Polacy zadecydują w referendum o najważniejszych sprawach dla kraju. Jedno z pytań brzmi: Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki? Media przypominają kulisy patologicznej prywatyzacji - jak wyprzedawano polskie srebra rodowe.
- Polacy mają prawo decydować o swojej przyszłości i o ważnych sprawach ich dotyczących - uważa premier Mateusz Morawiecki. Dlatego Rada Ministrów w trybie obiegowym przyjęła uchwałę w sprawie wniosku o zarządzenie ogólnokrajowego referendum.
15 października 2023 r. to planowana data referendum
Na karcie obywatele zobaczą cztery pytania. - To kluczowe sprawy, które dotyczą naszego kraju. Przy odpowiedniej frekwencji, będzie miało ono charakter wiążący - zaznacza premier. Dokument trafi teraz do Sejmu.
Pytania referendalne
1. Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?
- To społeczeństwo powinno decydować o majątku narodowym. Podczas kryzysów to narodowość kapitałów pozwala decydować o tym, jak nimi się zarządza. Dlatego rząd inwestuje w duże państwowe koncerny strategiczne, które gwarantują obywatelom bezpieczeństwo w różnych obszarach - podkreśla premier.
2. Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?
- Od 2017 r. rząd obniżył wiek emerytalny: 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Spełnił obietnicę złożoną wyborcom. Jednocześnie rozbudowaliśmy wsparcie dla seniorów. Przejście na emeryturę jest prawem, a nie obowiązkiem - zaznacza Mateusz Morawiecki.
3. Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?
- Przeznaczamy rekordowe środki na obronność. Zbudowaliśmy też zaporę na granicy z Białorusią, żeby zabezpieczyć nasz kraj przed działaniami hybrydowymi Mińska i Moskwy. Musimy być pewni, że Polska będzie bezpieczna i w przyszłości. To Polacy decydują o swoich granicach i swoim bezpieczeństwie - twierdzi Morawiecki.
4. Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?
- Chcemy, aby decyzję w sprawie nielegalnej migracji podjęli Polacy. Dzięki temu wszyscy obywatele będą mogli osobiście zadecydować, czy popierają przymusową relokację migrantów. Nielegalna migracja, to ogromne zagrożenie dla polskich rodzin, dla bezpieczeństwa, dla spokoju, dla normalności - podkreśla premier Mateusz Morawiecki. - Rząd wsłuchuje się w głos Polek i Polaków. Dlatego kontynuuje rozmowy z obywatelami o przyszłości Polski i dalszych działaniach rządu. Naród ma prawo w drodze referendum ukierunkować politykę państwa. Kwestie poruszone w pytaniach referendalnych dotykają najważniejszych tematów, które pojawiają się w debacie publicznej. Mają one również znaczenie dla całego naszego kraju – strategiczne gałęzie gospodarki, polityka społeczna i bezpieczeństwo są tematami najwyższej wagi - zaznacza.
Kulisy patologicznej prywatyzacji
Prywatyzacja wszystkiego bez względu na konsekwencje - tak można scharakteryzować w skrócie filozofię prowadzenia polityki gospodarczej przez Donalda Tuska. Efekty tych zabiegów w wielu dziedzinach nasz kraj odczuwa do dziś. Na szczęście wiele z fatalnych decyzji udało się odwrócić, innym zapobiec.
Filozofia wyprzedaży majątku narodowego w prywatne ręce towarzyszy obozowi Donalda Tuska od jego początków w polityce. Już bowiem za czasów obecności w Kongresie Liberalno-Demokratycznym wspierał on gorąco tzw. plan Balcerowicza. To wówczas praktycznie za bezcen wyprzedawano dobrze prosperujące zakłady, doprowadzając je w większości do ruiny, a społeczeństwo wpędzając w bezrobocie.
Rozkwit możliwości samodzielnego prywatyzowania nadszedł dla Donalda Tuska po przejęciu władzy w 2007 roku. O tym, jak szybki był to proces, mogą świadczyć liczby z tamtego okresu. Gdy Platforma Obywatelska w koalicji z PSL-em przejmowała stery w kraju, państwo miało udziały w 1343 przedsiębiorstwach. Gdy osiem lat później oddawała władzę, państwowych firm było zaledwie 393. Oznacza to, że przez dwie kadencje rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego wyprzedał aż 950 spółek. "Masowa prywatyzacja - już przeprowadzona i planowana przez rząd PO - wpycha Polskę do grupy krajów neokolonialnych. Polacy mają pracować na usługach zagranicznego kapitału i za chwilę nie będą gospodarzami w swoim własnym państwie" - pisała w 2011 roku "Rzeczpospolita".
Jednym z bardziej pamiętnych przykładów z tego czasu jest sprawa Polskich Kolei Linowych, których prywatyzacja z perspektywy czasu wydaje się zupełnie nieuzasadnionym krokiem. Do sprzedaży PKL doszło w 2013 roku, a akcje rozdzielono pomiędzy kilka podmiotów skupionych wokół funduszu inwestycyjnego. Konieczność odwrócenia tego procesu Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało już, startując w wyborach w 2015 roku. Ostatecznie udało się zreprywatyzować PKL w 2018 roku. Jak przypominano, spółka ta należy podobnie jak wiele innych do polskich sreber rodowych, stąd takie usilne zabiegi rządu Zjednoczonej Prawicy do odzyskania kontroli nad tym jednym z najstarszych operatorów kolei i wyciągów górskich.
Jak odzyskać Polskie Nagrania?
Podobnie było w przypadku spółki Polskie Nagrania, posiadającej prawa do utworów największych gwiazd polskiej estrady, takich jak Marek Grechuta, Czesław Niemen czy Skaldowie. W sumie prawie 40 tys. utworów sprzedano za rządów Tuska za raptem ok. 8 milionów złotych prywatnej firmie. Podobnie jak w przypadku PLK w odwrócenie skutków tego kroku zaangażował się dopiero rząd Zjednoczonej Prawicy.
O szczegółach tego, jak wyglądał proceder prywatyzacji za czasów PO-PSL, w jednym z wywiadów opowiadał ostatnio Andrzej Śliwka, wiceminister aktywów państwowych. Jak wspominał, w samym ministerstwie finansów zostało podpisanych ponad 1200 umów sprzedaży akcji i udziałów, których pierwotnym właścicielem był skarb państwa, łącznie opiewających w sumie na kwotę ok. 60 miliardów złotych. - Odbywało się to m.in. poprzez prywatyzację na giełdzie. Tak działo się w latach 2009-2010, czyli w czasie kryzysu gospodarczego. Każdy inwestor zacierał ręce, gdyż za dosyć przystępną cenę można było kupić akcje w takich podmiotach jak KGHM, PKO BP, ale także w spółkach energetycznych, takich jak ENEA, PGE czy Tauron - wyjaśniał minister Śliwka.
LOT - "studnia bez dna"?
Osobną kwestią są wielkie plany prywatyzacyjne Donalda Tuska, które ogłaszał, a które zostały szczęśliwie powstrzymane. Chodzi m.in. o zapowiadaną przez ówczesnego szefa rządu prywatyzację LOT-u. Największy polski przewoźnik miał być sprzedany, ponieważ jak argumentowano, "ma nieustanne kłopoty finansowe".
- Prywatyzacja jest jedyną realną alternatywą dla ciągłych kłopotów PLL LOT - mówił wtedy Tusk. Jego rząd przygotował nawet projekt zmian w ustawie, które powinny umożliwić prywatyzację tej spółki. Premier określał wówczas LOT słowami "studnia bez dna", a w jego opinii sprzedaż przewoźnika była niemalże przesądzona. Ustawę umożliwiającą zbycie wszystkich akcji posiadanych przez Skarb Państwa w spółce PLL LOT na rzecz inwestora strategicznego podpisał nawet ówczesny prezydent Bronisław Komorowski.
O dziwo po przejęciu władzy przez PiS LOT bardzo szybko odzyskał rentowność i stał się podmiotem konkurencyjnym na całym europejskim rynku. W I kwartale br. w polskich portach obsłużono 9,4 mln pasażerów, czyli aż o 65,5 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2022 r. Drugi kwartał też był dobry, a lipiec przyniósł rekordy. Lotnisko Chopina w Warszawie - według rankingu EUROCONTROL - jest w czołówce najbardziej punktualnych portów w Europie. PLL LOT przewiozły w tym roku już ponad 4,6 mln pasażerów, a w samym czerwcu było ich 991 tys. Celem LOT-u jest 10 mln na koniec br., dzięki czemu spółka chce przebić wyniki z rekordowego roku 2019. Dobre prognozy przyniósł już 2022 r. PLL LOT wypracował wtedy ponad 113,7 mln zł zysku przy przychodach przekraczających 8,3 mld zł, w tym rekordowe 755 mln zł przychodu osiągnął LOT Cargo. - LOT jest rentowny, LOT jest gościnny, LOT jest punktualny – podkreśla prezes spółki Michał Fijoł nawiązując do tego, że w ostatnich miesiącach polski przewoźnik regularnie plasował się w pierwszej trójce najbardziej punktualnych linii lotniczych w Europie.
Wyprzedaż akcji firm, które były w świetnej sytuacji finansowej
Co ciekawe premier Tusk nie zamierzał wyprzedawać jedynie kiepsko w jego opinii rokujących podmiotów. Planował bowiem wyprzedaż akcji firm, które w ogóle nie potrzebowały żadnego ratunku i były w świetnej sytuacji finansowej, takich jak np. BGŻ, PZU, PKO BP, Jastrzębska Spółka Węglowa czy PGE.
Najgłośniejszą sprawą była tu kwestia sprzedaży koncernu paliwowego Lotos. Według ustaleń licznych dziennikarzy spółka mogła wówczas trafić w ręce Rosjan. Zresztą takiego scenariusza nie wykluczał nawet sam Donald Tusk, który mówił: "Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategoryczne »nie« dla inwestorów z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji. Na liście potencjalnych nabywców większościowego pakietu Lotosu było, oprócz firm węgierskiej i holenderskiej, także rosyjsko-brytyjskie joint-venture Tiumeńskiej Kompanii Naftowej z British Petroleum. Według nieoficjalnych ustaleń negocjacje prowadzone wówczas przez ministra skarbu Aleksandra Grada nie przyniosły sukcesu, dlatego też w listopadzie 2011 roku pożegnał się on ze stanowiskiem. Wiele wskazuje więc na to, że pozostanie strategicznego koncernu w polskich rękach w tym wypadku zawdzięczamy nieudolności obozu Donalda Tuska.
Ludziom Jarosława Kaczyńskiego udało się odzyskać część sprzedanego majątku
O tym, że inne spółki energetyczne również miały być sprywatyzowane, wiemy m.in. z planów gabinetu Tuska z 2009 roku, o których pisał "Dziennik Gazeta Prawna". Dziennikarze czasopisma ustalili m.in., że rząd PO kierowany przez Donalda Tuska chciał w półtora roku spieniężyć kilkaset spółek skarbu państwa. Na liście do sprzedaży miały znaleźć się m.in. Tauron, Enea, PGE, Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin i Ciech. Resort skarbu kierowany wówczas przez Aleksandra Grada chciał także sprzedać akcje KGHM Polska Miedź czy kopalni LW Bogdanka. Politycy będącego wówczas w opozycji PiS zdecydowanie sprzeciwiali się takim planom, zwracając uwagę, że rząd w ten sposób "łata dziury w budżecie", jednocześnie pozbywając się wpływu na strategiczne sektory.
Odwracanie filozofii "prywatyzowania wszystkiego za wszelką cenę" trwa przez rząd Zjednoczonej Prawicy od pierwszej kadencji. Ludziom Jarosława Kaczyńskiego udało się odzyskać część sprzedanego majątku, jak choćby w przypadku wspomnianych PKL. Udało się zastopować wiele z planów gigantycznej reprywatyzacji, dotyczących m.in. PLL LOT czy kopalni.
Zamiast rozdrabniać Lotos i oddawać go w ręce mniejszych podmiotów, udało się z sukcesem połączyć go z innym naszym potentatem paliwowym - Orlenem - dzięki czemu stworzono multienergetyczny koncern, zdolny rywalizować jak równy z równym z gigantami naftowymi z całego świata.
Jednocześnie cały czas realizowane są projekty, które bez wsparcia spółek skarbu państwa nie miałyby większych szans na powstanie. Należą do nich choćby zrealizowany już kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną, trwająca wciąż budowa portu w Świnoujściu czy Centralnego Portu Komunikacyjnego.