Dzięki własnej walucie Polska zachowała stabilność makroekonomiczną, a płace realne spadły "tylko" na kilka miesięcy - ocenił dziś podczas konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński. Prezes NBP ocenił, że rząd ma trudną sytuację budżetową i Polsce grozi procedura nadmiernego deficytu.
"Dzięki temu, że zachowaliśmy (własną walutę), udało nam się zachować stabilność makroekonomiczną" - powiedział Glapiński podczas piątkowej konferencji prasowej. Dodał, że płace realne spadły tylko na kilka miesięcy.
Szef banku centralnego zaznaczył, że teraz płace realne rosną bardzo szybko i to zaczyna niepokoić.
"Mamy teraz taką sytuację w tej chwili, że płace realne rosną bardzo szybko i zaczyna nas to niepokoić, a aktywność gospodarcza przyspiesza. (...) Idziemy w kierunku 4-proc. wzrostu"
- powiedział Glapiński.
Zastrzegł, że szybki wzrost płac realnych nie powoduje jeszcze szybkiego wzrostu popytu.
Prezes NBP wskazał, że Polska dogania bogate kraje, a polski cud gospodarczy trwa. W jego ocenie niepokoi to inne kraje ze względu na tworzenie konkurencji dla nich.
Jako przyczynę szybkiego polskiego rozwoju gospodarczego, Glapiński wymienił pracowitość Polaków - określił ją jako wydajną, dobrą i uczciwą. Wskazał także na posiadanie własnej waluty. Dodał, że Polska jest bezpiecznym miejscem do inwestycji zagranicznych, ze względu na stabilność prawa. Podkreślił, że "nawet bliskość konfliktu nie powoduje zachwiania wiary inwestorów zagranicznych".
"Rząd ma trudną sytuację budżetową"
- stwierdził Glapiński na konferencji prasowej. Dodał, że Polsce grozi unijna procedura nadmiernego deficytu, jej wszczęcie ograniczałoby swobodę ruchów rządu, a dla społeczeństwa byłoby "zimnym prysznicem". Szef NBP ocenił, że pieniądze z KPO "to kropla w morzu" i napływ tych środków może zwiększyć PKB o 0,2 pkt proc.
"Musimy tę sytuację obserwować i jesteśmy skłonni współpracować z rządem w każdym zakresie" - oświadczył prezes banku centralnego. "Oferujemy pełną możliwość współpracy z rządem i Ministerstwem Finansów w obliczu trudności budżetowych" - dodał, zwracając uwagę na groźbę narastającego wysiłku zbrojeniowego.
Glapiński oświadczył jednocześnie, że "nie ma mowy o obniżce stóp procentowych".
"Ich obecny poziom oddziałuje dezinflacyjnie, realnie stopy są coraz wyższe i ten hamulec działa coraz mocniej" - podkreślił.
W przypadku pełnego zniesienia tarcz energetycznych, co jest nieprawdopodobne, wskaźnik inflacji wzrósłby o 4 p.p. do 7,5 proc. na koniec roku - wskazał Glapiński. Dodał, że utrzymanie obecnych rozwiązań spowoduje, że inflacja na koniec roku wyniesie 3,9 proc.