Ambasadorom krajów UE nie udało im się uzgodnić 14. pakietu sankcyjnego zawierającego m.in. zakaz reeksportu rosyjskiego LNG. Hamulcowym jest Berlin, który ma zastrzeżenia do mechanizmu ograniczania obchodzenia sankcji.
14. pakiet sankcyjny KE zaprezentowała na początku maja. Planowano, by został on przyjęty na szczyt G7 w Apulii, ale ambasadorom nie udało się porozumieć na czas. UE chciała potem "zawieźć" nowe sankcje na szczyt pokojowy w Szwajcarii, który rozpoczyna się w sobotę, ale do porozumienia w piątek nie doszło.
"Jedno państwo członkowskie zwróciło się z wnioskiem o więcej czasu, szanujemy to i punkt dotyczący sankcji zostaje przełożony"
- poinformowało źródło unijne w piątek wieczorem. Nie podało jednak, który to kraj członkowski. Według wcześniejszych doniesień największe zastrzeżenia miały Niemcy.
Niemieckie media niedawno informowały o tym, że to Berlin jest hamulcowym nowego pakietu sankcji.
"Mając takich przyjaciół, Rosja prawdopodobnie nie ma się czego obawiać. To więcej niż zaskakujące, że niemiecki rząd jest zaangażowany w systematyczne osłabianie sankcji wobec Rosji
- mówi w "Sueddeutsche Zeitung" jeden z przedstawicieli rządu federalnego.
"SZ" wskazuje, że punktem spornym są mechanizmy mające zapobiegać obchodzeniu sankcji. 14. pakiet ma ograniczać takie praktyki, ale zastrzeżenia do tego mają właśnie Niemcy, wskazując na "wysokie koszty".
Elementem 14. pakietu sankcyjnego ma być zakaz reeksportu rosyjskiego gazu skroplonego przez porty w UE. Pakiet obostrzeń nie zakłada jednak limitowania eksportu rosyjskiego LNG do samej Europy. Zgodnie z założeniem Unia ma zrezygnować z LNG z Rosji do 2027 r. dzięki zwiększonemu eksportowi z Kataru, Stanów Zjednoczonych i Norwegii.
Według firmy analitycznej Kpler, na którą powołuje się Reuters, Rosja jest czwartym co do wielkości producentem LNG na świecie - jej eksport wyniósł 32,6 mln ton w 2023 r., z czego jedynie 1,9 mln zostało ponownie załadowanych w portach UE w celu eksportu do Azji.