Nawet tak bliski sercu Donalda Tuska niemiecki publicysta Klaus Bachmann, który przecież doradzał koalicji 13 grudnia, jak przywracać praworządność, łamiąc prawo, ostatnio w gazecie Berliner Zeitung opublikował alarmujący tekst, jeśli chodzi o finanse i gospodarkę Polski, w którym wieszczy zamianę Polski w drugą Grecję i dewaluację złotego oraz nadejście wielkiego kryzysu finansowego w naszym kraju - powiedział w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Janusz Szewczak, analityk gospodarczy, były członek zarządu Orlen SA.
Maciej Pawlak: Zgodnie z danymi GUS eksport wyrażony w dolarach USA w styczniu – maju 2025 r. wyniósł 160,0 mld USD, a import 163,3 mld USD (wzrost w skali roku w eksporcie o 0,7%, a w imporcie o 5,8%). Ujemne saldo ukształtowało się na poziomie 3,3 mld USD (w analogicznym okresie 2024 r. było dodatnie i wyniosło 4,4 mld USD). Przy czym dane te wyrażone w złotych wyniosły w cenach bieżących: 630,4 mld zł w eksporcie oraz 643,4 mld zł w imporcie. Ujemne saldo ukształtowało się na poziomie 13,0 mld zł. W porównaniu z analogicznym okresem 2024 r. eksport spadł o 0,9%, a import wzrósł o 4,0%. Dlaczego od miesięcy wartość importu z Polski przeważa nad eksportem i – tym samym – powoduje ujemne saldo w naszym handlu zagranicznym? Od kiedy wielkość eksportu polskich towarów i usług zacznie przewyższać wielkość ich importu?
Janusz Szewczak: Moim zdaniem sytuacja finansów publicznych i gospodarki naszego państwa jest absolutnie alarmująca. I, co gorsza, nikt w obecnym rządzie się specjalnie nie przejmuje tą sytuacją. Co gorsza mówi się o stworzeniu nowego superresortu gospodarczego pod kierunkiem ministra finansów, Andrzeja Domańskiego, który niczym szczególnym się nie zasłużył, poza tym, że nie wykonuje postanowienia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego i Państwowej Komisji Wyborczej, nakazującego dofinansować partię PiS z budżetu państwa. Zatem nawet tak bliski sercu Donalda Tuska niemiecki publicysta Klaus Bachmann, który przecież doradzał koalicji 13 grudnia, jak przywracać praworządność, łamiąc prawo, ostatnio w gazecie Berliner Zeitung opublikował alarmujący tekst, jeśli chodzi o finanse i gospodarkę Polski, w którym wieszczy zamianę Polski w drugą Grecję i dewaluację złotego oraz nadejście wielkiego kryzysu finansowego w naszym kraju.
Można powiedzieć, że premier Tusk nie tylko nie słucha polskich ekonomistów, ale także takich autorytetów (dla niego), jak wspomniany Niemiec Klaus Bachmann. A więc rząd powinien zajmować się sprawą finansów i gospodarki Polski, a nie ewentualną wymianą pięciu wiceministrów.
A skąd się bierze obserwowana od miesięcy przewaga wartości importu z Polski nad eksportem i – tym samym – powoduje ujemne saldo w naszym handlu zagranicznym?
W odniesieniu do sytuacji w naszym handlu zagranicznym dostrzegam dwie niepokojące informacje. Po pierwsze wysoki deficyt, który w okresie styczeń-maj br. sięgał prawie 13,5 mld zł, a do lipca powiększył się zapewne do kwoty co najmniej 15 mld zł. A po drugie chodzi o wysoki deficyt w obrotach bieżących, który wyniósł w czerwcu 7,5 mld zł. Ponadto trzeci, równie alarmujący wątek w finansach państwa, to kwestia deficytu budżetu państwa, który po I półroczu br. wyniósł aż 120 mld zł. Żeby sobie uświadomić, jak ogromna jest to kwota, należy przypomnieć, że po I półroczu 2023 r., tj. w ostatnim roku rządów Zjednoczonej Prawicy, deficyt budżetu państwa wynosił 12,7 mld zł, a więc 10 razy mniej niż po I półroczu br. Mimo to, z tego powodu nikt z obecnego rządu obecnie nie podejmuje żadnego alarmu.
Z czego to może wynikać?
Obecnie w Polsce, za rządów obecnej koalicji, obserwuję zadziwiające zjawisko, że zajmuje się ona wszystkim oprócz alarmującego i katastrofalnego stanu finansów publicznych i zagrożeniami z tym związanymi dla gospodarki.
Czy widać jakieś szanse na poprawienie wyników naszego eksportu?
Moim zdaniem sytuacja w naszym handlu zagranicznym się jeszcze pogorszy. Zwłaszcza, jeśli 1 sierpnia prezydent Trump wprowadzi deklarowane przez siebie cła w handlu z Unią Europejską.
Według ostatnich danych Eurostatu produkcja budowlana w Polsce spadła w maju br. (w porównaniu z majem ub. roku) o 4,8% i o 0,5% w porównaniu z kwietniem br. (choć w całej UE wzrosła w maju br. o 2,7% r/r i spadła w porównaniu z kwietniem br. o 1,3%). Jakie są przyczyny tych złych danych? Jakie są szanse na poprawę w tej branży w kolejnych miesiącach?
Należy wyniki produkcji budowlanej połączyć z produkcją przemysłową. Obie branże odnotowują przecież spadki, bądź tkwią w stagnacji. Te zjawiska są o tyle nie przypadkowe, że w naszej gospodarce się nic nie dzieje - przede wszystkim pod względem nowych inwestycji, które są hamowane. Przy tym bardzo zagrożone są wszystkie inwestycje samorządowe, które do tej pory korzystały jeszcze ze środków finansowych poprzednich projektów rozpoczynanych za rządów PiS. A dzisiaj nowych inwestycji wciąż brakuje. Zatem pieniądze się kończą, a budżet unijny na okres 2028-2034 jest bardzo niebezpieczny, a przy tym mało realny. Bowiem już wiadomo, że Niemcy nie zgadają się na ten budżet, co już zadeklarowali. A na dodatek pieniądze w jego ramach będą przyznawane na zasadzie: jak kierownictwu UE nie spodoba się potencjalny rząd prawicowy, to nie dostanie żadnych środków. Zatem w tym kontekście zapowiedź węgierskiego premiera Orbana, o możliwości wyjścia z UE jego kraju jest niepokojąca, a wręcz groźna. Nadejdzie taki moment, że okaże się to wszystko bardziej szkodliwe niż pożyteczne.
Jak to się może przełożyć na sytuację naszego kraju?
Powinniśmy też o tym pomyśleć w kontekście zwycięstwa u nas prawicy w najbliższych wyborach parlamentarnych - a na to się zanosi. Może się bowiem okazać, że Polska w takiej sytuacji zostanie ukarana przez lewicowo-liberalną Komisję Europejską.
Pod względem wysokości inflacji HICP w czerwcu br. Polska (3,4%) znalazła się wśród krajów UE na 8 miejscu. Wyprzedziły nas: Rumunia (5,8%), Estonia (5,2%), Słowacja (4,6%), Węgry (4,6%), Chorwacja (4,4%), Łotwa (3,9%) oraz Grecja (3,6%). Przy czym w całej UE inflacja wynosi 2,3%, a w krajach eurostrefy – 2,0%. Pod jakimi warunkami i w jakiej perspektywie inflacja HICP w Polsce będzie na poziomie inflacji w całej UE. Czy możliwy jest jej spadek w naszym kraju na poziom Szwajcarii (0,2%) czy Cypru (0,5%)?
Myślę, że u nas inflacja na jesieni br. jeszcze się powiększy. Bo wejdą wówczas w życie różnego rodzaju podwyżki. M.in. te, zapowiadane przez Komisję Europejską: na wyroby tytoniowe (według polskiego resortu finansów cena paczki papierosów wzrośnie wskutek tego średnio o 2,7-3,1 zł rocznie na paczce w latach 2025-2027), a także na ogrzewanie. Moim zdaniem to wszystko będzie stabilizować poziom inflacji u nas na wyższym niż obecnie poziomie - przypomnę w czerwcu, według GUS, sięgnęła ona poziomu 4,1 proc. Podsumowując sytuację można więc powiedzieć, że za rządów Donalda Tuska nasza gospodarka dla sprawujących władzę stanowi sprawę trzeciorzędną.