[NASZ WYWIAD] Rybacki: Odbudowa koniunktury zaczyna się powoli. Na pewno będzie jednak postępowała

Wszystko wskazuje na to, że średnie wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw będą dalej systematycznie przekraczały poziom inflacji. Z jednej strony czynnikiem, który okaże się w tej sytuacji pomocny, będzie duża podwyżka płacy minimalnej, która nastąpi na początku przyszłego roku. To będzie przekładało się na wzrost najniższych wynagrodzeń i będzie widoczne w średnim poziomie płac. Jednocześnie z ostatnio przeprowadzonych badań wynika, że wiele przedsiębiorstw będzie wynagrodzenia podwyższało. Średnie wynagrodzenia w październiku urosły o ok. 11 pkt. procentowych w stosunku do października ubiegłego roku, ale jeśli patrzymy na historię, np. na poziom płac w latach 2017-18, to daje w sumie całkiem porządny wynik. Z Jakubem Rybackim, kierownikiem zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym, rozmawia Maciej Pawlak.


Rada Polityki Pieniężnej NBP zadecydowała o pozostawieniu stóp procentowych na dotychczasowym poziomie – stopa referencyjna wciąż wynosi więc 5,75%. Jakie są szanse na obniżanie stóp w kolejnych miesiącach?
RPP zdecydowała się utrzymać stopy na niezmienionym poziomie i komentarze ze strony ekspertów dość jasno sugerują, że to będzie raczej okres dłuższej pauzy. Przez pierwsze półrocze przyszłego roku prawdopodobnie nie wrócimy do dyskusji o obniżaniu stóp. Taka decyzja ze strony RPP będzie raczej bardziej prawdopodobna dopiero w okolicach lipca albo listopada. Zanosi się na to, że najbliższy okres wręcz będzie raczej nudny, umiarkowany w polityce pieniężnej - większe zainteresowanie będą raczej wzbudzały decyzje budżetowe, fiskalne nowego rządu.

Oznacza to prawdopodobnie złe wiadomości dla tych co brali kredyty, bo wysokość płaconych przez nich rat przez dłuższy czas się nie zmieni?
Na to wygląda. W najbliższych tygodniach nastąpi zapewne lekka obniżka rat kredytowych związana z tymi wcześniejszymi obniżkami stóp procentowych - z września, października, ale obecnie powinny się ugruntować oczekiwania, że te stopy będą stabilne także w kolejnych miesiącach. Wobec tego nie widać dalszego impulsu w kierunku spadków istotnych dla kredytodawców wskaźników WIBOR czy ostatnio wprowadzanej WIRON.

W horyzoncie listopadowej projekcji inflacji i rozwoju gospodarczego według NBP utrzyma się „podwyższone tempo wzrostu wynagrodzeń nominalnych, choć widać już oznaki dostosowania kosztów pracy przez przedsiębiorstwa do wolniejszego wzrostu gospodarczego”. Czy tym samym era wzrostów płac powyżej poziomu inflacji, widoczna w ostatnich miesiącach tego roku została zakończona?
Raczej nie, bowiem okres, w którym płace rosły wolniej trwał cały ubiegły rok, kiedy inflacja była dwucyfrowa. Teraz ten trend się odwraca i wszystko wskazuje na to, że średnie wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw będą dalej systematycznie przekraczały poziom inflacji. Z jednej strony czynnikiem, który okaże się w tej sytuacji pomocny, będzie duża podwyżka płacy minimalnej, która nastąpi na początku przyszłego roku. To będzie przekładało się na wzrost najniższych wynagrodzeń i będzie widoczne w średnim poziomie płac. Jednocześnie z ostatnio przeprowadzonych badań wynika, że wiele przedsiębiorstw będzie wynagrodzenia podwyższało. Średnie wynagrodzenia w październiku urosły o ok. 11 pkt. procentowych w stosunku do października ubiegłego roku, ale jeśli patrzymy na historię, np. na poziom płac w latach 2017-18, to daje w sumie całkiem porządny wynik.

Na ile miarodajne dla wszystkich firm działających w naszej gospodarce są dane GUS czy NBP, dotyczące poziomu płac, które odnoszą się do tzw. sektora przedsiębiorstw, a więc dla firm zatrudniających co najmniej 10 pracowników, nieobejmujących mikro- i małych przedsiębiorstw?
Badanie pełnej populacji przedsiębiorstw publikowane jest przeważnie z rocznym opóźnieniem. O ile same poziomy tego średniego wynagrodzenia są oczywiście różne dla firm różnych rozmiarów, to jednak pewne trendy, pokazujące to, jak się zmienia skala wynagrodzeń w całym kraju pozostają zbliżone. Więc oczywiście najważniejsze są rozmiary tegorocznych wzrostów płac w stosunku do ubiegłego roku.

Według analityków NBP PKB Polski w III kw. 2023 r. nieznacznie wzrósł. Natomiast w całym 2023 r. wzrost PKB będzie nieco niższy niż w projekcji NBP z lipca, ale odbicie wzrostu PKB w latach 2024-2025 – powinno być silniejsze. Jak przewiduje NBP w całym br. wzrost PKB osiągnie poziom 0,3% r/r, w 2024 r. - 2,9%, a w 2025 r. - 3,5%. Jak duże jest prawdopodobieństwo, że wzrost PKB w br. faktycznie będzie na (niewielkim) plusie?
Projekcja NBP wydaje się w miarę sensowna. Mieliśmy dwa słabe pierwsze kwartały br. kiedy doszło do spadku PKB rok do roku: w I kw. - o 0,3 p.p., a w II - o ok. 0,5 p.p. Natomiast już w trzecim kwartale powinniśmy obserwować dodatnie wielkości. Pewnie to będzie skromny wzrost - o 0,4, 0,5, a może o 0,6 p.p. To będą więc dalej niewielkie wzrosty, niż te, do których się wcześniej przyzwyczailiśmy. Do tej pory polska gospodarka zwykle odnotowywała wzrosty powyżej 3,5%. Natomiast jest trochę tak, że inflacja bardzo mocno uderzyła w budżety gospodarstw domowych, konsumpcję. W tych dziedzinach odbudowa koniunktury zaczyna się powoli. Na pewno będzie ona jednak postępowała i wynik za czwarty kwartał będzie wyraźnie wyższy. To pewnie będzie tempo wzrostu PKB przekraczające 1%, więc cały obecny rok złoży się na wynik ok. 0,3% wzrostu. Ta prognoza NBP nie jest kontrowersyjna. Natomiast to, co w szacunkach NBP wydaje się bardziej ryzykowne, to prawdopodobnie prognoza wzrostu PKB na 2024 rok - tj. na poziomie 2,9%. Nie wiemy dokładnie jaka będzie wówczas koniunktura w Europie. Na pewno będzie tak, że u nas inwestycje samorządowe mogą mieć przestoje, to będzie związane ze zmianą unijnej perspektywy finansowej i zmiana wielkości środków z Funduszu Spójności. Takie zmiany zwykle wiązały się z dużym chaosem, co w rezultacie może spowodować mniejsze realne nakłady. W tych okolicznościach te ok. 3% wzrostu wydaje się jednak bardzo optymistycznym kierunkiem.

Według NBP inflacja CPI r/r wyniesie 11,4% w br., 4,6% w 2024 r., a 3,7% w 2025 r. Oznacza to, że cel inflacyjny osiągniemy nie wcześniej niż w 2026 r. Tymczasem jeszcze do niedawna eksperci przychylali się do opinii, że może to nastąpić w 2025 r. Z czego wynika to przesunięcie w czasie spadku inflacji?
Przyczyn jest kilka, w naszej gospodarce inflacja jest dalej stosunkowo dość powszechna, nawet mimo tego, że największe jej wzrosty są już za nami. Jednak jeśli patrzymy na przekrój różnych produktów, usług, to z reguły w „normalnych” czasach połowa towarów i usług miała ceny, które rosły w tempie 2%, a dziś to jest 15%. Skala takich standardowych podwyżek jest wyższa, niż w przeszłości. I to jest trochę tak, że to jest nie tylko problem Polski, bowiem dotyczy większości państw UE. Więc jeżeli dochodzi do tego w krajach strefy euro także, to siłą rzeczy zjawiska te zachodzą we wszystkich krajach, z którymi mamy wymianę towarową. A przecież rynki krajów unijnych są bardzo powiązane - my dostarczamy towary do państw strefy euro, do Europy, a jednocześnie Europa też eksportuje do nas. Ze wszystkich stron pojawiają się zjawiska inflacyjne. W ostatnich latach w większym nasileniu, jako zjawiska długofalowe. To jest coś co sprawia, że pierwszy etap inflacji okazał się w miarę intensywny, zaś kolejne lata to raczej stopniowe, schodkowe spadki inflacji, a więc bez takich wyraźnych spadków, jak to było w ostatnich miesiącach.

Czy PIE ma prognozy ile może wynieść inflacja w 2026 r.?
Można tutaj rzucić każdą cyfrę zbliżoną do  2-3%. Tak naprawdę nie wiemy przecież, co się będzie działo w przyszłym roku.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: