Nie tylko „Moskwa” rozwścieczyła Putina. Rosja ma kolejny poważny problem

Brak sukcesów militarnych w inwazji na Ukrainę coraz bardziej „zagęszcza” atmosferę na Kremlu. Nastrojów w Rosji nie poprawiło także zniszczenie flagowego okrętu Floty Czarnomorskiej – krążownika „Moskwa”. Władimir Putin musi zmierzyć się z jeszcze jednym problemem – widmem niewypłacalności.

Po inwazji rosyjskiej na Ukrainę państwa Zachodu nałożyły na Moskwę szereg sankcji, które w widoczny sposób wpłynęły na gospodarkę Rosji. Wsród sankcji, które wprowadziła Unia Europejska są m.in. ograniczenie dostępu do europejskich rynków kapitałowych i finansowych, zamrożenie aktywów czołowych polityków z Władimirem Putinem na czele, zakaz transakcji z rosyjskim Bankiem Centralnym, zamknięcie przestrzeni powietrznej i lotnisk UE dla Rosji, wykluczenie wielu rosyjskich banków z systemu SWIFT, ograniczenie eksportu do Rosji technologii, ograniczenie inwestycji w sektor energetyczny Rosji czy ostatecznie zamknięcie portów UE dla rosyjskich statków i zakaz import rosyjskiego węgla.

Sankcje istotnie utrudniają Rosji spłatę m.in. zadłużenia zagranicznego. Podjęta próba spłaty w rublach nie została zaakceptowana.

O nieuznaniu spłaty w rublach pisaliśmy na początku tygodnia. Problem z uregulowaniem należności na dwóch denominowanych w dolarach obligacjach był powodem, dla którego agencja ratingowa Standard&Poor's oceniła rating Rosji jako "selektywnie wypłacalny". Aby zmienić ten status, Rosja ma czas do 4 maja na spłatę swojego zagranicznego zadłużenia.

Możliwe to jednak będzie prawdopodobnie tylko w dolarach i niewiele wskazuje na to, by było to przez Rosję wykonalne. Jeśli Rosja nie ureguluje zobowiązań, zostanie określona jako kraj niewypłacalny. Takie samo stanowisko wyraziła w ostatnich dniach inna agencja ratingowa – Moody's.

Taki stan rzeczy, jak pisze „The Guardian”, bardzo denerwuje prezydenta Rosji, Władimira Putina. 

Putin podkreśla, że to Zachód nie wywiązał się ze swoich zobowiązań, zamrażając rosyjskie rezerwy o wartości ok. 300 mld USD. Rosyjscy urzędnicy starają się przekonywać opinię międzynarodową, że Moskwa "podjęła wszystkie niezbędne kroki, by spłacić zagranicznych wierzycieli".

Moody's zaznacza, że umowy obligacji, którymi jest związana Rosja, "nie przewidują spłaty w jakiejkolwiek innej walucie niż dolary".

Rosji grozi zatem powrót do roku 1998, gdy kraj nie spłacił długu zagranicznego. Pomocny okazał się wówczas wzrost cen ropy, który pozwolił na przypływ obcej waluty i regulację zaciągniętych zobowiązań.

Skomentuj artykuł: