Prezes Polskiej Grupy Górniczej (PGG) Tomasz Rogala zaapelował o jedność w blokowaniu dyrektywy metanowej, której wprowadzenie w Unii Europejskiej (UE) oznacza likwidację górnictwa. Postulat ten popierają nie tylko górnicze związki, ale też rząd i coraz więcej polskich europarlamentarzystów.
- Reprezentanci przemysłu węglowego powinni mówić głośno i zajmować wspólne stanowisko w sprawie planowanych regulacji europejskich – uważa prezes Tomasz Rogala.
Jak podaje "Codzienna", unijne przepisy w proponowanym kształcie wprowadzają limit emisji 5 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla w 2027 r., a 3 tony metanu na 1000 ton węgla w 2031 r. Już niebawem rozporządzenie w tej sprawie ma być głosowane na forum Parlamentu Europejskiego. Jak przypomniał prezes Rogala kopalnie PGG emitują więcej, bo średnio od 8 do 14 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla. Rozporządzenie w takim kształcie oznacza więc szybką likwidację górnictwa w Polsce. - Tych norm w naszych warunkach spełnić się nie da, a kary za przekroczenie mają być dotkliwe, surowe. W przypadku PGG należy spodziewać się opłaty rzędu półtora miliarda złotych rocznie – zaznaczył prezes Rogala. Prezes PGG S.A. przypomniał jednocześnie, że takich wyśrubowanych norm importerzy węgla spełniać nie będą musieli, w ich przypadku wystarczy jedynie oświadczenie, a nikt ilości emitowanego metanu w kopalniach spoza Unii Europejskiej sprawdzać nie będzie. - Węgiel importowany zastąpi krajowy - zaznaczył.
Śląsk czeka likwidacja tysiecy miejsc pracy
Oznacza to likwidację setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie, likwidację kopalń i upadek regionów górniczych takich jak Śląsk. - Zapotrzebowanie na węgiel nie zniknie z dnia na dzień. Jeśli przestanie istnieć branża wydobywcza, zarobią importerzy, którzy nie będą obciążeni parapodatkiem z tytułu emisji metanu. Być może taki jest ukryty cel pomysłodawców "dyrektywy metanowej" oraz tych, którzy jej się nie przeciwstawiają - uważa przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność" Bogusław Hutek. – 80 proc. wydobywanego w Polsce węgla kamiennego, zarówno energetycznego, jak i koksowego, pochodzi z pokładów metanowych. Dla PGG przyjęcie projektu rozporządzenia w obecnej formie będzie oznaczało konieczność niemal natychmiastowego zamknięcia 2/3 kopalń. W podobnej lub nawet gorszej sytuacji jest Jastrzębska Spółka Węglowa. Tamtejsze kopalnie wydobywają węgiel koksowy, który sama Unia uznała za surowiec strategiczny. Skoro tak, JSW w ogóle nie powinna podlegać nowemu prawu - uważa Hutek.
JSW to obecnie wiodący producent węgla koksowego w UE - odpowiada za ok. 95 proc. jego rodzimego wydobycia. Jednocześnie Unia wciąż sprowadza z krajów trzecich ok. 75 proc. tego, zużywanego głównie przez przemysł hutniczy, surowca. Do momentu nałożenia na nią embarga, Rosja była drugim największym eksporterem węgla koksowego do UE oraz drugim dostawcą stali. Wypełnienie tej luki po imporcie z Rosji będzie, zdaniem ekspertów, bardzo trudne. W Komisji Europejskiej są jednak sprzeczne opinie na ten temat. Dlatego też europosłanka Izabela Kloc (PiS) wysłała do KE interpelację, w której pyta o ocenę wpływu na produkcję stali w UE scenariusza, w którym węgiel koksowy nie znajduje się na liście surowców krytycznych. Zdaniem europosłanki dalszemu wydobyciu tego surowca w UE zagrażają ograniczenia wynikające z rozporządzenia w sprawie redukcji emisji metanu.
Polska mówi nie, Bruksela wprowadza poprawki
O blokowanie niekorzystnych dla unijnej gospodarki przepisów apeluje też europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski. - Tylko jedność wszystkich środowisk politycznych w Polsce może zapobiec katastrofie gospodarczej, która nastąpi po wejściu w życie rozporządzenia metanowego w brzmieniu przygotowywanym przez Zielonych w Parlamencie Europejskim i KE – ocenia Tobiszowski. W PE europoseł, podobnie jak inni europarlamentarzyści PiS, należy do frakcji Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Jednak – zdaniem Tobiszowskiego – sprawa odrzucenia rozporządzenia metanowego w proponowanej wersji wymaga mobilizacji i zgodnego działania wszystkich sił politycznych, nie tylko posłów EKR. - Naszym najpilniejszym zadaniem jest zdobycie arytmetycznej większości w PE. Ważne, by wszystkie frakcje opozycyjne w polskim parlamencie przekonały swoich partnerów w PE - i tych zrzeszonych w EPP, i Grupie Socjalistów – apeluje Tobiszowski.
Wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin też zaapelował w liście do polskich europosłów o pomoc i podjęcie niezbędnych działań w celu zmiany unijnego rozporządzenia dotyczącego redukcji emisji metanu w branży surowcowo-energetycznej. Warto przypomnieć, że pierwotna propozycja zmian przepisów związanych z emisjami metanu przedstawiona przez KE była jeszcze bardziej niekorzystna dla Polski niż obecna. W Radzie Europejskiej Polska - głosem minister klimatu i środowiska Anny Moskwy - sprzeciwiła się zdecydowanie tej dyrektywie. - Naniesiono dzięki temu poprawki nieco łagodzące zapisy, choć brzmienie wciąż było niekorzystne dla Polski. Mimo dalszego sprzeciwu pani minister, dyrektywa została przegłosowana – przypomina Tobiszowski.
Komu zależy na zniszczeniu górnictwa węglowego?
Równolegle rozpoczęły się prace w parlamentarnych komisjach ochrony środowiska naturalnego (ENVI) i przemysłu (ITRE). - Prym w pracach wiodą tu przedstawiciele ugrupowania Zielonych i właśnie oni przedstawili poprawki znacznie bardziej rygorystyczne, doprowadzające do bardzo szybkiej likwidacji kopalń – wyjaśnił Tobiszowski. Jak ocenił, w „komisji ENVI wybuchł jednak skandal, bo okazało się, że poprawki przedstawione przez sprawozdawcę - Juttę Paulus z Zielonych, były de facto przygotowane przez amerykańską agencję pozarządową. - Tymczasowo wstrzymano prace, a nasze ugrupowanie, EKR wniosło o odsunięcie europosłanki Paulus od prac nad tą dyrektywą. Prawo Unii Europejskiej nie może być tworzone przez zagranicznych lobbystów – podkreślił europoseł. Informacje te potwierdził nam przewodniczący Hutek. - Podobno europosłowie Zielonych nie chcieli się przyznać, że ktoś im podsunął te poprawki - mówi. - Teraz jest propozycja, żeby przesuwać głosowania nawet na kwiecień - dodaje.
W opinii Solidarności potrzebna jest mobilizacja polskich polityków przed tym głosowaniem. Zdaniem Tobiszowskiego, unijne rozporządzenie metanowe w proponowanej wersji uderzyłoby przede wszystkim w Polskę, gdzie wydobywa się 96 proc. węgla kamiennego w UE. Pozostałe 4 proc. wydobywają kopalnie w Czechach. Rocznie kraje Unii zużywają ok. 150 mln ton węgla, z czego Polska produkuje ponad 50 mln ton. Pozostała część pochodzi w przeważającej większości z importu. - Jeśli nie wydobędziemy węgla w UE, to kupimy zza granicy, gdzie nie ma żadnych limitów emisji gazów cieplarnianych. To znaczy, że jeszcze większe ilości metanu trafią do atmosfery – a przecież klimat jest jeden dla całego globu. Pod płaszczykiem ochrony klimatu, tą dyrektywą Unia będzie klimatowi szkodzić – podsumował europarlamentarzysta PiS.