W grudniu ceny w sklepach wzrosły średnio o 24,8 proc. rdr, a jak twierdzą eksperci, handlowcy ograniczali się z podwyżkami przed świętami, aby podnieść je w styczniu i powiązać z noworocznymi wzrostami opłat. Na realny spadek cen wywołany zmniejszającą się inflacją trzeba będzie jeszcze poczekać.
Z opublikowanego dzisiaj najnowszego "Indeksu cen w sklepach detalicznych" autorstwa UCE Research i Wyższych Szkół Bankowych wynika, że w grudniu 2022 r. ceny w sklepach średnio wzrosły rdr. o 24,8 proc. W listopadzie 2022 r. wg. tej samej metodologii wzrost cen rdr wyniósł 25,8 proc.
Według analizy w grudniu największą dynamikę wzrostu cen zanotowały produkty sypkie, które średnio zdrożały o 35,9 rdr., na drugiej pozycji znalazła się chemia gospodarcza z wynikiem 35,7 rdr, a podium najszybciej rosnących cen w grudniu ub. roku zamknęła kategoria tzw. innych produktów z wynikiem 34,2 proc. rdr.
Według dr Anny Semmerling z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku grudniowy odczyt nie jest reprezentatywny, bo sieci handlowe wstrzymały się z drastycznym skokiem cen przed samymi świętami w obawie, że klienci jeszcze bardziej zablokują swoje portfele, niżby to wynikało z deklaracji pojawiających się w badaniach społecznych.
- Łatwiej handlowcom jest podnieść je w styczniu, bo mogą powiązać to z noworocznymi podwyżkami opłat, przy jednoczesnym spadku popytu na produkty spożywcze w porównaniu do przedświątecznego okresu
Jak dodał główny ekonomista Grupy BLIX Krzysztof Łuczak, końcówka roku jest dla branży retailowej zawsze bardzo istotna. Zamyka ważny kwartał, poza tym występuje okres przedświąteczny, w którym sieci handlowe właściwie co roku notują wzmożony ruch i duże zyski. Natomiast te święta były nieco inne, bo Polacy mocno odczuli szalejącą inflację. Łuczak zwrócił uwagę, że z wielu sondaży wynikało, że Polacy deklarowali, że przed świętami mocno ograniczą zakupy, ze względu na pogarszającą się sytuację materialną.
- Tak jednoznacznych opinii dawno nie było w przestrzeni publicznej. Sieci handlowe bały się też dalszego negatywnego odbioru społecznego i kolejnej nagonki na sklepy, że jest w nich coraz drożej - ocenił.
Zdaniem Semmerling nie można sporządzać długoterminowych prognoz w oparciu o sam grudzień, ale są sygnały wskazujące na zmianę kierunku inflacji.
- W ujęciu globalnym widać osłabienie tempa jej wzrostu. Styczeń i luty nie do końca jeszcze będą rejestrowały odwrócony trend inflacyjny. Choć już drugi miesiąc z rzędu widoczne jest zahamowanie inflacji, to o jej faktycznym zastopowaniu będziemy mogli mówić dopiero, gdy przez kilka miesięcy "Indeks" będzie pokazywał coraz niższe wzrosty ceny - wskazała.
Według ekspertów obecnie na rynku występują nadzwyczajne okoliczności, dlatego grudniowe wyniki zdecydowanie nie są jeszcze sygnałem tego, że ceny w sklepach zaczęły spadać.
- To nawet nie jest oznaką tego, że dynamika wzrostu cen zaczęła realnie spadać, na co trzeba jeszcze trochę poczekać, o ile znowu nic negatywnego nie wydarzy się na rynku - ocenił Tomasz Kopyściański z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Zwrócił uwagę, że coraz bardziej miarodajne staje się porównywanie wyników już nie rok do roku, ale miesiąc do miesiąca, bo to lepiej pozwalałoby identyfikować aktualne tendencje i prognozować przyszłość.
Według ekspertów sytuację będzie można dopiero ocenić po I kwartale 2023 roku i wówczas będzie można z większym prawdopodobieństwem stwierdzić, czy ta dynamika wzrostu cen w sklepach faktycznie spada i ewentualnie jak bardzo.