Odpuścić czy nie? Trudne orzeczenie w sprawie monopolu Google

We współczesnej erze Internetu niewiele spraw dotyczących monopoli było tak dokładnie analizowanych w Dolinie Krzemowej – i poza nią – jak przełomowa sprawa rządu USA kwestionująca dominację Google w wyszukiwarce internetowej.

Od czasu sprawy USA przeciwko Microsoftowi, złożonej w 1998 roku, Big Tech nie czuł się tak zagrożony. Jednak rok po orzeczeniu, że Google jest „monopolistą”, sędzia Amit Mehta zaproponował szereg środków zaradczych, które niektórzy - choć nie wszyscy - postrzegają jako lekkomyślne odpuszczenie Google'owi.

Perspektywa rozpadu firmy pojawiła się na wczesnym etapie postępowania zaradczego w tej sprawie. Ostatecznie sędzia Mehta zdecydował, że nie będzie zmuszał Google do wydzielenia Chrome, najpopularniejszej przeglądarki na świecie, o co wnioskowali prawnicy rządowi.

Amerykański Departament Sprawiedliwości zaproponował również nadzór sądowy nad systemem operacyjnym Android firmy, aby upewnić się, że firma powstrzyma się od wykorzystywania swojego ekosystemu do „faworyzowania ogólnych usług wyszukiwania i monopoli na reklamy tekstowe w wyszukiwarkach”.

Zarówno Chrome, jak i Android wyszły bez szwanku z orzeczenia sędziego Mehty.

Organy regulacyjne będą miały kolejną szansę na wymuszenie rozpadu jeszcze w tym miesiącu w fazie środków zaradczych w innej sprawie antymonopolowej, którą rząd USA wszczyna przeciwko Google – w związku z dominacją technologii reklamowych.

Departament Sprawiedliwości wniósł tę sprawę przeciwko Google w 2020 roku. W tamtych czasach niewielu konsumentów słyszało o generatywnej sztucznej inteligencji (AI), nie mówiąc już o jej używaniu.

„Pojawienie się GenAI zmieniło bieg tej sprawy” – napisał sędzia Mehta w swoim orzeczeniu, zwracając uwagę na to, jak szybko pieniądze napłynęły do powstającej technologii.

Chociaż Google jest głównym graczem w dziedzinie sztucznej inteligencji często publikuje odpowiedzi AI na górze wyników wyszukiwania. Sędzia Mehta powiedział, że firmy działające w tej przestrzeni mogą stworzyć takie finansowe i technologiczne zagrożenie dla Google, jakiego nie mogłyby stworzyć tradycyjne firmy zajmujące się wyszukiwaniem.

Sędzia znalazł się w niewygodnej sytuacji: poproszono go o „przewidzenie przyszłości szybko zmieniającego się rynku, a nie tylko przyjrzenie się faktom historycznym” – powiedziała Jennifer Huddleston, starsza specjalistka ds. polityki technologicznej w konserwatywnym think tanku Cato Institute.

To „nie jest mocną stroną sędziego”, dodała pani Huddleston, dlatego sędzia Mehta mógł być szczególnie ostrożny, gdy wydawał potencjalne rozwiązania dla monopolu wyszukiwania Google.

Podczas gdy większość analityków z Wall Street wydawała się zgadzać, że orzeczenie sędziego Mehty było dużym zwycięstwem dla branży technologicznej, sędzia zarządził pewne środki zaradcze, które według niektórych ekspertów mogą mieć znaczenie.

Na przykład Google musi udostępniać pewne dane „kwalifikowanym konkurentom” zgodnie z oceną sądu. Będzie to obejmować części indeksu wyszukiwania, ogromnego spisu treści internetowych Google, który działa jak mapa Internetu.
Sędzia zezwoli również niektórym konkurentom na wyświetlanie wyników wyszukiwania Google jako własnych, aby dać im czas i zasoby potrzebne do wprowadzania innowacji.

Sędzia zezwala też Google na dalsze płacenie firmom takim jak Apple i Samsung za dystrybucję swojej wyszukiwarki na urządzeniach i przeglądarkach, ale zabroni Google utrzymywania umów na wyłączność. Oznacza to, że partnerzy będą mieli większą dźwignię, aby wycofać się z tych transakcji lub nawiązać współpracę z alternatywnymi firmami.

Uniknięcie więc najgorszego scenariusza przez Google nie sprawia, że orzeczenie sędziego Mehty jest „prawdziwym zwycięstwem” dla branży technologicznej.
 

Źródło