Soroczyński: W ostatnim czasie wzrost cen złota istotnie przyspieszył [WYWIAD]

Faktycznie w ostatnim czasie wzrost cen złota istotnie przyspieszył. Bo wciąż nadchodziły „czarne łabędzie” – tj. rozmaitego typu zagrożenia sytuacji międzynarodowej: a to pandemia koronawirusa, a to wojna Rosji w Ukrainie itd. Rzecz jasna przyspiesza to tendencje do wzrostu cen złota - mówi w wywiadzie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Maciej Pawlak: Jak poinformował GUS, inflacja CPI w maju 2025 r. wyniosła 4,1% w porównaniu z majem ub. roku, a w stosunku do kwietnia br. była niższa o 0,2%. Czy może to przyspieszyć decyzję RPP o kolejnych obniżkach stóp procentowych już na jej najbliższym, czerwcowym posiedzeniu? Jak może się kształtować proces dalszych obniżek stóp w tym roku?

Piotr Soroczyński: Dla Rady Polityki Pieniężnej obniżka poziomu inflacji na pewno będzie stanowić jakiś argument do dyskusji. Bo trzeba pamiętać, że spadek inflacji miesiąc do miesiąca w kwietniu nie jest niczym nietypowym. Samo zaś jej obniżenie było spowodowane istotnym spadkiem cen paliw, a także nośników energii, które potaniały sezonowo. Trudno jest w tej chwili spekulować, na ile może się to okazać ważną przesłanką dla ewentualnej decyzji RPP o obniżce stóp procentowych już na jej najbliższym posiedzeniu. Na pewno będzie to jej ważnym czynnikiem. Choć z drugiej strony, po niskim poziomie inflacji w marcu, obawiano się, że dalej może ona odbić w górę, tymczasem nadal spada. Ale może się także okazać, iż Rada Polityki Pieniężnej jako całość stwierdzi, że poprzednia obniżka była przecież spora – jednorazowo wyniosła pół punktu procentowego. A tak na prawdę członkowie RPP czekają na wyniki projekcji inflacji lipcowej. A więc to obecne osłabienie wzrostu cen będzie wystarczającą przesłanką, by dalej obcinać stopy procentowe. Rzecz jasna tak może być, ale nie musi. RPP może więc dalej ciąć, ale równie prawdopodobne jest, że wstrzyma się z taką decyzją do lipca.

A co dalej z poziomem inflacji w tym roku?

Gdy będziemy obserwowali lipcowe dane na jej temat, one powinny pokazać istotny spadek inflacji. Trzeba przy tym pamiętać, że rok temu były częściowo uwalniane ceny nośników energii. I wówczas część wiążącej się z tym podwyżki okazała się dotkliwa społecznie. Wobec tego w lipcu obecnego roku, gdy nastąpi porównanie cen z tymi, które dość istotnie wzrosły rok wcześniej, a więc wejście w echo tej ubiegłorocznej podwyższonej bazy, to porównywalna z nią wysokość cen istotnie spadnie. Do tej pory, wśród ekspertów ekonomicznych, spekulowano, że w czerwcu br. inflacja wyniesie ok. 4,3-4,4 proc., a w lipcu, spadnie do ok. 3,5 proc. Obecnie jednak widzimy, że już w czerwcu br. wyniesie ok. 4,0 proc., a może nawet nieco niżej. W związku z tym w lipcu inflacja zeszłaby do poziomu ok. 3 proc. Wówczas na powakacyjnych decyzjach RPP mogłoby to stać się istotnym argumentem, że można dalej obniżać stopy procentowe. I to na poziomie dwa, lub nawet trzy razy po 0,25 pkt. proc. do końca obecnego roku.

Według danych Urzędu Transportu Kolejowego w kwietniu przewoźnicy towarowi przewieźli pociągami ponad 17,2 mln ton ładunków. W porównaniu do kwietnia ub.r. to mniej o 1,6 mln ton (spadek o 8,7 proc.) masy towarowej. Z kolei w porównaniu do marca br. masa przetransportowanych towarów była niższa o 0,7 mln ton (spadek o 4,1 proc.). Zaś w pierwszych czterech miesiącach br. masa towarów przewiezionych koleją wyniosła ponad 69,4 mln ton, czyli o 3,6 mln t mniej, tj. o 4,9 proc. niż przed rokiem. Z czego mogą wynikać słabsze wyniki przewozów towarów w pociągach towarowych? Czy chodzi bardziej o sytuację u największego przewoźnika na tym rynku, tj. PKP Cargo, którego udział w rynku przewiezionych towarów według masy spadł po kwietniu do 26,56 proc. całego rynku wobec 28,18 proc. w kwietniu 2024 (i 35,4 proc. w kwietniu 2022 r.), czy też można to wytłumaczyć jeszcze inaczej?

Sytuacja spółki PKP Cargo jest raczej skutkiem, a nie przyczyną tego, co się dzieje na rynku kolejowych przewozów towarowych. Bo rynek kolejowy od pewnego czasu zaczyna przewozić coraz mniejsze ilości towarów. Najczęściej wskazywane są tego dwie przyczyny. Po pierwsze wozi się coraz mniej węgla, którego się przecież coraz mniej wydobywa. Być może w grę mogły wchodzić także inne surowce przewożone dotąd koleją, na które było mniejsze zapotrzebowanie – stąd wystąpił spadek masy ładunków przewożonych koleją. Ale być może chodziło także o inne kruszywa, które przewożone są na potrzeby realizowania budów, zwłaszcza tych największych. Tymczasem takich kruszyw przewożono znacząco mniej, bowiem wyniki branży budowlanej w całym 2024 r. i pierwszych miesięcy 2025 r., okazały się dużo mniejsze, niż w 2023 roku. Wtedy branża budowlana przeżywała boom. 2023 był rokiem wyborczym, a ponadto samorządy musiały zakończyć tamten rok, rozliczając się ze zrealizowanych przez nie funduszy unijnych. Wtedy więc dużo rozmaitych inwestycji budowlanych dopinano. Skoro więc w 2024 i 2025 r. takich inwestycji realizowano mniej, to także mniejsze zapotrzebowanie wystąpiło na przewozy (kolejowe) rozmaitych surowców i materiałów budowlanych – cementu, żwiru, piachu itd.

Czy to więc głównie sektor budowlany przyczynił się do słabszych wyników przewozów towarowych?

Zastanawiam się, czy w grę nie wchodziło także osłabienie wielkości przewozów nawozów sztucznych. Bowiem w pewnym momencie one dość istotnie podrożały. W tej sytuacji część naszych rolników zaczęła stosować mniejsze ilości tych nawozów. Zwłaszcza w grę mogły wchodzić nawozy azotowe – potrzebne do szybszego wzrostu roślin, a także np. wapno, które używane jest, gdy dana działka obfituje w raczej kwaśną ziemię. Być może to właśnie zapotrzebowanie na nawozy sztuczne okazało się mniejsze. Ponadto nie zapominajmy, że w ostatnim czasie osłabł również handel międzynarodowy. Wobec tego generalnie spadło zapotrzebowanie na transport towarów za granicę, w tym na transport kolejowy. Pamiętajmy, że nawet, gdy w grę wchodził eksport drogą morską, to przecież przewożone towary trzeba było najpierw do naszych portów dowieźć – a odbywa się to w istotnym stopniu właśnie kolejami.

A co z sytuacją samego PKP Cargo?

Problemy tej spółki wynikały m.in. z tego, że obniżyła się ogólna wielkość przewożonych towarów. Zaś PKP Cargo było w pewnym momencie zmuszone do wykonywania zwiększonej ilości zleceń związanych z przewozami węgla. A w związku z tym spółka ta była zmuszona porzucić część kontraktów na inne przewozy. Gdy je straciła, to bardzo trudno było te kontrakty odzyskać.

Uncja złota, tj. ok. 31,1 gramów kosztuje obecnie 3.328 dol. i nieprzerwanie od wielu miesięcy, a nawet lat, rośnie (jeszcze na wiosnę 2020 r. kosztowała ok. 1700 dol.) – głównie wskutek niesłabnących i wciąż pojawiających się zagrożeń geopolitycznych na świecie. Jakie czynniki mogłyby spowodować zahamowanie wzrostu cen tego kruszcu? Czy w ogóle taka opcja może wchodzić w grę?

Faktycznie w ostatnim czasie wzrost cen złota istotnie przyspieszył. Bo wciąż nadchodziły „czarne łabędzie” – tj. rozmaitego typu zagrożenia sytuacji międzynarodowej: a to pandemia koronawirusa, a to wojna Rosji w Ukrainie itd. Rzecz jasna przyspiesza to tendencje do wzrostu cen złota. Bo musimy pamiętać, że jest ono wykorzystywane w kilku różnych sferach. Część inwestorów oraz banki centralne gromadzą złoto jako formę rezerwy twardej, bo przecież nie jest ono niczyim zobowiązaniem. Posiadając czyjeś obligacje, lub banknoty, istnieje ryzyko, że ich emitent może np. ogłosić bankructwo. Tymczasem złoto stanowi kruszec praktycznie zawsze wymienialny. Jak podkreślają specjaliści od złota, jest ono „wartością samą w sobie” i można je zawsze sprzedać – i to z zyskiem. Stąd zawsze warto mieć trochę złota. Dodam, że ogólny popyt na ten kruszec mieści w sobie również popyt na złoto przemysłowe używane do produkcji rozmaitych wyrobów elektronicznych. To także jedna z przyczyn ogólnego wzrostu popytu na złoto. I to nie tylko dlatego, że liczba ludności na świecie rośnie, ale – w większym stopniu – że rośnie jej poziom zamożności. Wobec tego popyt na ten kruszec rośnie szybciej niż przyrasta jego ilość na rynku. Przy czym przyrost złota na rynku w stosunku do jego zasobów już wydobytych i znajdujących się już w obiegu, jest stosunkowo niewielki. Zaś popyt ze strony przemysłu czy społeczeństwa – ze względu na wyroby jubilerskie – na pewno rośnie szybciej. To sprawia, że przez cały czas ceny złota idą w górę.

A co by się musiało stać, żeby jego ceny wyhamowały?

Może np. w wyrobach jubilerskich wzrósłby nagle popyt nie na złoto, lecz np. na platynę czy na jakieś inne materiały tego typu. Ale to raczej trudno sobie wyobrazić. Tym bardziej, że złoto jest odporne np. na utlenianie, któremu ulegają np. ozdoby ze srebra. Dlatego to właśnie złoto i wyroby ze złota są tak poszukiwane wśród wyrobów jubilerskich. Złoto po prostu trwa.
 

Źródło