Leczymy do limitu i basta? Wielkie zapóźnienia NFZ

Czy Ministerstwo Zdrowia przekaże deklarowane środki dla placówek, które wciąż nie otrzymały zwrotów za tzw. świadczenia nadlimitowe? Test na wiarygodność resortu musi zostać szybko rozstrzygnięty. W przeciwnym razie, jak alarmuje w rozmowie z filarybiznesu.pl były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, "w radykalnym wariancie, szpitale przestaną leczyć ludzi".

Jak co roku, w maju Narodowy Fundusz Zdrowia powinien uregulować z placówkami w całej Polsce leczenie ponadlimitowych pacjentów w pierwszym kwartale bieżącego roku. Według doniesień „Gazety Wyborczej”, Fundusz nie dość, że zapłacił jedynie niektórym jednostkom, to pokrył tylko część poniesionych kosztów.

Ponadlimitowe wizyty i zabiegi to wszystkie te świadczenia, które wychodzą ponad określone w kontraktach limity placówek. W polskiej służbie zdrowia leczenie ponadlimitowe - mimo że od dawna obecne - dalej nie jest uregulowane, choć w ostatnich latach placówki w całej Polsce mogły liczyć na pełne bądź blisko 100-procentowe zwroty.

Tłumaczy to w rozmowie z portalem filarybiznesu.pl były wiceminister zdrowia, poseł Prawa i Sprawiedliwości Janusz Cieszyński.

- Podział środków w NFZ wynika z algorytmu, który zawarto w rozporządzeniu ministra zdrowia. Co do samych świadczeń ponadlimitowych - to kwestia, która zawsze była obecna w polskim systemie. Wcześniej, kiedy placówka wyrabiała ponad limit, w toku rozmów i negocjacji z Narodowym Funduszem Zdrowia odzyskiwała od 30 do 50 proc. - rozpoczyna.

Przyznaje, że „od kilku lat istnieje niepisana tradycja, że świadczenia ponadlimitowe były opłacane w 100 proc.”. Jak słyszymy, powstała dziura w NFZ jest skutkiem zbyt małych środków, jakie Fundusz otrzymał od Ministerstwa Zdrowia.

- Stąd NFZ, jak każda inna jednostka publiczna, nie jest w stanie tych ponadlimitowych świadczeń pokryć - tłumaczy nasz rozmówca.

Pytany, czy w pierwszym kwartale br. doszło do radykalnie większej liczby wizyt i zabiegów ponadlimitowych, Cieszyński odpowiada: "nigdy nie dało się przewidzieć, ile będzie świadczeń ponadlimitowych. Ta liczba się zmieniała. Tu chodzi o zasady”.

Kontruje, że priorytetem poprzedniego rządu „było - obstając przy celu nadrobienie długu zdrowotnego po pandemii - aby dyrektorom szpitali nieformalnie deklarować, że ile by tych świadczeń ponad limit nie wyrobili, będzie to zapłacone”. Wnioskuje, że „teraz ta umowa zostanie złamana”.

I dalej: „Nie tylko chodzi o to, że są problemy z płynnością finansową w szpitalach. Kluczowe jest to, że przestaje obowiązywać dżentelmeńska umowa, na podstawie której dyrektorzy szpitali przyjmowali pacjentów, bo wiedzieli, że będą mieli za to zapłacone. Teraz dowiadują się, że tak nie będzie, bo Ministerstwo Zdrowia nie przekazało Funduszowi dodatkowych pieniędzy”.

Przytakuje dopytywany, czy może dojść do sytuacji, w której „pacjenci ponadlimitowi” będą odsyłani z kwitkiem z publicznych placówek leczniczych.

- Najważniejsze jest teraz jak najszybsze zapewnienie środków Narodowemu Funduszowi Zdrowia. Fundusz musi mieć pieniądze na leczenie, bo inaczej - w radykalnym wariancie - szpitale przestaną leczyć ludzi - ostrzega polityk.

- Ministerstwo Zdrowia to jeden z najbogatszych resortów w polskich finansach publicznych. Zawsze można z czegoś zrezygnować. Każdy rząd ma też rezerwę i elastyczność, gdy idzie o środki publiczne. Trzeba ustalić priorytety. A ochrona zdrowia musi być na czele tej hierarchii - słyszymy w odpowiedzi na pytanie, skąd resort może pozyskać środki na zasilenie kont NFZ.

Cieszyńskiego pytamy również o wpis Damiana Pateckiego z prezydium Naczelnej Izby Lekarskiej. Autor dzieli się w nim plotkami, zgodnie z którymi NFZ miał zbankrutować, a „dyrektorzy rozważają ograniczanie wizyt, operacji etc.”.

„Na stole są wszystkie opcje łącznie z amerykańskim gambitem, czyli cichą prywatyzacją. Te nieliczne, publiczne placówki, które zostaną, przemianujemy wzorem Ameryki na szpital imienia Miłosierdzia Bożego, bo nic innego nie będziemy w stanie pacjentom zaoferować” – czytamy we wpisie.

- Doceniam Damiana Pateckiego, bo to osoba, której leży na sercu dobro pacjentów i systemu ochrony zdrowia, ale to przesadzone stwierdzenie. Nie można w taki sposób straszyć pacjentów - nie zgadza się.

Konkluduje: „Istnieje duże ryzyko ograniczenia liczby zabiegów i świadczeń, ale to wyzwanie, któremu resort musi sprostać. Pieniądze na służbę zdrowia muszą się nie znaleźć”.

Rząd zapewnia: Wszystkie nadwykonania zostaną zapłacone

O braki w kasach lokalnych oddziałów NFZ pytany był na początku czerwca minister finansów Andrzej Domański.

- To oczywiście obszar pani minister Izabeli Leszczyny. Przekazujemy dodatkowo obligacje skarbowe, które będą finansowały m.in. świadczenia nielimitowane (m.in. w obszarze onkologii i badań diagnostycznych - red.). Nakłady na ochronę zdrowia rosną i będą rosły, w przyszłym roku wzrost będzie rzędu miliardów złotych - mówił Andrzej Domański.

Wywołana minister zdrowia Izabela Leszczyna odniosła się do sprawy podczas konferencji prasowej. Zapewniła, że „wszystkie nadwykonania zostaną zapłacone”. Dodała, że dotacja do NFZ ze środków ministra zdrowia będzie wyższa i wzrośnie o 2 mld złotych.

Wcześniej o wciąż nieuregulowanych zwrotach za wykonane świadczenia nielimitowane mówił Waldemar Malinowski, prezes Zarządu Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.

- My już kredytujemy NFZ, nie może być dodatkowo takiej sytuacji, że nie otrzymujemy środków za wykonane świadczenia nielimitowane. Jeśli taka sytuacja się utrzyma, szpitale, które są i tak w trudnej sytuacji, stracą płynność finansową - alarmował.

Źródło

Skomentuj artykuł: