Krach na rynku kryptowalut jest bardzo wyraźny. Najważniejsze aktywa cyfrowe od kilku tygodni nieustannie pikują, stawiając niekiedy na granicy opłacalności ich wydobywanie. Powody do zadowolenia mogą mieć jednak środowiska, które wskazywały na energochłonność procesu wydobywania kryptowalut. Teraz wolumen zużytej energii w skali globalnej zaczął istotnie maleć, a część kopaczy zastanawia się nad przyszłością w obliczu malejącej rentowności miningu.
Ostatnie tygodnie to dla rynku kryptowalut zdecydowanie zły czas – po załamaniu związanym ze stablecoinami, doszło do mocnych spadków czołowych aktywów cyfrowych – Bitcoina oraz Ethereum. Pierwsza z walut w ubiegłym tygodniu zanotowała spadek kursu na granicę 20 tys. USD za 1 BTC, podczas gdy jeszcze pół roku temu było to niemal 70 tys. Kapitalizacja całego rynku w ostatnich dniach nieco odbiła, jednak wciąż jest to poziom daleki od rekordowych poziomów. Wielu inwestorów zaczyna wyprzedawać swoje aktywa. Wbrew wielu zapewnieniom, kryptowaluty nie okazały się dostatecznie bezpieczną przystanią wobec zawirowań na „tradycyjnych” rynkach finansowych. Wśród głównych przyczyn spadków wymienia się bowiem na pierwszym miejscu rosnące stopy procentowe, przede wszystkim w USA.
„Kryptozima” przełożyła się również na wydobywanie kryptowalut. Jak szacuje Digiconomist, na którego ustalenia powołuje się „The Guardian”, nawet o połowę spadła ilość energii elektrycznej wykorzystywanej przez największe systemy krypto. Dla samego Bitcoina, wymagana energia zmalała od swoich szczytów o 1/3, choć nadal jest to bardzo duża wartość – równa 131 TWh rocznie. O ponad połowę spadło zużycie energii potrzebnej do wydobywania Ethereum – do 46 TWh. Górnicy, którzy do swoich działań potrzebują bardzo dużo energii, stanęli przed podwójnym problemem – malejącej wartości czołowych kryptowalut i rosnącej – niemal globalnie – ceny energii. Eksperci z Digiconomist są zdania, że utrzymywanie dużej „fermy” maszyn może przestać się opłacać. Pozostają zatem trzy drogi – złomowanie, przeczekanie kryzysu lub sprzedaż maszyn, przy czym ostatnia z opcji może spotkać się z małym zainteresowaniem. Sprzęt aktywnie wykorzystywany do miningu może być mocno wyeksploatowany, a jego żywotność i niezawodność spada. Ucieszyć mogą się jednak gracze komputerowi, ponieważ może to oznaczać, że zaczną spadać ceny kart graficznych, powszechnie używanych w miningu. Bitinfocharts przekazuje, że rentowność wydobycia w maju 2022 był najniższa od blisko 20 miesięcy.
Pewne powody do radości może mieć też środowisko, które wykazywało energochłonność procesu wydobywania kryptowalut i jego szkodliwość dla środowiska naturalnego z tego powodu, że spora część energii wykorzystywanej w miningu pochodziła z paliw kopalnych. Teraz, w dobie nadchodzącego kryzysu energetycznego nabrało to podwójnego znaczenia. Publiczne firmy zajmujące się wydobywaniem – jak podaje Arcane – sprzedały 100 proc. swojej produkcji z maja 2022, podczas gdy w poprzednich miesiącach sprzedaż obejmowała maksymalnie kilkadziesiąt procent całego wydobycia. Według ekspertów, fakt wyprzedawania kryptowalut przez górników może kształtować „cenowe dno”. Jak czytamy na stronach comparic.pl, nie jest wykluczone, że BTC zanurkuje jeszcze głębiej za sprawą wyprzedaży aktywów po niższych cenach przez górników, którzy chcą pozostać w grze.
Część ekspertów zachęca do inwestycji w tzw. tokeny alternatywne, ponieważ obecna bessa sprzyja ich niskim cenom. Niestabilność rynku jednak nie zachęca do tego nadmiernie. Ian Harnett z Absolute Strategy Research przekonuje, że Bitcoin może być dalej na opadającej, sięgając nawet 13 tys. dolarów za 1 BTC.
Wraz ze spadkiem wartości kryptowalut, a w szczególności Bitcoina, problemy mają nie tylko instytucje z ekosystemu krypto, o czym pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, ale także rządy niektórych państw. Salwador był pierwszym krajem, który uznał płatności w BTC i wprowadził kryptowalutę do swojego systemu bankowo-finansowego. Bitcoin miał być zbawieniem dla salwadorskiej gospodarki, jednak przyniósł pewne straty, a chwiejny kurs największej z kryptowalut wpłynął na negatywne notowania Salwadoru w największych agencjach ratingowych. Warty ponad 400 mln dolarów eksperyment dotychczas się nie sprawdził, a przedsięwzięcia zaplanowane z wykorzystaniem Bitcoina cieszyły się małym społecznym zainteresowaniem. Kraj jednak przekonuje, że pomysł przyniósł zysk w postaci przyciągnięcia do kraju osób związanych z rynkiem krypto i stojącą za nim ideologią.