Nadmierne regulacje mogą utrudnić i tak już ograniczony dostęp do hipotek

Ulga w spłacaniu złotowych kredytów mieszkaniowych, to idea, która stoi za rządowymi pomysłami na zmiany w działającym od lat Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Zbyt łatwy dostęp do pieniędzy może jednak spowodować, że środków szybko zabranie. Do tego nadmierne regulacje mogą utrudnić i tak już ograniczony dostęp do hipotek - uważa w komentarzu Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Ponad 607 mln zł - tyle pieniędzy zgromadził Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, z którego pomocy skorzystać mogą ci posiadacze hipotek, którzy zaczęli mieć problem ze spłatą długu (utrata pracy, spadek dochodu, wzrost raty). Ustawa, po nowelizacji z 2020 r., przewiduje, że beneficjent może liczyć na 2 tys. zł dofinansowania co miesiąc przez trzy lata.

W sumie daje to łączną kwotę na poziomie 72 tys. zł. Pieniądze co prawda trzeba później oddać, ale dopiero po kilku latach (pieniądze te będą miały zupełnie inną wartość) i ponad 30% zobowiązania może zostać umorzone. W sumie więc zgromadzone środki starczą dla od kilku do kilkunastu tysięcy beneficjentów zanim banki będą musiały do funduszu dopłacić więcej pieniędzy - szacuje ekspert.

Jak zaznacza, rząd postanowił, aby ułatwić dostęp do pieniędzy zgromadzonych w Funduszu, bo jego wykorzystanie było dotychczas marne. Trudno się temu dziwić, bo przecież do niedawna kredyty mieszkaniowe były najtańsze w historii, bardzo dobra sytuacja na rynku pracy powodowała, że bezrobocie było (i wciąż jeszcze jest) śladowe, a wynagrodzenia bardzo szybko rosły.

W takim otoczeniu trudno się dziwić, że niewiele osób potrzebowało wsparcia w spłacie długów. Dlatego - jak niedawno wskazywała Elwira Mroczkowska z BGK - w styczniu z dobrodziejstw Funduszu korzystało 7 osób, a w lutym 10 osób. Sytuacja jednak szybko się zmienia. Podwyżki stóp procentowych, których skutki odczuwają już niemal wszyscy kredytobiorcy posiadający dług w rodzimej walucie, powodują, że w marcu liczba beneficjentów wzrosła do 178 osób.

Ekspert HRE Investments zwraca uwagę, że powszechnie mówi się o trzech rozwiązaniach, które mają pomóc kredytobiorcom. Pierwszym jest wspomniany Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Według zapowiedzi rozważane jest to, aby ułatwić dostęp do zgromadzonych w nim pieniędzy.

Druga koncepcja zakłada, żeby kredytobiorcom po prostu dopłacać do raty, a trzecia zasadza się na najbardziej niebezpiecznym chyba pomyśle, aby ustawowo „obciąć bankowe marże”.
To ostatnie rozwiązanie (obok pomysłów, aby mrozić WIBOR), jest ideą potencjalnie najbardziej ryzykowną. Powód jest prosty - mogłoby to ingerować w trwające od lat umowy.

Jeśli jeszcze banki musiałyby ponieść koszty tych regulacji, to istnieje ryzyko, że po pierwsze koszty te przerzuciłyby na swoich klientów w inny sposób (np. ograniczając oprocentowanie lokat lub podnosząc opłaty). Największym zagrożeniem byłoby jednak ograniczenie nowej akcji kredytowej. W efekcie ofiarami pomocy udzielanej dotychczasowym kredytobiorcom byliby ci, którzy o zakupie własnego „M” lub budowie domu dopiero marzą

- zaznacza Bartosz Turek.

Źródło

Skomentuj artykuł: