Eksperci nie mają wątpliwości – to elektryków w Polsce obecnie brakuje najbardziej. Szacuje się, że już teraz w Polsce mogłoby znaleźć pracę ponad 50 tysięcy osób, a zapotrzebowanie rośnie wraz z postępem technologicznym i wzrostem ilości inwestycji z zakresu offshore w Polsce. – Elektryk w Polsce jest na wagę złota. To wynika z kilku powodów. Kompetencje elektryka są niezbędne, by uruchamiać nowe inwestycje takie jak: hale produkcyjne, parki maszynowe czy inwestycje offshore. Jednocześnie mamy gigantyczną wręcz lukę w kształceniu elektryków – mówi Anna Sudolska, ekspertka rynku pracy.
Elektryk to dla pracodawcy skarb, ale inny elektryk niż ten w 1990 roku
Trudno oszacować ilość elektryków, których brakuje obecnie na rynku pracy, ale eksperci przyznają, że nie ma tygodnia, by firmy nie zgłaszały potrzeby rekrutacyjnej związanej z elektrykami. Potrzeba osób, które będą elektromonterami, ale brakuje także osób z wysokimi kompetencjami inżynierskimi, które zajmują się konstrukcjami i mogą podjąć pracę np. w sektorze offshore.
- Elektryk w 2024 roku, to inny zawód niż w roku 2000 czy 1990. Kiedyś mówiło się, że elektryk zajmuje się sprawdzeniem czy mamy prąd w gniazdku. Dzisiaj elektryk musi umieć czytać rysunki techniczne, konstruować obiekty, które są zasilane energią elektryczną, odpowiadać za naprawdę mnóstwo skomplikowanych procesów technologicznych. Dzisiejszy elektryk musi być człowiekiem wykształconym, wyszkolonym, kompetentnym. Pracodawcy z sektora offshore mają często bardzo konkretne wymagania, ale osoby, które im sprostają mogą liczyć na wynagrodzenia przekraczające nawet 20 tysięcy złotych
– mówi Anna Sudolska, ekspertka rynku pracy.
- Niektórzy w rekrutacjach zaznaczają, że elektryk powinien np. znać język angielski czy mieć doświadczenie w sektorze Odnawialnych Źródeł Energii
– dodaje Anna Sudolska. W „Baromentrze Zawodów” elektryk wymieniany jest jako zawód deficytowy we wszystkich województwach w Polsce. Nie należy zapominać, że elektryk potrzebny jest niemal w każdej branży gospodarki.
– Nie ma hal logistycznych bez elektryków, nie ma firm TSL, nie na fabryk, przetwórni. Elektrycy potrzebni są wszędzie, ale Ci elektrycy z kompetencjami
– mówi Sudolska.
Gigantyczna luka w kształceniu zawodowym
Kryzys w kształceniu elektryków jest analogicznym problemem, jak braki w innych specjalnościach kształcenia zawodowego. Brak zainteresowania tym zawodem czy krzywdzący stereotyp na temat elektryków, powodował, że przez wiele lat chętnych do nauki zawodu było niewielu.
- Mamy gigantyczną lukę w zawodzie elektryka. Szacuje się, że przez lata kształciło się ich kilkukrotnie mniej niż powinno, by spełnić oczekiwania rynku pracy. Obecnie widzimy, że sytuacja się zmienia, ale nie w szkołach zawodowych, gdzie kształceni są młodzi ludzie, a na przykład na kursach uzupełniających czy na kursach, gdzie zawód uczony jest od podstaw
– mówi Anna Sudolska.
– Miałam okazję rozmawiać z uczestnikami jednego ze szkoleń w Szczecinie. Ponad 30 panów, wszyscy już doświadczeni zawodowo i wszyscy planujący prace w sektorze OZE, offshore albo przy montażach elektrycznych. Na dodatek większość mająca już obietnice nowej pracy
– mówi Anna Sudolska.
- Obecnie prowadzimy rekrutacje w dwóch regionach: zachodniopomorskim i lubuskim. Elektryków potrzeba więcej niż kierowców, specjalistów IT, a nawet pracowników handlu. To pokazuje tendencje na rynku pracy i fakt, że jeżeli ktoś wybiera zawód techniczny, to elektryk zdaje się najlepszym wyborem
– dodaje