Gdy w ubiegłym tygodniu wprowadzona w Zimbabwe zaledwie pół roku wcześniej nowa waluta Zimbabwe Gold (ZiG) straciła na wartości, a rząd zdewaluował ją o 43 proc., sklepy w obliczu paniki zakupowej wprowadziły limity sprzedaży, kierując się zasadą „jedna rzecz na osobę”.
W większości sklepów od poniedziałku można kupić tylko jeden karton z mlekiem, jeden bochenek chleba, jedną butelkę oliwy, jedno opakowanie ryżu czy jedną puszkę kawy.
W minionym tygodniu sprzedawcy ostrzegli, że zbankrutują, jeśli zostaną zmuszeni do kontynuowania sprzedaży po sztucznie zawyżonym oficjalnym kursie ZiG. W środę zarządzający największymi w kraju sieciami supermarketów Pick n Pay i OK Supermarket, ostrzegli, że z powodu dewaluacji najprawdopodobniej zostaną zmuszeni do zamknięcia sklepów.
Według Zimpricecheck, organizacji nadzorującej sektor sprzedaży detalicznej, „ta nagła zmiana przeczy niedawnym zapewnieniom rządu o stabilności ZiG i jego rzekomym zabezpieczeniu w złocie”.
Rząd i Bank Rezerw Zimbabwe obwiniają nielegalnych handlarzy walutą o fatalny kurs ZiG. Walka z nimi jest jednak skazana na niepowodzenie. Policjanci wysyłani na ulice, by wyłapać handlarzy walutą sabotują wydane im rozkazy. Ich pensje też tracą każdego dnia na wartości, starają się więc jak najszybciej zamienić je na stabilne dolary amerykańskie.
Wściekli są też emeryci; gdy wprowadzano nową walutę, ich świadczenia ustalano na poziomie 13,9 ZiG za USD, teraz, gdy rząd wycenił ZiG na 24,88 USD, ich emerytury są niemal o połowę mniejsze i przychodzą dodatkowo z trzymiesięcznym opóźnieniem.
Ekonomista Lyle Begbie z Oxford Economics ostrzegł, że przeprowadzona przez rząd dewaluacja waluty prawdopodobnie nie będzie wystarczająca, ponieważ „presja inflacyjna i ograniczony dostęp do międzynarodowych rynków kapitałowych nadal obciążają gospodarkę”.
Mieszkańcy Zimbabwe boją się powtórki z 2008 r., gdy wartość jednego USD sięgała 100 mld dolarów Zimbabwe, a wypłaty wozili do domu taczkami i wózkami. Teraz chcą, aby ich pensje i emerytury były wypłacane w dolarach amerykańskich.