Warszawski Ratusz zamiast na budowę mieszkań w cenach poniżej warszawskiej średniej stawia na budowę osiedli willowych – alarmują przedsiębiorcy. 21 listopada Komisja Ładu Przestrzennego Rady Warszawy zajmie się kolejnymi projektami miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego dla stolicy.
Obecnie obowiązujące plany zagospodarowania obejmują 45% Warszawy, a równocześnie trwa aż 184 procedur związanych z kolejnymi zmianami planów, które mają wpływ na blisko ¼ powierzchni stolicy. Zmiany, które rozważają władze Warszawy, budzą zastrzeżenia, ponieważ opierają się na założeniach ze studium zagospodarowania, przyjętego w 2006 r. – a więc niemal dwie dekady temu.
Na problem w wysłanym do mediów komunikacie zwrócili uwagę inwestorzy z warszawskiej dzielnicy Białołęka. Wcześniejsze plany zagospodarowania przestrzennego przewidywały przeznaczenie gruntów na terenie Brzezin (części dzielnicy) pod budownictwo wielorodzinne. W projekcie nowego planu na tym terenie mają powstać domy jednorodzinne. Radni z Komisji Ładu Przestrzennego debatować będą nad planem 21 listopada, a w kolejnym tygodniu będzie nad nim głosować Rada Warszawy.
Jak podkreślono w analizie, projekt oparty jest na założeniach sprzed niemal dwóch dekad. Warszawa do tej pory nie doczekała się nowego, obowiązującego studium zagospodarowania przestrzennego. Dodatkowo w 2018 r. władze stolicy określiły wieloletnie studium uwarunkowania i zagospodarowania przestrzennego, przyjęte w 2006 r., jako nieaktualne. Ratusz konstruuje więc nowe plany miejscowe nie tylko w oparciu o sytuację sprzed niemal 20 lat, ale opierając się na dokumencie, który… sam uznaje za nieaktualny.
W analizie dotyczącej planu dla Brzezin czytamy, że sporządzona przez warszawskie władze prognoza skutków finansowych uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego rejonu Brzezin jest nierzetelna i nie przedstawia faktycznych kosztów, jakie miasto będzie zmuszone ponieść w konsekwencji uchwalenia zmiany planu.
Wg analityków należy przyjąć, że kwota wydatków została zaniżona o co najmniej 300 mln zł. Kwota ta wynika m.in. z zaniżenia kwot potencjalnych odszkodowań, zaniżenia kosztów budowy infrastruktury drogowej oraz wodno-kanalizacyjnej, a także z co najmniej dziesięciokrotnego zaniżenia sumy szacowanych dochodów z tytułu podatku od czynności cywilnoprawnych.
Krytycy wskazują na jeszcze jeden szkodliwy aspekt zmiany planu. Otóż decyzja o ograniczeniu budownictwa wielorodzinnego wpłynie na ograniczenie dostępności przystępnych cenowo mieszkań, co może pogłębić problem deficytu mieszkaniowego, z którym Warszawa zmaga się od lat. Spółka planowała budowę osiedla z mieszkaniami w cenie 10-13 tys. zł za metr kwadratowy, a więc poniżej warszawskiej średniej. Zmiana przeznaczenia gruntów ma uniemożliwić realizację inwestycji infrastrukturalnych, takich jak drogi i tereny zieleni, których budowę mieli sfinansować prywatni inwestorzy. Koszt ich realizacji spadnie na miasto i mieszkańców, obniżając dostępność przestrzeni rekreacyjnej oraz niezbędnych udogodnień.
Zmiana planów może mieć też drugie dno: możliwość uruchomienia budownictwa na nowych obszarach. Przy opracowywaniu studium zagospodarowania przestrzennego obowiązuje bowiem przepis, zgodnie z którym w ogólnym planie zagospodarowania przestrzennego trzeba wykazać przed wskazaniem terenów na nową urbanizację, że cały potencjał terenów już zurbanizowanych został wyczerpany. A inwestycje w domy jednorodzinne wyczerpią ten potencjał szybciej, niż osiedla domów wielorodzinnych. Czy więc finalnie mają zyskać mieszkańcy, czy też ostrzący sobie zęby na nowe tereny deweloperzy?