Niewliczanie stażowego do wynagrodzenia minimalnego miało poprawić zarobki w sferze budżetowej, okazuje się jednak, że zatrudnieni, którzy pobierają inne dodatki, np. funkcyjny, wciąż nie zarabiają więcej.
Od 1 stycznia przy ustalaniu, czy pracownik zarabia najniższą pensję (2600 zł), nie uwzględnia się dodatku stażowego. Na tej zmianie mieli skorzystać przede wszystkim pracownicy sfery publicznej, w której taki składnik pensji jest stosowany najczęściej.
„Okazuje się jednak, że nie wszyscy słabo wynagradzani pracownicy otrzymają dzięki temu podwyżkę. Do minimalnej pensji wciąż bowiem wliczane są inne dodatki, które są często stosowane w sektorze publicznym, np. funkcyjny lub za pracę w szczególnych warunkach. W rezultacie najniższa płaca szybko wzrasta (od 1 stycznia o 350 zł), ale nie ma to wpływu na pensje wielu osób z budżetówki”.
Dziennikarze zwracają uwagę, że w efekcie „np. sprzątaczka lub dozorca z odpowiednim stażem zarobią więcej niż niejeden urzędnik lub nauczyciel”.
Związkowcy zapowiadają, że będą postulować o zmiany dotyczące płacy minimalnej (wyłączenie z niej wszystkich dodatków) i całego systemu kształtowania wynagrodzenia w sferze publicznej.
Wzrost płac w tym sektorze powinien uwzględniać inflację i wzrost PKB.