Hiszpanie obawiają się dzikich lokatorów. Narasta problem "okupas"

W Hiszpanii narasta strach przed tzw. okupas - dzikimi lokatorami zajmującymi domy, mieszkania, a nawet lokale handlowe. Według firmy Desokupa (tlum. Uwolnij mieszkanie), na którą powołał się dziennik „El Mundo”, podczas pandemii koronawirusa okupowanie cudzych domów zwiększyło się o co najmniej 300 proc., osiągając skalę nigdy dotąd nie spotykaną w tym kraju.

O zjawisku zajmowania cudzych mieszkań jako problemie społecznym od wielu tygodni informują wszystkie główne media w Hiszpanii.

- Od Balearów do Teneryfy, od Katalonii do Andaluzji – zjawisko "okupa" występuje wszędzie - powiedział właściciel firmy Daniel Esteve.

- I nie jest to już okupowanie z potrzeby, przez biedne rodziny bez dachu nad głową. To jest przestępczość zorganizowana, działające bezkarnie mafie 

dodał.

Według danych partii prawicowych, na które powołał się „El Mundo”, obecnie ok. 200 tys. nieruchomości w całym kraju jest nielegalnie okupowanych przez dzikich lokatorów, a proces eksmisji może trwać latami, jest kosztowny dla właścicieli i prawie bez sankcji dla dzikich lokatorów.

- Codziennie odnotowywanych jest w Hiszpanii ponad 40 skarg na nielegalne zasiedlenie, od 10 tys. do 15 tys. rocznie - powiedziała burmistrzyni Cadrete w regionie Saragossy z ramienia prawicowej PP, Maria Angeles Campillos. – W pierwszym semestrze br. było 7450 doniesień, a będzie ich coraz więcej w związku z kryzysem spowodowanym przez pandemię.

W tej małej miejscowości w regionie Aragonii na wezwanie władz gminy mieszkańcy w sierpniu wielokrotnie wychodzili na ulice, aby zaprotestować przeciwko okupowaniu domów w okolicy. Żądali odpowiedzi politycznej ze strony socjalistycznego rządu w Madrycie.

Zgodnie z obowiązującym prawem, właściciel ma 48 godzin na zorientowanie się, że ktoś włamał się do jego mieszkania czy lokalu i zajął go - wtedy jest możliwa szybka eksmisja bez potrzeby wyroku sądowego. Jednak po tym czasie prawo odwołuje się do konstytucyjnie zagwarantowanej nienaruszalności mieszkania, chroni „okupas” i zmusza właścicieli do występowania na drogę sądową. Pomimo wprowadzenia w 2018 r. ustawy o ekspresowej eksmisji w drodze procesu cywilnego, w praktyce odzyskanie własności nadal trwa bardzo długo, nawet latami, w zależności m.in. od obłożenia sądów, zwykle przeciążonych i niewydolnych. W tym czasie na właścicielu ciąży obowiązek płacenia za wodę i prąd.

- Jedynym sposobem na rozwiązanie tego problemu jest uznanie zajmowania cudzych mieszkań za przestępstwo i skazywanie winnych na kary pozbawienia wolności – powiedziała Campillos. - Tymczasem obecne prawo traktuje okupowanie mieszkań tylko jako wykroczenie.

Dzicy lokatorzy najchętniej wybierają puste drugie rezydencje na wybrzeżu, z ogrodem i basenem, przeznaczane przez właścicieli na wynajem dla turystów albo do spędzenia urlopu. Właścicielami bywają także cudzoziemcy, którzy często wyjeżdżają do swoich krajów. Ale dochodzi też do włamań do głównych miejsc zamieszkania i zajmowania ich pod nieobecność domowników przebywających np. na urlopie.

W sieciach społecznościowych pojawiają się poradniki, jak zostać „skutecznym okupantem”, jak wybrać mieszkanie, zabarykadować drzwi, jak przetrwać kluczowe 48 godzin, aby właściciel się nie zorientował. Dziennik „El Espanol” poinformował o funkcjonowaniu "okupacyjnego" biura doradczego w Barcelonie, rodzaju firmy konsultingowej, posiadającej swoje strony internetowe, sieć współpracowników, doradztwo prawne i wsparcie polityków lewicy, opowiadających się za „uwolnieniem przestrzeni” i „alternatywnym modelem mieszkania”.

- Dzicy lokatorzy znają luki prawne – powiedziała Campillos. – Wygląda na to, że prawo bardziej chroni przestępców niż tych, którzy je przestrzegają.

Campillos podkreśliła, że prawo nienaruszalności mieszkania nie może kolidować z prawem do własności prywatnej. „\

- Własność prywatna powinna być skutecznie chroniona, a nielegalnie zajmujący mieszkania powinni być natychmiast usuwani przez siły bezpieczeństwa państwa - podkreśliła.

- Ja nie chcę, aby biedni ludzie żyli na ulicy, ale – jeżeli mają kłopoty – powinni zwrócić się do pomocy społecznej – dodała.

Hiszpańskie media ogólnokrajowe informowały w ostatnich dniach o mieszkańcu Mataro koło Barcelony, Manuelu Marquezie, który odzyskał swoje okupowane od sześciu lat mieszkanie, kiedy dzicy lokatorzy wyjechali na wakacje na Ibizę. Właściciel zobaczył w sieciach społecznościowych, że małżeństwo zajmujące bez płacenia jego mieszkanie chwali się pobytem na Balearach i postanowił zostać dzikim lokatorem w swoim własnym domu. Zerwał alarm, który zainstalowali okupujący, i założył nowe zamki w drzwiach. Mieszkanie było brudne i zrujnowane – poinformował w czwartek dziennik „ABC”. Jednak teraz to właściciel może zostać pozwany za włamanie i stosowanie przemocy – zauważyły media.

Lider opozycyjnej prawicowej Partii Ludowej (PP), Pablo Casado, wezwał socjalistyczny rząd Pedro Sancheza do zabronienia gminom rejestrowania „okupas” w zajmowanych mieszkaniach, do czego dochodzi.

- To są szczyty, rejestrują się w okupowanych domach, aby móc otrzymać pomoc socjalną jako rezydenci i aby właściciele nie mogli ich wyrzucić. Należy przywrócić w prawie przestępstwo uzurpacji i karać zawłaszczenie wyrokami od 1 do 3 lat pozbawienia wolności – powiedział, cytowany przez „El Mundo”.

Tymczasem w całym kraju prosperują firmy, jak Desokupa, które pomagają w usuwaniu nielegalnych lokatorów. - Organizujemy 50 akcji usuwania „okupas” dziennie, a moglibyśmy przeprowadzać i 100 akcji – powiedział Esteve, były bokser, oskarżany o działanie na granicy prawa. Inna podobna firma w Murcji ma długą listę oczekujących na pomoc właścicieli.

- Mamy grupę ok. 30 specjalistów w odzyskiwaniu mieszkań ich prawowitym właścicielom – powiedział Iban Carrillo dziennikowi „La Opinion” z Murcji. - Nasza firma powstała z potrzeby społecznej, gdyż sprawiedliwość jest bardzo wolna.

Firma pracuje na terenie całej Hiszpanii i odzyskuje dwa lub trzy mieszkania dziennie, a obecnie planuje zwiększenie liczby zatrudnionych.

Właścicielom pozostaje także indywidualne negocjowanie z dzikimi lokatorami, aby dobrowolnie opuścili mieszkanie za zapłatę - zwykle od 1 tys. do 3 tys. euro. Taryfy firm usuwających dzikich lokatorów oscylują od 500 do 4 tys. euro, w zależności od stopnia niebezpieczeństwa.

- To są organizacje kryminalne, profesjonalni przestępcy, złodzieje – powiedział Esteve. – Dochodzi z nimi do walki wręcz, bywało, ze odnosiliśmy rany od noża i siekiery.

- Jeżeli obywatel negocjuje z kimś, kto nielegalnie zajmuje jego dom i wyrządza szkody, kradnie i rujnuje, to znaczy, że system nie działa dobrze

oceniła sędzia z Madrytu, Maria Jesus del Barco, cytowana przez „El Periodico”.
Źródło

Skomentuj artykuł: