Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Na projekcie najbardziej zależy... Rosji?

Zachodnie media odnotowały, że Dmitrij Rogozin, szef Roskosmosu, zapowiedział definitywny koniec współpracy Rosji przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Część ekspertów studzi jednak alarmistyczny ton i jest przekonana, że nikomu bardziej od Rosji nie zależy na trwaniu MSK "przy życiu".

Na naszych stronach kilkukrotnie pisaliśmy już o zawirowaniach związanych z dalszym funkcjonowaniem Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, które nasiliły się istotnie w związku z napaścią Rosji na Ukrainę i wprowadzeniem w odpowiedzi licznych sankcji na rosyjską gospodarkę. Od kilkunastu tygodni można obserwować butną postawę szefa rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos, Dmitrija Rogozina, który raz po raz deklaruje zakończenie współpracy przy MSK i doprowadzenie do jej upadku. 

Pomimo papkinowskich deklaracji Rogozina, życie na orbicie toczy się dalej. Niedawno bez problemów przebiegła operacja sprowadzenia na Ziemię na pokładzie rosyjskiego statku Sojuz dwóch rosyjskich i jednego amerykańskiego załoganta, kończących misję na MSK. W piątek powróciła ze Stacji kolejna grupa astronautów – troje Amerykanów i jeden Niemiec – tym razem na pokładzie amerykańskiego Dragona, produkcji firmy SpaceX. 

Obecnie na MSK przebywa trzech Rosjan, w tym dowódca Oleg Artemiew, troje Amerykanów oraz Włoszka. Kolejna zmiana w załodze planowane są dopiero na wrzesień 2022. Plany lotów rosyjskich załóg na razie sięgają marca 2023 r. i ekspedycji nr 68, w ramach której na MSK dotrze doświadczony Oleg Kononienko, Nikołaj Czub oraz – prawdopodobnie – jeszcze jeden rosyjski astronauta. 

W minionym tygodniu Rogozin, w wywiadzie dla rosyjskiej agencji Tass, zapowiedział, że decyzja w sprawie MSK już zapadła. Anglojęzyczne media, Bloomberg oraz Axios, wyraźnie wskazały, ze powodem decyzji miałyby być sankcje nałożone na Rosję.

- Decyzja została już podjęta, nie jesteśmy zobowiązani do mówienia o niej publicznie. Mogę powiedzieć tylko jedno, że zgodnie z naszymi zobowiązaniami będziemy informować naszych partnerów z rocznym wyprzedzeniem o zakończeniu prac na MSK

zapowiedział szef Roskosmosu.

Dotychczasowy plan współpracy z innymi podmiotami w ramach MSK zatwierdzony przez rosyjskie władze obowiązuje do 2024 r. - Praca będzie w dużej mierze związana z tym, co dzieje się na świecie – dodał Rogozin.

Władze Rosji mają na biurku projekt dotyczący współpracy w ramach MSK po roku 2024, który opracowany został przez Roskosmos. Rosja planuje skupienie się na programie stworzenia własnej stacji kosmicznej. Sam Roskosmos jest jednak zdania, że prowadzenie równolegle dwóch programów – rosyjskiej i międzynarodowej stacji – jest ograniczone finansowo. Wcześniej Rogozin twierdził, że dalsze utrzymywanie projektu MSK jest dla Rosji nieopłacalne. W przedsięwzięciu stworzenia własnej stacji na pewno nie pomaga Rosji sytuacja międzynarodowa, którą sama wytworzyła, a przede wszystkim – sankcje nałożone na kluczowe branże. 

Jak do stanowiska Dmitrija Rogozina z wywiadu dla TASS odnosi się największy partner Rosji przy projekcie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - NASA? Szef amerykańskiej agencji kosmicznej, Bill Nelson, jest spokojny o przyszłość. Podczas wtorkowego wysłuchania w Senacie, Nelson stwierdził, że widzi mnóstwo powodów, dla których Rosja będzie kontynuować współpracę. Komentarze dotyczące wychodzenia Rosji z projektu MSK określił jako „mylące”.

- Nie dostrzegam niczego w równych, profesjonalnych relacjach zawodowych między astronautami [z Rosji i USA], między kontrolą misji w Moskwie i Houston, co mogłoby je zakłócić, niezależnie od tego, jak okrutną wojnę z katastrofalnymi skutkami prowadzi Putin na Ukrainie - powiedział Nelson, wyrażając nadzieję na współpracę przy MSK po 2024 r.

Eric Berger, dziennikarz specjalizujący się w tematach kosmicznych, na stronach Ars Technica, przyznał, że część mediów amerykańskich nadmiernie złowieszczo odczytała wypowiedź Rogozina. Podkreślił, że zapowiedź rocznego "wypowiedzenia" to wystarczająco dużo czasu dla NASA i jej komercyjnych partnerów, by "uratować segment stacji kosmicznej".

"Rzeczywistość jest taka, że po ponad dwóch miesiącach okrutnych walk na Ukrainie, relacje NASA-Roskosmos w dużej mierze wzniosły się ponad geopolityczne napięcia. Nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić w najbliższym czasie, a w wywiadzie Rogozin jedynie powtarza, że kraj może zdecydować się nie przedłużać współpracy po roku 2024. Jednak, jak to często robi, Rogozin wypowiada te słowa z pewną doza buty”

twierdzi Berger.

Jego zdaniem, najlepszym sposobem na szefa Roskosmosu jest jego ignorowanie.

Były wysoki urzędnik NASA, który współpracował z Rogozinem, w rozmowie z Bergerem przyznał, że były wicepremier Rosji w Roskosmosie stara się odzyskać względy prezydenta Władimira Putina. Część ekspertów uważa, że zaangażowanie Rogozina i jego ostra retoryka to sposób na poprawę własnej pozycji w oczach Putina.

Zdaniem rozmówcy dziennikarza Ars Technica, Rosjanie potrzebują "desperacko" współpracy w ramach MSK - w przeciwnym razie byłby to praktyczny koniec cywilnego programu kosmicznego Rosji. 

Podobnego zdania jest rosyjski ekspert kosmiczny, autor strony RussianSpaceWeb, Anatolij Zak, twierdzący, że "Rosja nie ma alternatywy dla wspierania MSK".

- Podsumowując dyskusję, Roskosmos pozostanie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej tak długo, jak to technicznie i politycznie możliwe. Celem jest utrzymanie MSK do czasu, aż gotowa będzie stacja rosyjska, co do 2030 r. raczej nie jest realne - napisał Zak na Twitterze. W innym wpisie zaznaczył, że "skala zniszczenia rosyjskiego programu kosmicznego zależy bezpośrednio od długości trwania obecnego reżimu na Kremlu".

Skomentuj artykuł: