Właściciel Facebooka i Instagrama zakazuje reklam politycznych. To przewrót kopernikański dla kampanii wyborczych - czytamy w środowym wydaniu dziennika „Rzeczpospolita”.
Jak wyjaśniono, zakaz reklam politycznych – jak wynika z komunikatu Mety – to efekt nowych regulacji wprowadzonych przez Unię Europejską, znanych jako TTPA (Transparency and Targeting of Political Advertising).
„Pod tym skrótem kryją się przepisy dotyczące zasad prowadzenia przejrzystej polityki w internecie. I ma większe znaczenie, niż być może jakakolwiek inna regulacja tej materii od lat. Bo dzisiaj polityka w internecie to jakby polityka w ogóle. Już jakiś czas temu przeniosła się do sieci na stałe i tam trwa realna bitwa o elektoraty”
– czytamy w artykule.
Jak zaznaczono, rywalizacja w sieci między politykami i sztabami trwa od lat. „Ten zakaz wywraca cały układ, jeśli chodzi o obecność posłów głównych sił politycznych w mediach społecznościowych” – ocenił szef kolektywu analitycznego Res Futura Michał Fedorowicz. „Bo zdecydowana większość posłów nie ma zbyt wiele do powiedzenia w social mediach. Z perspektywy big techów i algorytmów widać, że brakuje im pomysłów, strategii, a zasięgi były do tej pory podtrzymywane głównie dzięki płatnej promocji i reklamom” – dodał.
Michał Fedorowicz zwrócił uwagę, że „z przeciwnej strony mamy grupę młodych posłów PiS i Konfederacji, którzy rozumieją, jak działają algorytmy”.
„Do 2023 roku istniała pewna równowaga między »politykami algorytmicznymi« a tymi, którzy bez płatnej promocji sobie nie radzili. Teraz można spokojnie stwierdzić, że około 80 proc. takich kont zniknie. W roku przedwyborczym znaczna część profili po prostu wyparuje z mediów społecznościowych”
– wyjaśnił analityk.