W Polsce trudno o pracowników sezonowych

Problemy ze znalezieniem personelu to największy szkopuł tego biznesu - mówią hotelarze cytowani w czwartkowej "Gazecie Wyborczej". Mimo tego, że firmy szukające sezonowych pracowników oferują benefity, trudno im znaleźć zainteresowanych.

"Gazeta Wyborcza" opisała oferty pracy sezonowej na portalach ogłoszeniowych dla recepcjonistów w hotelach, szefów kuchni, barmanów, osób sprzątających.

"W tym sektorze to praca szuka człowieka, a nie na odwrót. Najwięcej ogłoszeń dotyczy stanowiska recepcjonisty/tki. Szukają małe pensjonaty, większe hotele, a także sieciówki"

 - poinformowała gazeta.

Mimo tego, że firmy szukające pracowników oferują benefity - zniżki na studia, na produkty firmowe i usługi, dofinansowania zajęć sportowych, prywatną opiekę medyczną, dofinansowanie kursów i szkoleń, program rekomendacji pracowników oraz darmowe napoje i przekąski, to ciężko im znaleźć zainteresowanych pracą.

"Ogólnie obserwujemy odpływ pracowników z sektora usługowego. Jest to związane m.in. ze zmniejszonym zainteresowaniem pracą w Polsce obywateli Ukrainy. Wyjeżdżają do Niemiec, Skandynawii i Kanady za lepszymi zarobkami. To rynki niegdyś dla nich niedostępne. Przed wybuchem wojny musieli zdawać egzaminy językowe, trudno było o wizy. Teraz możliwości się zwiększyły, zniknęła część ograniczeń" - powiedziała w "GW" Monika Banyś z Personel Service, firmy rekrutującej pracowników.

Chętni do pracy sezonowej wolą ją wykonywać za granicą. 

"Pensja 6 tys. zł netto jest dobra w Polsce, ale w Niemczech czy Holandii stawka minimalna to 1,5 tys. euro. To punkt startowy, w rzeczywistości można zarobić dużo więcej" - powiedziała Monika Banyś.

Najbardziej powszechne kierunki wyjazdów zarobkowych Polaków to obecnie Niemcy, Holandia, Belgia i Skandynawia, w szczególności Norwegia.

Źródło

Skomentuj artykuł: