Rynek samochodów elektrycznych stanął przed poważnym kryzysem. Firmy leasingowe, które odgrywały kluczową rolę w popularyzacji elektryków, notują obecnie gigantyczne straty z powodu gwałtownie spadającej wartości tych pojazdów. Sytuacja ta może mieć długofalowe konsekwencje dla całej branży motoryzacyjnej.
Leasing samochodów to model biznesowy opierający się na precyzyjnej wycenie wartości rezydualnej pojazdów, czyli ich wartości po kilku latach użytkowania. W przypadku samochodów elektrycznych okazuje się to niezwykle trudne. Początkowy entuzjazm związany z pojazdami na prąd stopniowo ustąpił miejsca realiom, które ujawniły liczne wyzwania: ograniczoną sieć szybkich ładowarek, wysokie ceny energii elektrycznej, a także realne zasięgi znacznie niższe od tych deklarowanych przez producentów. Dodatkowo, zakończenie programów dopłat do zakupu aut elektrycznych doprowadziło do załamania sprzedaży nowych pojazdów, co z kolei wpłynęło na ceny samochodów używanych.
W ostatnich latach ceny nowych samochodów elektrycznych spadały, co w połączeniu z obawami o ograniczoną pojemność baterii znacząco obniżyło wartość rezydualną używanych aut elektrycznych. Innymi słowy, ceny używanych elektryków spadły znacznie poniżej poziomów przewidywanych rok czy dwa lata temu. W efekcie firmy leasingowe na każdym egzemplarzu notują straty, ponieważ samochody wracające do nich po zakończeniu umów leasingowych są warte znacznie mniej, niż zakładano przy podpisywaniu umów.
Dyrektorzy firm leasingowych biją na alarm, ostrzegając, że jeśli będą one zmuszone przepisami do leasingowania wyłącznie samochodów elektrycznych, mogą całkowicie wycofać się z rynku. Taki scenariusz miałby katastrofalne skutki dla przyszłości samochodów na prąd, ponieważ leasing jest jednym z kluczowych narzędzi finansowania pojazdów, zwłaszcza dla firm i klientów indywidualnych, którzy nie chcą lub nie mogą kupić auta za gotówkę.
Jak poinformował portal motoryzacja.interia.pl przykłady gigantycznych strat firm leasingowych już teraz stają się coraz bardziej widoczne. Hertz, jedna z największych wypożyczalni samochodów na świecie, podała, że na sprzedaży około 20 tys. używanych aut elektrycznych straciła 150 milionów dolarów. Z kolei Sixt, inny potentat branży wynajmu, poinformował, że niskie wartości rezydualne obniżyły jego zysk o 40 milionów euro.
Obecny kryzys na rynku samochodów elektrycznych rodzi pytania o przyszłość tego segmentu motoryzacji. Jeśli sytuacja się nie poprawi, może dojść do dalszego spadku sprzedaży nowych elektryków, co z kolei wpłynie na całą branżę motoryzacyjną. Firmy leasingowe, które dotychczas były motorem napędowym dla popularyzacji samochodów na prąd, mogą teraz stać się ich największym hamulcem.
Zdaniem niektórych analityków rynku motoryzacyjnego sytuacja wymaga pilnych działań, zarówno ze strony producentów, jak i rządów, które mogą wspierać rynek poprzez odpowiednie regulacje i programy wsparcia. Bez tego przyszłość samochodów elektrycznych, mimo początkowych prognoz o ich dominacji na rynku, może okazać się znacznie mniej pewna, niż dotychczas zakładano.