W dzisiejszej sytuacji trudno w Polsce o wzrost bezrobocia [WYWIAD]

Co prawda możemy spodziewać się lekkich korekt związanych z ewentualnymi spowolnieniami w gospodarce, ale np. najnowsza projekcja NBP wskazuje, że obecna stopa bezrobocia utrzyma się na obecnym poziomie, może z nieznacznymi wahnięciami w górę. Być może ta, podawana przez Eurostat, nieznacznie wzrośnie z obecnych 3,0 proc. do 3,1-3,2 proc., ale to będzie mniej więcej stabilny poziom. Przy czym to lekkie wahnięcie w górę według projekcji NBP wynika z faktu, że obecnie znajdujemy się faktycznie poniżej „neutralnego” poziomu bezrobocia. Wobec tego nikt się raczej nie spodziewa jego wzrostu, co wynika z tego, że trudno w naszym kraju o wyższe bezrobocie, w sytuacji, gdy cały czas istnieje zapotrzebowanie na pracowników - powiedział w wywiadzie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Dawid Sułkowski, analityk z Zespołu Makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Maciej Pawlak: Już od dłuższego czasu Polska pozostaje krajem o jednym z najniższych wskaźników bezrobocia w Unii Europejskiej. Bezrobocie liczone według metodologii GUS wyniosło na koniec czerwca 4,9 proc. i było najniższe od lipca 1990 r. Z kolei według danych Eurostatu stopa bezrobocia w maju br. wyniosła 3 proc. wobec 6 proc. w UE i 6,4 proc. w strefie euro. Tym samym Polska zajęła 2. miejsce pod względem najniższej stopy bezrobocia w UE za Czechami (2,7 proc.). Co sprawia, że to właśnie w Polsce i Czechach panuje stosunkowo najniższe bezrobocie w skali całej UE? Jakie są szanse, że niskie bezrobocie pozostanie u nas na dłużej?

Dawid Sułkowski: W odniesieniu do danych GUS, to owe 4,9 proc. stanowi w dużej mierze odzwierciedlenie wpływu czynników sezonowych. Wynika to z tego, że w okresie letnim wzrasta zapotrzebowanie na pracowników, zwłaszcza w takich branżach, jak budownictwo, rolnictwo itd. Z tego powodu bezrobocie spada szczególnie w obecnym okresie – od czerwca do listopada, kiedy jest najniższe w całym roku. Pomijając ten efekt stopa bezrobocia pozostaje na tym samym poziomie. Wszyscy się przy tym spodziewali, że spadnie nieco poniżej 5 proc. właśnie teraz.

A jakie są generalnie przyczyny niskiego bezrobocia u nas?

Na pewno odpowiedź tkwi w sytuacji demograficznej. Firmy odczuwają problemy ze znalezieniem pracowników. A jednocześnie osoby wchodzące na rynek pracy mają z tego powodu łatwiejszą możliwość jej znalezienia. Nie muszą czekać na nią, pozostając na zasiłku dla bezrobotnych, gdy stopa bezrobocia pozostaje taka niska.

Jak sytuacja na naszym rynku pracy wygląda na tle innych krajów unijnych?

Faktycznie Polska, razem z Czechami i Maltą od dłuższego czasu pozostają w UE liderami najniższego poziomu bezrobocia. Zaś warto przy tym wyjaśnić różnice w metodologii obliczania stopy bezrobocia przez nasz GUS (4,9%) i Eurostat (3,0%). Otóż wynika to z tego, że GUS podaje dane z urzędów pracy. Ta statystyka obejmuje ludzi, którzy zarejestrowani są jako bezrobotni, a nie do końca wypełniają ekonomiczną definicję osoby bezrobotnej. Ogólnie bowiem przyjmuje się, że osoba bezrobotna – to taka, która nie jest w stanie znaleźć pracy, a jednocześnie jest gotowa do jej podjęcia. W urzędach pracy często zarejestrowane są też osoby, które nie tylko nie są w stanie znaleźć pracy, ale jednocześnie nie są gotowe, by ją podjąć. Po zarejestrowaniu się nie są aktywne zawodowo. Z tego powodu stopa bezrobocia podawana przez Eurostat jest zawsze niższa niż ta, o której informuje nasz GUS. Jednak ta z Eurostatu jest w istocie rzeczywista.

Czy to niskie bezrobocie pozostanie z nami na dłużej?

Wszystkie prognozy wskazują na to, że tak. Co prawda możemy spodziewać się lekkich korekt związanych z ewentualnymi spowolnieniami w gospodarce, ale np. najnowsza projekcja NBP wskazuje, że obecna stopa bezrobocia utrzyma się na obecnym poziomie, może z nieznacznymi wahnięciami w górę. Być może ta, podawana przez Eurostat, nieznacznie wzrośnie z obecnych 3,0 proc. do 3,1-3,2 proc., ale to będzie mniej więcej stabilny poziom. Przy czym to lekkie wahnięcie w górę według projekcji NBP wynika z faktu, że obecnie znajdujemy się faktycznie poniżej „neutralnego” poziomu bezrobocia. Wobec tego nikt się raczej nie spodziewa jego wzrostu, co wynika z tego, że trudno w naszym kraju o wyższe bezrobocie, w sytuacji, gdy cały czas istnieje zapotrzebowanie na pracowników.

W I półroczu 2024 r. sprzedaż detaliczna w cenach stałych wzrosła w porównaniu z I półroczu ub.r. o 4,9%. W samym czerwcu br. największy wzrost sprzedaży w porównaniu z czerwcem ub.r. odnotowały m.in. pojazdy samochodowe, motocykle i części do nich (o 24,3%), oraz paliwa stałe, ciekłe i gazowe (o 11,0%). Z kolei firmy sprzedające żywność, napoje i wyroby tytoniowe wykazały w tym samym okresie spadek o 4,0%. Jaka może być przyczyna tego spadku? Czy w II półroczu br. sprzedaż detaliczna będzie dalej rosła?

W odniesieniu do spadku sprzedaży żywności i napojów zwróciłbym na pewno uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze wystąpił mniejszy napływ, lub wręcz lekki odpływ uchodźców z Ukrainy. Taka sytuacja miała już zresztą miejsce wcześniej, kiedy doszło do ich dużego napływu do Polski bezpośrednio po wybuchu wojny na Ukrainie. A potem nastąpił pewien odpływ części tych osób, które zdecydowały się wrócić do swojej ojczyzny, czy jechać do innych krajów. Wówczas widoczne były zdecydowane wzrosty sprzedaży żywności i odzieży w naszych sklepach. A potem, po roku wystąpił efekt wysokiej bazy – skoro rok wcześniej odnotowano wzrost, to na tym tle rok później nastąpił spadek. Być może obecnie doszło do takiej właśnie, analogicznej sytuacji. Chciałbym też zwrócić uwagę na drugi aspekt tych statystyk sprzedaży detalicznej – tj. na fakt, że nie można ich tak do końca brać z taką dokładnością.

To znaczy?

Rzeczywiście sprzedaż żywności czy napojów była słabsza w I półroczu niż rok wcześniej. Jednak statystyki na ten temat powstają w taki sposób, że sprzedaż odnosi się do firm, które mają zarejestrowane ją jako swoją główną działalność. Może być tak, że w początkach danego roku widać bardzo mocne spadki sprzedaży w jakichś kategoriach. Ostatnio dotyczyły odzieży. I wciąż jej sprzedaż odbywa się na stosunkowo niskim poziomie. Na pewno nie znaczy to, że od stycznia br. Polacy przestali kupować ubrania, tylko chodzi prawdopodobnie o to, że jakaś większa firma dotąd działająca na rynku odzieżowym, zmieniła swoją główną działalność. I obecnie nie jest już zarejestrowana w branży sprzedaży odzieży i obuwia, ale GUS przyporządkował ją np. do kategorii: „pozostałe”.

No tak, w dodatku te statystyki GUS dotyczą firm zatrudniających co najmniej 10 osób. Umykają tu więc np. małe sklepy osiedlowe czy tzw. ciuchy, handlujące odzieżą używaną… Chciałbym też spytać o produkcję budowlano-montażowa, która według GUS w I półroczu br., w porównaniu z I półroczem ubiegłego roku, była (w cenach stałych) niższa o 8,7%, w tym dla firm zajmujących się budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej – o 7,6%, wznoszeniem budynków – o 8,5%, a realizujących roboty budowlane specjalistyczne – o 10,6%, nastąpiły też spadki produkcji budowlano-montażowej w zakresie robót inwestycyjnych o 7,6% (w 2023 r. wzrost o 15,3%) oraz remontowych o 10,8%. Kiedy i pod jakimi warunkami budownictwo wstąpi na ścieżkę wzrostu?

Możemy spodziewać się odbicia w budownictwie infrastrukturalnym, tj. w budowie obiektów inżynierii lądowej i wodnej. A na pewno ta kategoria będzie się miała lepiej w przyszłym roku, bo istotny wpływ na nią mają inwestycje finansowane z budżetu UE, w tym z KPO. Przede wszystkim jednak dojdzie do wejścia w życie nowej finansowej perspektywy unijnej. Z budżetem na kolejne siedem lat. Ta poprzednia była rozliczana do końca 2023 roku. A obecnie znajdujemy się pod tym względem w swoistym dołku. Inwestycje finansowane z poprzedniej perspektywy wygasły, a jeszcze nie rozpoczęły się inwestycje z nowej. Podobna sytuacja i z tego samego powodu miała zresztą już miejsce w połowie poprzedniej dekady – ok. 2015-2016 r., kiedy inwestycje przeżywały swój „dołek”. Zaś od końca br./początku 2025 r. powinien nadejść impuls finansowy z powodu rozpoczęcia nowej perspektywy finansowej i realizacji dzięki temu nowych inwestycji, a także drugi impuls  - z powodu oczekiwanego uruchomienia środków finansowych z tzw. Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Wówczas na pewno budownictwo infrastrukturalne zacznie odbijać.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: