Ford UK wezwał rząd do wprowadzenia zachęt dla kierowców do kupowania pojazdów elektrycznych (EV). Jednocześnie w całej branży rośnie sprzeciw wobec narzuconych odgórnie celów sprzedażowych.
Lisa Brankin, prezes i dyrektor zarządzająca Forda w Wielkiej Brytanii, powiedziała BBC, że bez popytu rządowy mandat do produkcji i sprzedaży większej liczby pojazdów elektrycznych „po prostu nie zadziała”.
Wypowiedzi te wpisują się w narastający spór między rządem a branżą w sprawie sprzedaży nowych samochodów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi, które mają być wycofywane w ciągu najbliższych kilku lat.
We wtorek Stellantis, właściciel Vauxhalla, poinformował, że zamknie fabrykę w Luton, co stanowi zagrożenie dla 1 100 miejsc pracy, częściowo ze względu na cele dotyczące pojazdów elektrycznych.
W zeszłym tygodniu Ford ogłosił, że w ciągu najbliższych trzech lat zlikwiduje 800 miejsc pracy w Wielkiej Brytanii, częściowo ze względu na cel dotyczący pojazdów elektrycznych, ale także ze względu na zwiększoną konkurencję.
Obie firmy już wcześniej zgłaszały wątpliwości co do swojej przyszłości w Wielkiej Brytanii z powodu innych czynników, niezależnych od celów związanych z pojazdami elektrycznymi.
Ford zamknął swoją fabrykę w Bridgend w 2020 roku, likwidując 1 644 miejsca pracy, podając Covid-19 jako jeden z powodów. Były właściciel Opla zasugerował w 2019 roku, że Brexit zagraża jego fabryce w Luton.
Tymczasem niektórzy analitycy twierdzą, że zwrot w kierunku pojazdów luksusowych i odejście od tańszych modeli jest również jednym z powodów problemów Forda.
„Jedyną rzeczą, której naprawdę potrzebujemy, są zachęty wspierane przez rząd, aby pilnie zwiększyć wykorzystanie pojazdów elektrycznych”
– stwierdziła prezes Brankin.
Sekretarz ds. biznesu w gabinecie cieni Andrew Griffith powiedział, że cel na 2030 r. jest „zabójcą miejsc pracy”, a decyzja Stellantis jest „bezpośrednim wynikiem polityki rządu, która jest po prostu niewykonalna dla przemysłu”.
Zgodnie z obecnym mandatem pewien odsetek samochodów sprzedawanych przez firmy musi kwalifikować się jako bezemisyjne. Pojazdy elektryczne muszą stanowić w tym roku 22% sprzedaży samochodów osobowych firmy i 10% sprzedaży samochodów dostawczych.
Za każdą sprzedaż samochodu poza tym firmy muszą zapłacić grzywnę w wysokości 15 000 funtów.
Cel ten ma wzrosnąć do 28 proc. w przypadku samochodów osobowych i 16 proc. w przypadku samochodów dostawczych. Przepisy będą z roku na rok coraz bardziej rygorystyczne, aż do całkowitego zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi.
Obecny system jest elastyczny, co pozwala producentom, którzy nie są w stanie osiągnąć celów, na kupowanie „kredytów” od tych, którzy są w stanie to zrobić.
W praktyce oznacza to, że firmy mogą kupować kredyty od firm takich jak Tesla czy chińska firma BYD, które budują wyłącznie modele elektryczne.
Producenci argumentują, że popyt na samochody elektryczne nie był tak wysoki, jak oczekiwano w momencie opracowywania przepisów.
W rezultacie, aby uniknąć kar, muszą oni mocno przeceniać nowe pojazdy lub subsydiować rywali, którzy budują tylko samochody elektryczne, z których żaden nie ma bazy produkcyjnej w Wielkiej Brytanii.