Biorąc pod uwagę to, że konsumpcja jednak dalej rośnie, ale tempo tego wzrostu jest mniejsze, to dostrzegam zagrożenie dla realizacji tej prognozy zapisanej w tegorocznym budżecie. Przy czym może to ostatecznie okazać się niedużo poniżej tego poziomu 3%. Ale myślę, że pomimo dobrych wyników choćby produkcji przemysłowej, jednak konsumpcja nie odbija jakoś szczególnie dynamicznie - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Maciej Pawlak: Inflacja CPI w listopadzie według GUS wyniosła 4,6%, a zatem okazała się niższa w stosunku do października (kiedy wyniosła 5,0%) o 0,4 punktu proc. W stosunku do listopada ub. roku najbardziej, o 11,7%, wzrosły ceny nośników energii. Czy mamy obecnie do czynienia z jakimś trwalszym trendem spadkowym inflacji, czy też w kolejnych miesiącach dojdzie do jej wzrostu?
Łukasz Kozłowski: Spadek rocznej dynamiki inflacji został spowodowany przede wszystkim za sprawą efektów bazowych, statystycznych (spadła ona także w listopadzie ub. roku). Więc tak naprawdę nie dostrzegamy obecnie jakiegoś wyraźnego spowolnienia impetu inflacji. A jednocześnie wygląda na to, że nie będzie ona też jakoś znacząco przyspieszać. Wobec tego w kolejnym miesiącu, tj. w grudniu, powinna utrzymywać się poniżej poziomu 5%. A w kolejnych miesiącach przyszłego roku będzie raczej oscylować wokół tych obecnych poziomów. Moim zdaniem wchodzimy więc w okres stabilizacji inflacji – jednak na poziomie przekraczającym wyraźnie cel inflacyjny, tj. maksymalnie 3,5%. Choć jednocześnie na dużo niższym poziomie, niż ten dwucyfrowy, który pamiętamy z 1. połowy ubiegłego roku.
Jak na przyszłoroczną inflację, zwłaszcza w IV kwartale 2025 r. będzie wpływał fakt, że – zgodnie z ostatnimi decyzjami rządu – jeszcze do końca września ceny energii dla gospodarstw domowych, ale już nie dla firm, będą nadal (częściowo) zamrożone, zaś samorządy i podmioty użyteczności publicznej mają mieć dotychczasowe częściowe zamrożenie cen energii do końca marca?
Mówiąc o inflacji konsumenckiej musimy sobie zdawać sprawę, że zależy ona od zmiany poziomu cen bezpośrednio dla odbiorców indywidualnych. Nie jest więc w przypadku tej inflacji brana pod uwagę wysokość taryf energetycznych dla przedsiębiorstw. Zatem po tym, gdy wygaśnie efekt podwyżki cen, która nastąpiła od połowy br., w wyniku częściowego odmrożenia przez rząd taryf energetycznych od 1 lipca, możemy spodziewać się, że będzie to czynnik, który nie będzie generował wzrostu inflacji, choć i jej nie obniży. Natomiast różnicowanie ostatecznego odmrażania cen energii w zależności od grupy jej odbiorców, budzi zastrzeżenia.
W jakim sensie?
Z jednej strony owo wsparcie rządu dla odbiorców energii jest tymczasowe. A więc zostało przewidziane wyłącznie na okres szczególnej eskalacji niekorzystnych trendów cenowych na nośniki energii. Natomiast jest to instrument, którego nie można utrzymywać bezterminowo. Ale wycofywanie się ze wsparcia dla przedsiębiorców nie jest optymalne, ponieważ powinno to być rozłożone stopniowo, jednak – w mniejszym czy większym stopniu – na wszystkie grupy odbiorców energii. Bowiem dla przedsiębiorców jest to istotne źródło presji, które wpływa niekorzystnie na konkurencyjność naszej gospodarki. Trudno powiedzieć, czy nasi przedsiębiorcy na pewno poradzą sobie ze wszystkim ciężarami, nakładanymi na nich przez państwo, ale w tej trudnej sytuacji związanej z wysokimi cenami energii, to również interes gospodarki, a rozwój której istotny wpływ mają poczynania przedsiębiorców, powinien być wzięty pod uwagę przez władze.
Sprzedaż detaliczna w cenach stałych w październiku 2024 r. była wyższa niż w październiku 2023 o 1,3% (wobec spadku wrzesień br. do września ub.r. – o 3,0%). Z kolei w porównaniu z wrześniem 2024 r. sprzedaż detaliczna wzrosła o 7,8%. W porównaniu z ub. rokiem najbardziej wzrosła sprzedaż samochodów i motocykli oraz farmaceutyków i kosmetyków, spadła – sprzedaż żywności i napojów. Czy po wrześniowym spadku sprzedaży detalicznej można już mówić o powrocie do trendu wzrostowego w tej dziedzinie w kolejnych miesiącach?
Te dane są dosyć uspokajające. W tym sensie, że po bardzo niepokojącym wrześniowym odczycie istniała obawa o to, że ten konsumpcyjny silnik wzrostu gospodarczego zaczyna natrafiać na problemy. Natomiast wygląda na to, że wrzesień okazał się wyjątkowy. Tym samym wyniki konsumpcji z tego miesiąca nie reprezentują zmiany trendów w naszej gospodarce. Konsumpcja dalej rośnie, choć jej dynamika nie jest tak imponująca, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Do tego faktycznie bardzo specyficzna jest struktura tej dynamiki konsumpcji. Ponieważ maleje popyt na dobra podstawowe. A więc dalej maleje sprzedaż żywności, napojów.
Czyli tego, co ludzie kupują w sklepach na co dzień…
Tak. A więc sprzedaż takich towarów się zmniejsza, a także odzieży, obuwia czy tekstyliów, a także paliw. Zatem konsumpcja artykułów pierwszej potrzeby, odnotowuje spadki. Być może ograniczanie ich kupowania należy wiązać z potrzebą poszukiwania oszczędności. Jednocześnie sprzedaż takich dóbr trwałego użytku, jak samochody, rośnie. Może mieć to związek z tym, że w ubiegłym roku ceny na pojazdy mechaniczne były mało atrakcyjne. Ze względu na słaby, ówczesny kurs złotego ich producenci i dystrybutorzy nadmiernie podnosili ceny sprzedaży. Wobec tego w ostatnich miesiącach, na fali umacniającego się złotego, mogło nastąpić urealnienie oferty. I konsumenci nadrabiają ubiegły rok, kiedy wyraźnie ograniczali zakupy w tym obszarze. Ale też to nie jest tak, że obecnie zapanował trend znacząco dużych zakupów dóbr trwałego użytku. Ponieważ, jeśli chodzi o kupowanie mebli, czy sprzętu RTV i AGD, wciąż odnotowywane są spadki. A więc jeśli moglibyśmy mówić o jakimś obecnym trendzie nabywania dóbr trwałego użytku, to ogranicza się on tylko do pojazdów mechanicznych.
Być może chodzi tu o lokowanie oszczędności przez gospodarstwa domowe w tego typu dobrach trwałego użytku. Tego nie wiemy. Chciałbym jeszcze spytać o inflację, ale nie u nas, tylko w krajach strefy euro. Otóż według danych Eurostatu inflacja HICP w tych krajach wyniosła w listopadzie 2,3% i tym samym była wyższa niż cel inflacyjny EBC (2,0%), przy czym wahała się od 0,5% w Irlandii, przez 2,4% w Niemczech – po 5,0% w Belgii. Nawet w krajach bałtyckich, które jeszcze w ub.r. zmagały się z ponad 20-proc. inflacją HICP wynosi ona obecnie tylko od 1,1% na Litwie, przez 2,3% na Łotwie po 3,8% w Estonii. Łącznie w listopadzie inflacja HICP wciąż nie przekracza celu inflacyjnego w ośmiu (na 20) krajach strefy euro. A jednocześnie od września zauważalny jest trend wzrostu wcześniej spadającej inflacji w krajach tej strefy (od 1,7 do obecnych 2,3%). Czy także kolejne miesiące zwiększą inflację w euro strefie?
Myślę, że może ona dojść do jeszcze wyższych poziomów, ale nie powinna się zbliżyć do 3%. A zatem skala jej potencjalnego wzrostu jest stosunkowo ograniczona. Jednak w dalszym ciągu czynniki popytowe stanowią hamulec dla dalszego istotnego wzrostu inflacji. Myślę, że te dane nie będą jakoś mocno hamować decyzji obecnego kierownictwa Europejskiego Banku Centralnego odnośnie jego kursu polityki pieniężnej. Nie spodziewam się więc, by EBC miał odejść od obecnego luzowania polityki pieniężnej w strefie euro.
Na zakończenie powróćmy do poprzedniego pytania o sprzedaż detaliczną. Jak ta nieco lepsza sprzedaż detaliczna w październiku niż we wrześniu może wpłynąć ostatecznie na tegoroczny wzrost PKB? Czy osiągnie on poziom założonych w budżecie 3%?
Biorąc pod uwagę to, że konsumpcja jednak dalej rośnie, ale tempo tego wzrostu jest mniejsze, to dostrzegam zagrożenie dla realizacji tej prognozy zapisanej w tegorocznym budżecie. Przy czym może to ostatecznie okazać się niedużo poniżej tego poziomu 3%. Ale myślę, że pomimo dobrych wyników choćby produkcji przemysłowej, jednak konsumpcja nie odbija jakoś szczególnie dynamicznie. Konsumenci są wciąż ostrożni, wciąż istnieje słaby popyt zagraniczny – co skutkuje słabymi wynikami naszego eksportu netto. W tej sytuacji, jeśli chodzi o III kwartał br., wzrost gospodarczy generowany był głównie poprzez odbudowę zapasów. Zatem w tym kontekście nie jest to szczególnie optymistyczny prognostyk. A zatem konsumpcja musiała wzrosnąć, by zastąpić ten krótkotrwały efekt związany ze zmianą zapasów. Dopiero później można zacząć prognozować szybszy wzrost PKB. Zatem z tego punktu widzenia sądzę, że prognoza o 3-proc. wzroście PKB w br. się nie spełni.