Kupować czy czekać na spadek cen? Z rynku nieruchomości dochodzą sprzeczne sygnały

Z rynku nieruchomości dochodzą sprzeczne sygnały. Z jednej strony płyną pozytywne – budownictwo się nie załamało w dobie pandemii, a rząd chce je nadal wspierać nie tylko poprzez program Mieszkanie+ ale i specjalny pakiet wsparcia finansowego wart pół mld rocznie. Z drugiej jednak strony wiele jest sygnałów negatywnych, a do najważniejszych należą trudniejszy dostęp do kredytów i spadek dochodów wielu pracowników, co prowadzi do ograniczenia popytu na nieruchomości.

Czy w tej sytuacji ceny na rynku zaczną spadać i warto wstrzymać się z kupnem? A może będzie tak jak na Węgrzech, gdzie niskie stopy skłoniły posiadaczy gotówki do likwidacji lokat i inwestycji w działki, domy i mieszkania?

Częściowo odpowiada na te pytania sonda, którą przeprowadził specjalistyczny serwis nieruchomości Otodom wśród 2402 osób zainteresowanych kupnem, sprzedażą lub wynajmem mieszkania bądź domu.

Zdecydowana większość respondentów uważa, że koronawirus modyfikuje ich plany, co nie znaczy, że całkowicie je zmieni

podsumowuje ankietę Jarosław Krawczyk z portalu Otodom

Rezygnację z transakcji rozważa 21% ankietowanych, natomiast 79% z nich wciąż zamierza ją przeprowadzić. Większość z nich liczy się jednak z tym, że transakcja może się opóźnić.
Znaczna liczba ankietowanych, bo aż 60% liczy na to, że obecna sytuacja na rynku wpłynie na obniżenie cen nieruchomości.

Jeśli natomiast chodzi o sprzedających, to tylko 34% jest zdania, że sytuacja związana z pandemią może wpłynąć na obniżenie ceny nieruchomości. Połowa zainteresowanych sprzedażą planuje w najbliższym czasie umieścić ogłoszenie w serwisie nieruchomości, prawie jedna czwarta chce nadal umawiać wizyty, a 16% liczy na podpisanie umowy końcowej

podkreśla Krawczyk.

Z ankiety Otodom wynika też, że nie ma gwałtownego załamania na rynku wynajmu. Aż 72% zainteresowanych wynajmem nieruchomości od kogoś jest już w trakcie przeglądania ogłoszeń, 34% jest zdania, że sytuacja związana z pandemią koronawirusa nie zmieni ich wyborów, a tylko 33% rozważa wybór tańszej nieruchomości.

Podobnie jak przy transakcjach kupna i sprzedaży, tak i w przypadku wynajmu wszyscy są zgodni, że proces może się wydłużyć. Jednocześnie połowa ankietowanych liczy na obniżenie cen wynajmu nieruchomości

dodaje Krawczyk.

Natomiast osoby planujące wynająć komuś nieruchomość nie są chętne do obniżania cen i zaznaczają, że koronawirus nie będzie miał wpływu na ich decyzje. Aż 27% ankietowanych remontuje mieszkanie, by móc podwyższyć jego standard i wynająć drożej.

Pandemia skomplikowała zapytanym Polakom nieruchomościowe plany, ale w przeważającej większości nie nakłoniła do odstąpienia od nich. Najważniejszym wpływ na rynek nieruchomości może być więc opóźnienie części transakcji

podsumowuje ankietę Krawczyk.

Jednak z innych sondaży wynika, że również rynek nieruchomości przeżyje głębszy kryzys, bowiem pandemia szybko się nie skończy - według wstępnych prognoz nawet do 2022 roku możemy na przemian doświadczać momentów kwarantanny oraz jej rozluźniania. Kryzys gospodarczy może więc potrwać dłużej niż się wszyscy spodziewają. Zdaniem specjalistów w branży budowlanej można wyodrębnić dwa problemy, które mogą blokować nowe inwestycje, a co zatem idzie zmniejszać podaż.

Pierwszym z nich jest niepewność i obawa o to, w którym kierunku rozwinie się obecna sytuacja. Głównie chodzi tu o osoby, które z powodu pandemii straciły pracę lub były zmuszone do zamknięcia lub zawieszenia swojego biznesu

mówi Marek Sprengel, prezes firmy Awilux.

Drugim problemem może być niestety usztywnienie banków, które zmieniają kryteria, a tym samym utrudniają otrzymanie kredytu. Budzi to niestety obawę przed tym, że te zaostrzenia kredytowe pozostaną z nami na dłużej, nawet po zakończeniu pandemii

dodaje.

Od połowy marca, kiedy wprowadzono ograniczenia związane z koronawirusem, liczba wniosków kredytowych spadła już o 15 proc. i zapewne będzie maleć nadal. Osoby, które starają się o kredyt hipoteczny, muszą się obecnie liczyć z rosnącymi wymaganiami odnośnie wkładu własnego. Coraz mniej banków akceptuje wkład na poziomie 10 procent – wynika z analiz HRE Investments.

Złą informacją jest też to, że rosną marże

dodaje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Nawet rodzina o dobrych dochodach, z dobrą oceną wiarygodności kredytowej musi zapłacić więcej. Średnia marża wzrosła z poziomu 2,03 proc. w marcu do 2,15 proc. w kwietniu.
Na szczęście Rada Polityki Pieniężnej obniżyła poziom stóp procentowych aż 8 razy mocniej niż banki podniosły marże.

W efekcie w kwietniu oprocentowanie przeciętnego kredytu hipotecznego było znacznie niższe niż w marcu

dodaje Turek.

Jednak jego zdaniem, przez kryzys związany z pandemią banki będą odrzucać większą liczbę wniosków.

Stojąc na straży depozytów swoich klientów – muszą uwzględniać spodziewane zawirowania gospodarcze czy zmiany na rynku pracy

wyjaśnia.
Źródło

Skomentuj artykuł: