego biznesu za Chińskim Murem.
Obecnie Adidas ma około 12 tys. sklepów w Chinach, w tym sklepy franczyzowe i wiodło mu się na tym rynku znakomicie. Koncern odnotowywał w całym ubiegłym roku kwartalne wzrosty sprzedaży rzędu 11- 14 proc .
Ale wszystko się zmieniło na gorsze, jak za dotknięciem czarnoksięskiej różdżki, od początku stycznia tego roku. Nie tylko dla Adidasa, ale też innych niemieckich producentów odzieży. Kilku detalistów ostrzegło, że koronawirus zbiera żniwo także u nich, w tym Nike Inc i Hugo Boss, którzy zamknęli niektóre sklepy w Chinach. Nie wiadomo co zrobi największy rywal Adidasa - Puma.
Airbus wstrzymuje montaż samolotów
Epidemia spowodowała, że ambitne plany Airbusa wobec jednej ze swoich trzech światowych montowni ulokowanej w chińskim Tianji spaliły na panewce. Jeszcze pod koniec ub. roku Airbus zapowiedział, że planuje zwiększyć produkcję z tej fabryki do sześciu samolotów z rodziny A320 miesięcznie (wobec czterech poprzednio), co stanowi nieco ponad 10 proc. całej produkcji wąskokadłubowych samolotów Airbus.
A tymczasem koncern w wyniku zagrożenia korona wirusem właśnie przedłużył planowane zamknięcie zakładu końcowego montażu w Tianjin. „Obiekt końcowej linii montażowej w Tianjin jest obecnie zamknięty”, powiedział Airbus w oświadczeniu. „Airbus stale ocenia sytuację i monitoruje wszelkie potencjalne efekty uboczne dla produkcji i dostaw i w razie potrzeby spróbuje złagodzić skutki tej decyzji szukając alternatywy .” Wydaje się, że jest to pierwszy znaczący wpływ na produkcję lotniczą od wybuchu korona wirusa.
Jak poinformował Reuters: „Źródła branżowe podały, że fabryka w Tianjin została zamknięta wraz z wieloma firmami w ciągu chińskiego Nowego Roku, mimo, że miała być ponownie otwarta pod koniec stycznia. Otwarcie zostało jednak zawieszone z powodu wybuchu wirusa uderzającego m.in. w logistykę związaną z utrzymywaniem ciągłości dostaw na linie montażowe.” Tianjin jest jedną z dwóch linii montażu końcowego samolotów Airbus poza Europą, obok siostrzanej fabryki w Mobile w Alabamie w USA.
A Chińczycy przestają kupować samochody
Chińscy dealerzy samochodowi trąbią na alarm i szukają pomocy finansowej.
W liście skierowanym do Chińskiej Komisji Nadzoru Bankowego i Ubezpieczeniowego chińskie stowarzyszenie dealerów samochodowych (CADA) poprosiło banki o udzielenie pożyczek dealerom i zaoferowanie tymczasowego wsparcia dla utrzymania ich płynności finansowej..
CADA informuje bowiem, że sprzedaż samochodów i usług posprzedażowych „wykazują olbrzymi spadek” z powodu przedłużenia świąt księżycowych w Nowym Roku, ograniczenia podróży i innych czynników . Przedstawiciele branży twierdzą, że epidemia prawdopodobnie spowoduje „spustoszenie” w sprzedaży i produkcji samochodów w pierwszym kwartale tego roku, ale jest zbyt wcześnie, aby panikować.
W ubiegłym roku sprzedaż samochodów w Chinach, największym na świecie rynku motoryzacyjnym, spadła o 8,2 proc. rok do roku do 25,8 mln pojazdów. W sondażu przeprowadzonym w ostatnich dniach przez CADA dealerzy przewidywali, że sprzedaż samochodów w Chinach spadnie w lutym o 50-80 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem w 2019 r. Około 70 proc. dealerów ankietowanych przez CADA stwierdziło, że od końca stycznia w salonach „prawie nie ma klientów”.
Powód jest jeden - koronawirus. Z jego powodu w Chinach niektóre miasta zostały odcięte od świata, loty odwołane, fabryki zamknięte, a linie zaopatrzenia, kluczowe dla światowej gospodarki, przerwane. Wszystko to uderzyło w firmy samochodowe, w tym Hyundai Motor, Tesla, Ford , PSA Peugeot Citroen, Nissan.
Co ciekawe, ponieważ sprzedaż w chińskich salonach samochodowych znacznie gwałtownie spadła, producenci samochodów i dealerzy, tacy jak Tesla, Daimler, a także China Grand Automotive i Yongda promują swoje produkty online.
A co na to producenci ropy?
Ceny ropy wzrosły w środę 5 lutego br. o ponad 3 proc. w związku z doniesieniami mediów, że naukowcy opracowali lek przeciwko szybko rozprzestrzeniającemu się korona wirusowi. To na krótko uspokoiło rynek, bo wciąż umacniają się obawy drastycznego spadku popytu na ropę z powodu załamania się światowej i chińskiej gospodarki.
Oczekuje się, że spowolnienie gospodarcze wynikające z wybuchu wirusa zmniejszy wzrost globalnego popytu w 2020 r. o 300 -500 mln baryłek dziennie (około 0,5 proc. globalnego popytu), powiedział Brian Gilvary, dyrektor finansowy BP. „Gospodarka chińska będzie osłabiona przez pewien czas, ponieważ kwarantanny i ograniczenia dotyczące podróży będą obowiązywać”, powiedział analityk BNP Paribas Harry Tchilinguirian, cytowany przez Reuters Global Oil Forum.
OPEC i sojusznicy kierowani przez Rosję, grupę znaną jako OPEC +, ocenili wpływ na globalny popyt na ropę naftową i wzrost gospodarczy od wybuchu koronawirusa na spotkaniu we wtorek w tym tygodniu w Wiedniu, po wysłuchaniu wysłannika do Chin.
Nie przywiózł on jednak optymistycznych informacji bowiem producenci skupieni w OPEC rozważają dalsze cięcia produkcji i przenoszą w trybie pilnym planowane spotkanie polityczne z marca na luty. „To krytyczny czas dla cen ropy i nawet jeśli widzimy, że OPEC + zapewnia głębsze cięcia produkcji, to przedłużone „zamknięcie” Chin zniszczy popyt na ropę ze strony jej największego importera” powiedział Reuters Edward Moya, analityk z firmy brokerskiej handlującej surowcami OANDA.