[NASZ WYWIAD] Pączka: Inwestorzy zagraniczni dostrzegają stabilność polskiej giełdy

„To, co się dzieje na innych rynkach pokazuje pewnie, że część inwestorów patrzy na giełdę warszawską w kontekście możliwości przeprowadzenia istotnych dla nich transakcji. Ten rekordowy udział inwestorów zagranicznych w obrotach bardzo cieszy, ponieważ zwykle polska giełda była postrzegana, jako instytucja, na której dominują spółki państwowe, zaś w mniejszym stopniu akcjonariat zagraniczny” - z Arkadiuszem Pączka, wiceprzewodniczącym Federacji Przedsiębiorców Polskich, rozmawia Maciej Pawlak

Koszt tzw. wakacji kredytowych w Pekao SA, drugim banku w Polsce, wyniesie niemal 2,5 mld zł brutto. W konsekwencji Bank Pekao oraz Grupa Kapitałowa spodziewają się ujemnego wyniku finansowego za III kwartał 2022 r. Jak wakacje kredytowe mogą przełożyć się na wyniki całego sektora bankowego?

Według szacunków Związku Banków Polskich, jak i innych dostępnych, łączny koszt wakacji kredytowych ma wynieść w 2022 r. około 14 mld zł. Zaś doliczając jeszcze roku 2023 łączny koszt może wynieść dla sektora bankowego między 21 a 26 mld zł. W mojej ocenie, uzasadnione jest założenie, że z tego rozwiązania skorzysta ponad 80% uprawnionych - jestem przekonany, że jest ono dla konsumenta bardzo dogodne. Sektor bankowy prawdopodobnie będzie musiał jednorazowo zaksięgować te koszty. Większość banków pewnie ujmie je już w 3, bądź 4 kwartale tego roku. Tym samym będą mogły wyliczyć, jak wakacje kredytowe przełożą się na ich wyniki w przyszłym roku. Pojawiły się już przy tym informacje, że banki będą w związku z tym występować z roszczeniem do Skarbu Państwa dotyczącym ponoszonych przez nie kosztów tego rozwiązania. Choć z punktu widzenia konsumenta przyznam, że jest to w obecnej sytuacji makroekonomicznej oczywiście korzystne rozwiązanie. 

Jak na to patrzą przedsiębiorcy?

FPP reprezentująca przedsiębiorców jest za tym, aby system bankowy był stabilny. Będziemy w stanie ocenić rezultaty wakacji kredytowych po trzecim-czwartym kwartale br. Już zresztą po trzecim kwartale niektóre banki będą widziały, jak wygląda ich sytuacja i jakie jest zapotrzebowanie ze strony klienta. Na to wszystko nakłada się dyskusja o ewentualnym zniesieniu tzw. podatku Belki - być może jest to rozwiązanie, które by w jakiś sposób złagodziło wakacje kredytowe. Dla mnie istotnym elementem jest stabilność systemu bankowego w Polsce i to jest kluczowym wyznacznikiem, mam na myśli kontekst makroekonomiczny. Jednak z perspektywy konsumenta to rozwiązanie bardzo korzystne i trudno się dziwić, że już istnieje nim bardzo duże zainteresowanie. Myślę też, iż każdy z banków będzie prędzej czy później pokazywał - podobnie, jak Pekao SA - jak wyglądają u niego koszty wakacji kredytowych.

Największy udział w obrotach na rynku głównym warszawskiej giełdy w pierwszej połowie br. mieli inwestorzy zagraniczni, którzy wygenerowali 63 proc. obrotów akcjami, o 8 pkt. proc. więcej niż rok wcześniej. Był to najwyższy udział w pierwszym półroczu w ciągu ostatnich 10 lat - poinformowała giełda w komunikacie prasowym. Z czego wynika atrakcyjność polskiej giełdy dla inwestorów zagranicznych?

Rzeczywiście, z tego co wiadomo, był to najwyższy ich udział na polskiej giełdzie w ciągu dekady. To pokazuje, że widocznie inwestorzy zagraniczni z jednej strony dostrzegają stabilność polskiej giełdy. Z drugiej strony to, co się dzieje na innych rynkach pokazuje pewnie, że część inwestorów patrzy na giełdę warszawską w kontekście możliwości przeprowadzenia istotnych dla nich transakcji. Ten rekordowy udział inwestorów zagranicznych w obrotach bardzo cieszy, ponieważ zwykle giełda była postrzegana, jako instytucja, na której dominują spółki państwowe, zaś w mniejszym stopniu akcjonariat zagraniczny. 

Okazało się, że w praktyce wygląda to inaczej.

W mojej ocenie to może wynikać z zainteresowania polskim rynkiem kapitałów w tym momencie, w kontekście obecnej sytuacji makroekonomicznej, z wojną w Ukrainie, a więc blisko naszych granic, ale także z konkretnych wycen polskich spółek. Pewnie na takie zachowania zagranicznych inwestorów jeszcze się nie przekłada ostatnia fuzja między Orlenem, a Lotosem. Ale w sumie ta ich wzmożona u nas aktywność to dobry sygnał, pokazujący, że patrzą oni na warszawską giełdę pozytywnie w kontekście możliwości inwestycyjnych i lokowania kapitału. Trzeba przy tym pamiętać, że w jakimś stopniu świadczy to o sile polskiej giełdy, o jej fuzjach z giełdą w Armenii, ale także o odgrywaniu przez nią większej roli w Europie Środkowo-Wschodniej, bycia liderem na tych rynkach. 
To w sumie pozytywny zwiastun zainteresowania podmiotów zagranicznych obrotami na polskiej GPW, zwłaszcza na tle rozmaitych pesymistycznych informacji o PKB, o słabym wskaźniku PMI itd. Rzecz jasna należy też pamiętać, że na rynku New Connect na naszej giełdzie większą rolę odgrywają inwestorzy indywidualni. Jednak na jej rynku głównym rzeczywiście to inwestorzy zagraniczni w pierwszej połowie br. wygenerowali większość obrotów akcjami. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma i że w ciągu całego 2022 roku inwestorzy zagraniczni osiągną ponad 50-procentowe obroty, może nawet dochodzące do 70%. To będzie dobrym sygnałem w kontekście dalszego rozwoju GPW w Polsce.

W porównaniu z czerwcem liczba bezrobotnych w lipcu br. spadła o 6,5 tys., a w urzędach pracy zarejestrowanych było 811,5 tys. bezrobotnych. - Po raz ostatni w rejestrach urzędów pracy mniej bezrobotnych zarejestrowanych było w lipcu 1990 r. – mówi minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. Stopa bezrobocia rejestrowanego utrzymała się na tym samym poziomie - 4,9 proc. Czy oznacza to faktycznie dłuższą stabilizację na naszym rynku pracy? Dlaczego w krajach południowej Europy (Hiszpania, Grecja) bezrobocie wciąż pozostaje dwucyfrowe?

Nie dość, że faktycznie mamy jeden z najniższych poziomów bezrobocia w Unii Europejskiej, to szczególnie spektakularnie widać to biorąc pod uwagę jego wysokość wśród poszczególnych grup wiekowych. Bo np. wśród młodzieży poziom bezrobocia w Hiszpanii i innych krajach południowych jest szczególnie wysoki. To jest charakterystyczne, bo przecież można wręcz mówić o zjawisku exodusu młodych pracowników z krajów typu Hiszpania do Niemiec. A więc tam, gdzie jest większa podaż pracy i większe możliwości rozwoju pracowników. Natomiast w Polsce te dane, które pokazuje minister Maląg i jej resort wskazują, że tak niski poziom bezrobocia raczej się utrzyma. Oczywiście istnieją wyzwania na naszym rynku pracy, pamiętajmy, że jest trwale pewna grupa, która nie chce podejmować żadnej pracy. Ale trzeba być może wdrażać pewne narzędzia, formy aktywizacji tych ludzi, bo mówimy o tych osobach, które trwale nie podejmują pracy.

Czy chodzi o ludzi słabiej wykształconych, o niższych kwalifikacjach zawodowych?

Tak, słabiej wykształceni, znajdujący się w trudnej sytuacji socjalnej, kiedy praca nie jest już w sferze ich zainteresowania. Ale wydaje mi się, że można by pokusić się jeszcze o pewne rozwiązania aktywizacji tych ludzi. Zapewne ministerstwo nad tym pracuje. Bo z drugiej strony zapotrzebowanie pracodawców na pracowników utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie. Ponadto to nasze niskie bezrobocie trzeba dostrzegać w kontekście dużej ilości osób z Ukrainy, które przyjechały oczywiście jako uchodźcy, jednak część z nich podjęła pracę. Tym bardziej, że zapotrzebowania pracodawców na pracowników, w niektórych segmentach rynku jest nadal duże. Mam na myśli gastronomię, czy hotelarstwo. Z kolei w innych segmentach straciliśmy pracowników - mężczyzn, którzy w wyniku wojny wyjechali na Ukrainę. Na polskim rynku pracy istnieje szereg rozmaitych czynników, które mogą go destabilizować, typu konflikt na Ukrainie, pogarszająca się sytuacja niektórych przedsiębiorców, czy zwiększona liczba upadłości i restrukturyzacji firm, które zaciągnęły kredyty na działalność, co wiąże się z dużymi stopami procentowymi. Do tego dochodzi niepewność co do przyszłości gospodarki związana z wojną w Ukrainie, z przerwanymi łańcuchami dostaw, czy sytuacją na rynku niemieckim mocno powiązanym z polskim. 

Dlaczego mimo to mamy niskie bezrobocie?

Świadczy to o tym, że nasz rynek pracy jest odporny na pewne zawirowania. Oczywiście trzeba wszystko dobrze monitorować, ale też należy zachęcać do podejmowania pracy grupę osób, o której wspomniałem. Trzeba spojrzeć też na seniorów, którzy też w jakimś stopniu są obszarem do zagospodarowania. Nadal bowiem uważam, że dla tej grupy powinny istnieć jakieś specjalne rozwiązania, które by bardziej skutecznie zachęcały ją do pozostawania w dłuższej perspektywie na rynku pracy.

A jak wyjaśnić wysokie bezrobocie w krajach południa? Czy to wskutek tego, że bardzo ważna gałąź gospodarki w tym rejonie Europy, tj. turystyka poniosła duże straty w związku z koronawirusem?

Pewne gałęzie gospodarki zostały tam faktycznie osłabione. Ponadto kraje południa mają problemy związane np. ze szkolnictwem zawodowym i edukacją. Ale myślę że przy tym niektóre gałęzie ich gospodarki stoją na relatywnie niskim stopniu rozwoju. Ma na myśli np. obszar IT, cyfryzacji, które w Skandynawii czy w Niemczech bardzo się rozwinęły. Myślę, że poprawa w tych dziedzinach stanowi duże wyzwanie dla krajów południa. Widać, że ta sytuacja panuje co najmniej od ostatnich pięciu lat, a są analizy, że potrwa jeszcze dłużej. Stąd też pewnie będziemy nadal obserwować migrację młodego pokolenia z krajów takich, jak Hiszpania, czy Włochy do krajów takich jak Niemcy czy północnoeuropejskich. Podaż miejsc pracy jest tam bowiem stosunkowo większa, oczywiście koszty życia mają także znaczenie. Czasem ta praca oferowana w tych ostatnich krajach jest o tyle ciekawa, że młodzi ludzie z południa podejmują wciąż decyzje migracyjne. Co ciekawe w tym samym czasie u nas widzimy, że nie dochodzi do dużej migracji, Brexit to trochę zahamował. Jeszcze nie tak dawno temu widzieliśmy exodus polskich pracowników do Norwegii, Holandii, czy do innych krajów, a dzisiaj to wygląda inaczej. Wręcz uważam, że nadal mamy szerokie możliwości ściągania pracowników z Białorusi i Ukrainy. Wiem, że rząd też ogłaszał potencjalne ułatwienia dla białoruskich informatyków. To programy które rzeczywiście zasługują na uznanie, bo możemy przyciągnąć świetnych, młodych ludzi wykształconych na polski rynek, których pracodawcy są w dużym stopniu wchłonąć.

Wyższe stopy procentowe spowodowały podwyższenie oprocentowania lokat, co wg danych NBP, skutkowało zwiększeniem wartości wpłat na nie do blisko 63 mld zł w czerwcu. W maju było to ponad 9 mld zł mniej. W czerwcu średnie oprocentowanie lokat wzrosło do 4,55%, przy czym najwyższe - do 6,5-7%. To jednak dużo mniej od obecnej stopy inflacji. Co mimo to przekonuje oszczędzających do trzymania pieniędzy na lokatach?

Jest to sygnał, że zaufanie naszego społeczeństwa do rynku kapitałowego jest relatywnie niskie, nie każdy dysponuje wiedzą ekonomiczną, aby być aktywnym inwestorem na giełdzie czy korzystać z instrumentów rynku kapitałowego. Ponadto wszyscy dostrzegamy, jak rynek nieruchomości u nas „wariował”, jakie ceny osiągały w krótkim czasie mieszkania czy działki. Nadal przy tym mamy w Polsce dużą ilość osób, które trzymają pieniądze pod poduszką, więc lokaty wydają się dla nich swoistą ostoją bezpieczeństwa i dość łatwo zrozumiałą formą inwestycji. Choć przecież jeszcze nie tak dawno mieliśmy taką sytuację, że dyskutowaliśmy, czy nie pojawią się lokaty oprocentowane ujemnie. Myślę więc, że oferta lokat bankowych obecnie okazuje się po prostu na tyle atrakcyjna, że część osób woli zainwestować i skierować tam swoje oszczędności, niż próbować analizować inne instrumenty finansowe i wchodzić w inne formy lokowania swojego kapitału. Kapitału do zagospodarowania jest u nas wciąż stosunkowo dużo. Myślę też, że obecna niepewność makroekonomiczna, wojenna, wciąż rosnące ceny energii, surowców, powoduje, że dla niektórych osób lokata NBP czy w ogóle lokaty jest relatywnie najbardziej atrakcyjna formą lokowania oszczędności. Wydaje mi się, że statystyczny Kowalski nie zastanawiał się długo, tylko wybrał lokatę, bo jest ona dla niego instrumentem finansowym stosunkowo pewnym i obarczonym mniejszym ryzykiem, niż inne formy oszczędzania.

Źródło

Skomentuj artykuł: