Monitoring blisko 56 tys. cen w sklepach wykazał, że w zeszłym miesiącu codzienne zakupy zdrożały średnio o 5,6% rdr. To mniejszy wzrost, niż się spodziewano. Według szybkiego szacunku, w pierwszych dniach grudnia ceny skoczyły bowiem o 7,9% rdr. Ale w drugiej połowie miesiąca podwyżki zostały wyhamowane przez retailerów. Autorzy analizy uważają, że bez ww. spowolnienia finalny wynik byłby w granicach o 8-9% rdr. I dodają, że najprawdopodobniej wynikało to z obawy branży przed reakcjami konsumentów oraz spadkiem ruchu w sklepach. Ponadto autorzy analizy dodają, że od 1 do 24 grudnia ub.r. w gazetkach ubyło 19% promocji rdr. Z kolei rok wcześniej było ich o 16% więcej niż w analogicznym okresie 2021 roku.
Jak wynika z najnowszej odsłony cyklicznego raportu pt. „Indeks cen w sklepach detalicznych”, autorstwa UCE RESEARCH i Uczelni WSB Merito, w grudniu br. codziennie zakupy zdrożały średnio o 5,6% rdr. Dla porównania, w listopadzie wzrost rdr. wyniósł 6,7%, w październiku – 8,1%, a we wrześniu – 10,1%.
– Z miesiąca na miesiąc dynamika podwyżek dalej spada, a do tego jednocyfrowy wzrost stabilnie utrzymuje się już trzeci miesiąc z rzędu. Ten trend pozostanie z nami w 2024 roku, przynajmniej dopóki nie zniknie zerowa stawka podatku VAT i będą obowiązywały programy osłonowe chroniące przed podwyżkami cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i ciepła – mówi dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito.
Według szybkiego szacunku autorów raportu, w pierwszych dziesięciu dniach grudnia ub.r. ceny w sklepach wzrosły o 7,9% rdr. Jednak później ta dynamika wyhamowała. Jak wyjaśniają analitycy z UCE RESEARCH, sieci handlowe odpuściły podwyżki, prawdopodobnie nie chcąc drażnić przed świętami konsumentów. I jak dodają, gdyby nie ww. aktywność branży retailowej, to średni wzrost cen w sklepach w grudniu wyniósłby prawdopodobnie 8-9% rdr. Do tego widać, że sieci handlowe zrobiły też mniej akcji promocyjnych niż rok wcześniej. Od 1 do 24 grudnia ub.r. ubyło ich 19% rdr.
– Sieci handlowe, na bieżąco obserwując ruch w swoich placówkach, szybko podejmowały zmienne decyzje o obniżaniu cen. Musiały obawiać się spadku sprzedaży. Inaczej rozpęd z początku grudnia nie wyhamowałby. Co prawda, w skali całego miesiąca nie jest to duża różnica, ale dla portfeli konsumentów to naprawdę spore oszczędności, szczególnie przed świętami. Dla sklepów to oczywiście niższe zyski, ale – z ich perspektywy – pewniejsze
Z kolei dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito zauważa, że zmniejszenie liczby promocji nie zmieniło tego, iż sprzedawcy intensywnie konkurowali cenami w okresie zwiększonych obrotów. To powstrzymywało wzrosty i było widoczne w ogólnym wyhamowaniu cen w sklepach detalicznych w grudniu ub.r.
– Można spotkać się z opinią, że retailerzy uratowali handel, wyhamowując podwyżki cen. Rzeczywiście sklepy detaliczne są najbliżej klienta. To one w pierwszej kolejności wyczuwają nastroje konsumenckie i odpowiadają na nie, kształtując odpowiednią politykę cenową. A trzeba pamiętać o tym, że możliwości zakupowe Polaków są coraz mniejsze na skutek utrzymującej się już od lat wysokiej inflacji. Jednocześnie żywność stanowi podstawową potrzebę, z której ludzie nie zrezygnują, a głosy z branży spożywczej wyraźnie akcentują zmiany w nawykach zakupowych. Dlatego też chcąc uniknąć pogorszenia nastrojów, sklepy nie zdecydowały się na istotne podwyżki cen na koniec roku – dodaje dr Robert Orpych.
Autorzy raportu wskazują też, że analitycy z UCE RESEARCH i Hiper-Com Poland wyliczyli, że od 1 do 24 grudnia 2022 roku przybyło w sklepach średnio 16% promocji rdr. Natomiast w zeszłym roku sieci handlowe wyjątkowo zwlekały z prezentowaniem nowych akcji rabatowych w gazetkach. Ostatecznie pod tym względem były na minusie. Jak stwierdza dr Krzysztof Łuczak, przed samymi świętami retailerzy mocno wyhamowali z podwyżkami, by ratować swój wizerunek. Gdyby tak się nie zachowali, wzrost cen na pewno byłby wyższy.
– Spadek liczby promocji w grudniu ub.r. wynikał z kilku powodów. Wzrosły koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Ponadto konsumenci stali się bardziej wymagający, nie tylko względem cen, ale też wysokiej jakości obsługi. Sprostanie ich oczekiwaniom wymaga kolejnych nakładów finansowych. Jednak, moim zdaniem, najważniejszym czynnikiem było wejście w życie w 2023 roku Dyrektywy Omnibus. Wielu sprzedawców, musząc podawać najwyższe ceny promowanych produktów z ostatnich 30 dni, zrezygnowało z pseudopromocji, jakich było mnóstwo w poprzednich latach. Do tego niektóre sklepy ominęły nowe przepisy, nie stosując klasycznych promocji, za to wykorzystując w szerszym zakresie politykę kodów rabatowych
Eksperci z Uniwersytetu WSB Merito nie przewidują, by retailerzy dalej decydowali się na hamowanie podwyżek cen, nawet przed Wielkanocą. Jak podkreśla dr Robert Orpych, sklepy detaliczne muszą zarabiać, a skoro w całej gospodarce drożeją surowce, zasoby energetyczne i paliwa, to na ich półkach te wzrosty wcześniej czy później się znowu pojawią. Trudno oczekiwać od sieci handlowych, aby w dłuższej perspektywie nie podniosły cen.
– Cenowa walka konkurencyjna sprzedawców jest charakterystyczna dla grudnia i początku stycznia, czyli tradycyjnego okresu wyprzedaży. Ale to zjawisko nie trwa cały rok. Dlatego też w drugiej połowie stycznia i kolejnych miesiącach odnotujemy zapewne znaczne zmniejszenie aktywności branży retailowej w oddziaływaniu na ceny – przekonuje dr Tomasz Kopyściański.
Podsumowując, dr Krzysztof Łuczak zwraca uwagę na to, że od grudnia ub.r. nastroje konsumenckie raczej się lekko poprawiły. Jeszcze nie wiadomo, jak długo ten stan potrwa. Prognozuje się, że w drugiej połowie roku inflacja – po wyhamowaniu – ponownie przyspieszy. Wówczas retailerzy znowu będą musieli zmienić optykę w kwestii cen. Na pewno będą bacznie obserwować sytuację. Stąd trudno już teraz stawiać pewną i na 100% wiarygodną długoterminową prognozę. W szczególności dotyczy to przewidywań co do tego, jak branża handlowa będzie reagowała na sytuację w gospodarce, w tym również jak finalnie będzie to przekładała na ceny w sklepach. Natomiast jedno jest niemal pewne, że kolejny raz może się nie skusić na sztuczne hamowanie cen. Prędzej nadwyżki zostaną przerzucone na konsumentów.