[NASZ WYWIAD]: Wojna w spichlerzu Europy. Złotem Ukrainy i jej darem dla świata jest zboże

Polska gospodarka nie traci szans na rozwój mimo toczącej się wojny na Ukrainie. Spora w tym zasługa działań antyinflacyjnych rządu i NBP - mówi nam ekonomista prof. Zbigniew Krysiak, przewodniczący Rady Programowej Instytutu Myśli Schumana i wskazuje, że dla dobra Europy i świata nie tylko Rosja musi powstrzymać politykę wielkomocarstwową. Niemcy również! Zniszczona Ukraina przestanie być bowiem spichlerzem świata, a na tym stracimy wszyscy. [rozmowa została przeprowadzona przed czwartkowym posiedzeniem NBP]

Jak wojna na Ukrainie wpływa na ruch walut i ceny akcji na giełdzie?

Ceny akcji są bezpośrednio związane z kształtowaniem się cen energii, przede wszystkim gazu. Kursy walut są w miarę stabilne, np. polskiego złotego. Rating, który wydała Agencja "Moody's" dla Polski także jest stabilny, jak wcześniej. Pokazuje dobrą perspektywę rozwoju, bo produkcja, która jest uruchamiana w zakresie zaopatrzenia Ukrainy (nie tylko militarnego, ale też w żywność i inne potrzebne produkty) zwiększyła się. A to poprawia eksport i koniunkturę. Także umowa premierów Ukrainy i Polski o nowej drodze transferu towarów przez Polskę, na świat, oraz odbudowa Ukrainy są czynnikami które w nieszczęściu Ukrainy, (straty wojenne już oszacowano na 1 bilion dolarów) buduje dobrą pozycję Polski w perspektywie odbudowy Ukrainy, co przekłada się na korzystną sytuację naszej gospodarki. Pamiętajmy też, że pewne spółki, które funkcjonowały w Rosji przenoszą swoją działalność do Polski i inwestują w naszą gospodarkę i tutaj rozwijają swoją produkcję. Paradoksalnie inne kraje są w sytuacji gorszej niż Polska, która leży bezpośrednio przy miejscu konfliktu. Myślę, że podpisanie umów dotyczących preferencji (czyli polskiej pierwszorzędnej roli) w procesie odbudowy Ukrainy sprawiło, że nasze spółki - (notowane na giełdzie) są w stosunkowo stabilnej sytuacji. Bardzo dobrze funkcjonuje PKN Orlen dzięki temu, że jesteśmy niezależni od ropy rosyjskiej oraz spółki gazowe. Polska gospodarka jest w dobrej kondycji, bo umieliśmy nią zarządzać z perspektywy makro (finanse publiczne i polityka pieniężna), a także z perspektywy mikro (sektor przedsiębiorstw).

No właśnie. Jak ocenia pan działania prezesa Adama Glapińskiego i NBP, jeśli chodzi o podnoszenie i utrzymywanie na stałym poziomie stóp procentowych, tak by nasze, czyli kredytobiorców, finanse nie ucierpiały, by wysokość kredytów, np. hipotecznych nie wzrastała?

Podwyżki stóp, które były, miały miejsce we właściwym czasie. Na szczęście nie były przyspieszone (jak niektórzy ekonomiści i politycy po stronie Platformy Obywatelskiej chcieli). Na przyszłość nie powinno się iść w stronę silnych wzrostów stóp, raczej widziałbym jakieś lekkie korekty, z którymi zaczekałbym do - po wakacjach, żebyśmy wiedzieli, co dalej z inflacją, wzrostem gospodarczym, bezrobociem. Nasza gospodarka będzie miała wyższy potencjał do generowania gotówki, więc kredytobiorcy (chodzi mi o przedsiębiorstwa) nie będą miały, aż takiego zapotrzebowania na kredyty. To jest bardzo ważne dla stabilizowania mechanizmów inflacyjnych. Właściwe są też działania rządu w zakresie wsparcia kredytobiorców indywidulanych. Jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe te działania są bardzo ważne i trafione. Głównie chodzi o pomoc osobom w trudniejszej sytuacji finansowej i to będzie się przyczyniało do tego, by nie trzeba było iść na razie w kierunku wzrostów stóp procentowych. Przy wzroście stóp procentowych trzeba brać pod uwagę, czy nie będziemy gasić wzrostu gospodarczego i czy nie zwiększy to inflacji! Zjawiska inflacyjne (źródła energii) są poza Polską. Nie mamy na nie wpływu. Stosowanie stóp procentowych bez ograniczenia byłoby nieuzasadnione.

To znaczy?

Dochodzi już do pewnej stabilizacji wzrostu cen gazu i ropy. Wydaje się, że inflacja będzie się zmniejszać od jesieni. Niezależność energetyczna, nie tylko Polski, ma swój progres. Ci, którzy chcą zastąpić Rosję w sprzedaży ropy i gazu będą zainteresowani, żeby nie eskalować cen. Bardziej będzie im się opłacać sprzedawać więcej po niższych marżach niż mniej po wysokich. Cena wydobycia baryłki ropy, poza Rosją, to koszt ok. 20-30 dolarów (w Rosji jest to ok. 50 dolarów za baryłkę), więc przy obecnych cenach marże - jakie mają producenci ropy są potężne. Podobnie jest z gazem. Działania Stanów Zjednoczonych w zakresie dostarczania gazu też będą szły w kierunku zwiększenia wydobycia oraz zachęcania producentów do redukowania cen, dlatego że i tak mają obecnie duże zyski. Takie działania będą przyspieszały proces odchodzenia od kupowania ropy i gazu z Rosji. Sprowadzanie ropy i gazu z Rosji przy rosnących cenach było korzystne dla innych producentów. Nie mieli motywacji, by zmniejszać ceny, bo wiedzieli, że nie sprzedadzą więcej. Teraz to się zmieni.

Zmieńmy temat rozmowy. Ukraina była spichlerzem Europy. Jak świat poradzi sobie bez zboża z Ukrainy?

Po pierwsze Rosjanie sami kradną teraz zboże (wywożą je), poza tym zablokowali do transportu Morze Czarne. To jest problem, ale najważniejsza jest sprawa zaopatrzenia w zboże. Zwróćmy uwagę, jak korzystna dla naszego kraju jest decyzja transportu zboża ukraińskiego przez Polskę. Masowo włączają się w te działania polskie firmy. Mamy na szczęście duży potencjał w tym obszarze. (Np. na Śląsku jest stacja przeładunkowa z szerokich torów na wąski. Daje to możliwość transportu od strony Ukrainy do Polski i dalej na północ - centralną magistralą węglową do portów w Gdańsku i w Gdyni. To zyski dla naszych firm transportowych i dla kolei. Droga, wprawdzie jest dłuższa, ale zabezpiecza Afrykę. (Np. Tanzania, i wiele innych krajów w Afryce, jest silnie uzależniona od zboża ukraińskiego). W Afryce ceny zboża już wzrosły. Zboże jest złotem Ukrainy i jej darem dla świata. Dlatego nie tylko Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Polska powinny dostarczać broń, żeby jak najszybciej wygnać Rosjan z Ukrainy, ale też trzeba wywrzeć jeszcze większą presję na Niemców, bo oni okazują się w tej sprawie koalicjantem Rosji. A jeśli zabraknie zboża z Ukrainy, to Niemcy także będą mieć kłopoty. Można by do tego podejść jak do inwestycji. Ostatnio obserwujemy deficyt oleju w niemieckich sklepach, co wynika ze wzrostu cen wskutek ograniczenia na Ukrainie produkcji i transportu słoneczników i rzepaku, jako surowców służących do produkcji oleju.  Wspierając w tej prawie Ukrainę, także na tym korzystamy. Popatrzmy na kontekst agresji Rosji na Ukrainę i neutralną postawę Niemiec. Na Ukrainie są wielkie zasoby naturalne (wg szacunków amerykańskich w kwocie 12 bilionów dolarów). Dotyczy to niewykorzystanych zasobów ropy, gazu, węgla, rudy żelaza, litu (elektromobilność), tytanu dla przemysłu lotniczego. Jeśli chodzi o te zasoby Ukraina jest w czołówce świata. Są wydobywane, ale w małym stopniu, bo Rosja je blokowała. (Te zasoby są na kilkadziesiąt lat, zabezpieczają nie tylko Ukrainę, ale całą Europę Środkowo - Wschodnią w tym kraje Trójmorza. 

Porozmawiajmy o tym szerzej.

Rosja chce zrównać Ukrainę z ziemią, zniszczyć gospodarkę, doprowadzić do destrukcji rolnictwa, bo chodzi im o skarby, które są w ziemi, czyli te 12 bilionów dolarów. Niemcy również chcą utrzymać swoją siłę gospodarczą i chcą partycypować w dostępie do tych złóż. Jeśli wyobrazimy sobie, że gaz transportowany do Niemiec z dalekiej Syberii jest drogi ze względu na dużą odległość, po aneksji Ukrainy przez Rosję, byłby znacznie tańszy. O to idzie bitwa, by wyeliminować z silnej roli w Europie, nie tylko Polskę, ale całe Trójmorze, a dzięki zasobom naturalnym stworzy się perspektywa rozwojowa dla Rosji i Niemiec. Jak wiemy Rosjanie, dzięki sprzedaży gazu mogli zyskać potężne ilości dewiz, każdego roku ok. 200-300 miliardów dolarów przez ostatnie dekady. Z tego powodu Rosja miała od wielu dekad nadwyżkę eksportu nad importem, mogli się nie martwić o problemy związane z funkcjonowaniem rynku wewnętrznego. Dewizy te Rosja wykorzystywała do importu technologii w przemyśle zbrojeniowym, aby teraz móc prowadzić wojnę. W tym zakresie mimo sankcji, Niemcy i Francja dostarczały broń do Rosji, w ten sposób przyczyniły się do agresji Rosji na Ukrainie. Deficyt zboża pogłębi strefy głodu na świecie, co niestety dla Rosji i Niemiec jest bez znaczenia. Walczą o znacznie większe korzyści. Trzeba temu postawić jak najszybciej tamę, bo jest to w tej chwili walka nie tylko o bezpieczeństwo militarne Polski, Trójmorza", całej Europy, ale też o bezpieczeństwo ekonomiczne. Zadbanie o to, by głód, który będzie głównie dotyczył Afryki się nie rozprzestrzeniał ma pierwszoplanowy charakter i dlatego trzeba zbroić Ukrainę jak najszybciej, aby Rosja nie wygrała tej wojny.

Źródło

Skomentuj artykuł: